nine

10K 534 136
                                    




Ostatecznie wybrałam się ze Scottem do skateparku. Może i moje myślenie jest samolubnie, ale taka już jestem. Mam żal do Scotta. Doskonale wie, że nienawidzę Harry'ego i chce go unikać jak najbardziej się da, ale mój kochany przyjaciel mi w tym nie pomaga. On chce chodzić po szkole w miejsca gdzie jest Harry, po to by tylko spotkać 'miłość swojego życia'.

- Nienawidzę cię - powiedziałam patrząc przez okno z samochodu. Mój przyjaciel oderwał spojrzenie od drogi i na mnie spojrzał.

- Wiem, ale też mnie kochasz - uśmiechnął się cwaniacko, na co ja westchnęłam.

-Cóż, jest jeden plus tej sytuacji. Będą mogła się odstresować i pojeździć na desce -powiedziałam.

-O ile nie spotkasz Styles'a - odparł w ogóle nie zważając na to, że jeszcze bardziej mnie irytuje.

- Wcale mnie nie pocieszasz, wręcz przeciwnie, pogarszasz swoją sytuację, bo jak spotkam Harry'ego czy kogoś z jego bandy i będą niemili, to cała moja złość skieruje się ku tobie - powiedziałam.

Przez resztę drogi siedzieliśmy w ciszy, za którą jestem bardzo wdzięczna. Po pięciu minutach docieramy do celu. Jak najszybciej wychodzę z auta, staję na desce i odjeżdżam w kierunku jakiejkolwiek rampy. Już nie obchodzi mnie czy spotkamy Styles'a, co powie i co zrobi. Zrobił mi już wiele, więc nie sądzę, by mogło być gorzej.

Przez ostatnią godzinę robiłam różne triki na rampie. Cały ten czas czułam na sobie czyjeś spojrzenie, więc starałam się nie wywalić i nie zbłaźnić. Co prawda to miejsce publiczne, jest tu wiele ludzi, ale nigdy nie wiadomo czy nie patrzy się na mnie ktoś 'ważny'. Po pewnym czasie energicznej jazdy zrobiłam się zmęczona, więc podjechałam pod stoisko z zimnymi napojami i lodami. Kiedy kupiłam cytrynowy sorbet i butelkę wody, przysiadłam na pobliskiej pustej ławce. Nie było mi pisane, długo cieszyć się spokojem, ponieważ obok mnie usiadł Niall Horan. Przez kilka minut żadne z nas się nie odezwało, ale Niall postanowił to zakończyć.

-Hej- odparł.

- Cześć - mruknęłam niezadowolona. Nadal jestem obrażona za jego zachowanie na imprezie. Nie sadzę, żeby fakt,  że jestem dziewicą był taki śmieszny.

-Chciałem cię przeprosić za moje zachowanie, nie powinienem się z ciebie śmiać, nikt nie powinien-powiedział na jednym wdechu.

Na jego słowa zrobiło mi się dziwnie, tak miło. Mało kiedy ktoś mnie przepraszał. Może Niall, nie jest taki, za jakiego go uważałam? Sądzę, że powinnam mu wybaczyć. Widzę, że się zmienił przez te trzy lata. Jest o wiele milszy od swoich znajomych, jest nieśmiały i uroczy.

- Rozumiem, jest okej -odpowiedziałam.

- Czyli nie jesteś na mnie zła, tak? - dopytuje się z uśmiechem na twarzy.

-Nadal jestem, ale mniej - odpowiedziałam, a jego mina od razu się zmieniła na zawiedzioną.

-Hm... miałabyś ochotę wybrać się dziś ze mną na kolację, w ramach przeprosin? - zaproponował. Prawda jest taka, że nigdy nikt mnie nie zaprosił na kolację, randkę, a już na pewno, nie spodziewałabym się tego po znajomych Harry'ego.

- Muszę się zastanowić...- szepnęłam, odwracając wzrok od chłopaka, na mój już dawno rozpuszczony sorbet.

-Lizzy, proszę, nie każ się namawiać - powiedział o wiele pewniejszym  tonem niż zazwyczaj.

A jeśli to żart, podstęp, intryga? Jeśli się zgodzę, to on mnie wyśmieje i pójdzie do Styles'a? Teoretycznie już jest fatalnie, więc gorzej już nie może być. Raz się żyje.

-To randka? - zapytałam.

-Jeśli chcesz...- odparł.

-Dobrze, to kiedy, gdzie i o której? - dopytałam.

-Bądź dzisiaj o siódmej przy szkole - odparł. Cóż, myślałam, że po mnie przyjdzie czy coś. Przeważnie tak jest.

-Em...dlaczego akurat tam? - zapytałam nieco zbita z tropu.

-To będzie niezapomniany wieczór-uśmiechnął się. Po chwili milczenia wstał i powolnym krokiem się oddalił. Stwierdziłam, że też już pójdę.

Wstałam z  ławki i odjechałam na desce w poszukiwaniu Scotta. Znalezienie Scotta jest trudniejszym zadaniem niż myślałam. Nie dość, że skatepark zajmuje wielką powierzchnię, to jest tu dziś niemiłosiernie dużo osób! Po około piętnastu minutach nadaremnego szukania opadłam zmęczona na ławce. Po chwili wpadłam na najprostszy i oczywisty sposób. Wyjęłam z kieszeni spodni telefon i wybrałam numer do Scotta.

pierwszy sygnał

drugi sygnał

trzeci sygnał

czwarty sygnał

piąty sygnał

Tu poczta głosowa nag...

Świetnie. Chyba znowu muszę wracać sama.

                                                                      *  *  *

- Lizzy, nie idź tam - ględzi Scott. Jest on sceptycznie na to nastawiony.

-Daj spokój, Niall jest w porządku - tłumaczyłam mu, dalej stojąc przed szafą wybierając strój na dzisiejszy wieczór.

-Ugh...to przynajmniej ubierz się seksownie... - wymamrotał. Po chwili wyjęłam z szafy krótką sukienkę do kolan, na co mój przyjaciel się skrzywił. - Nie, nie ma nawet mowy. Daj to gówno, ja ci coś wybiorę! - powiedział i wyrwał mi z rąk sukienkę.

Podszedł do szafy i ze skupieniem wszystko oglądał. Po jakimś czasie wybrał sukienkę w kwiatki, która kończy się przed kolanami. Jak mam być szczera, to jest piękna.

- Może być... - odparłam od niechcenia. Nie mogę dać Scottowi satysfakcji, że zna się na modzie i wie, co z chęcią założę i będzie odpowiednie. Wzięłam 'kreację' od przyjaciela i założyłam. Jak już kiedyś wspominałam, nie wstydzę się Scotta.- Wiesz, trochę jest późno i zapewne nie grzeje słoneczko...-powiedziałam z sarkazmem dając mu do zrozumienia, żeby wybrał mi jakąś kurtkę, bluzę czy coś.

-Okej...- powiedział i podszedł do szafy, ponownie szukając w niej nakrycia. - Nie złość się za dzisiaj. Obiecuję, że więcej się to nie powtórzy... -zapewnił mnie.

-Dobra, ale obiecujesz? - upewniłam się, na co mój przyjaciel pokiwał twierdząco głową.-Naprawdę, po godzinnej jeździe jestem zmęczona i nie chce mi się wraca na desce do domu, serio - zaśmiałam się razem z moim przyjacielem.

-Wydaje mi się, że to doda twojemu strojowi pazurków - powiedział i pokazał mi skórzaną, czarną kurtkę. Do tego podał mi czarne conversy za kostkę, efekt końcowy jest świetny. - Wyglądasz bosko, nie zdziwię się jeśli Horan będzie chciał cię przelecieć...- powiedział na co ja delikatnie uderzyłam go pięścią w ramię. Nie chce tego robić w najbliższym czasie, a już na pewno nie z chłopakiem ze szkoły, bo różne to potem bywa.

-Dzięki. Od teraz jesteś moim prywatnym stylistą - powiedziałam na co oboje się zaśmialiśmy.

-Okej, idź już bo się spóźnisz! - ponaglił mnie.

Szybko opuściłam pokój, a następnie dom. Szybkim krokiem przemierzam ulice, już ciemnego Londynu. Większość sklepów już jest zamkniętych, otwarte są tylko całodobowe i centrum handlowe. Po kilku minutach docieram do ustalonego miejsca. Siadam na ławce przed szkołą i czekam.

Niall już jest spóźniony 15 minut. Może mnie wystawił? To żart, kolejny wredny żart od strony bandy Styles'a? Nie wierzę, to nie może być prawda.

Usłyszałam za sobą czyjeś ciche śmiechy. Odwróciłam się, aby sprawdzić kto to. Ujrzałam tam trzy postacie- Harry'ego, Louisa i Nalla. Każdy z nich trzyma w ręku pojemnik.

-Niall...co tu jest grane? - zapytałam przestraszona.

-Niespodzianka! - krzyknęli wszyscy razem, a następnie wylali na mnie zawartość pojemników, która okazała się czerwoną farbą.

_____________________

school enemy | harry stylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz