Mimo tego, co się ostatnio między nami stało, nadal rozmawiałam z Liamem normalnie. Momentami nawet udawałam, że nic się nie stało. Nie zamierzałam zrezygnować z pracy i znajomości z nim. Był moim jedyną osobą, z którą mogłam spotykać się nawet po pracy. Potrzebowałam kogoś, komu mogłam zaufać. Lucas poza agencją nie wykazywał zainteresowania moją osobą. Nie rozmawialiśmy na prywatne tematy, więc nawet nie próbowałam mówić mu nic o swojej rodzinie. Dzielił się ze mną wiedzą o fotografii, ale to wszystko, na co mogłam liczyć z jego strony. Nie to, żebym oczekiwała od niego jakiegokolwiek zrozumienia. Jednak podczas sesji z nim bywało dziwnie. Miałam nadzieję, że niedługo będę mogła zacząć pracować sama.
– Nadal będziemy jadać razem kolacje? - Liam spojrzał na mnie rozbawiony.
Cała sytuacja z wczoraj bardzo go bawiła. Nie powinnam się dziwić. Nie chciał przyjąć do wiadomości, że go odrzuciłam. Zapewne wolałby, żeby nikt nie dowiedział się o jego porażce. Mógł spać spokojnie. Nie zamierzałam chwalić się tym, że go spławiłam. Poza tym Liam był osobą, której mogłam zwierzyć się ze swoich problemów. Miałam wrażenie, że mnie rozumiał, mimo że niewiele mówił, gdy żaliłam mu się na swoją matkę. Musiałam komuś opowiedzieć o tym, z czym mierzyłam się od kilku lat. Uwierzyłam, że gdyby była taka konieczność, Liam znalazłby jakiś sposób, żeby mi pomóc. Możliwe, że byłam naiwna, bo niby czemu miałby przejmować się obcą dziewczyną i jej rodziną. Miał własne problemy, z którymi musiał sobie radzić, jak każdy.
– Obiady. - Zaśmiałam się.
Wolałam nie dawać mu do zrozumienia, że zmieniłam zdanie co do naszej relacji. Nie zamierzałam się z nim przespać. To się raczej nie zmieni. Zniszczyłabym przez to naszą znajomość, a wolałam mieć w Liamie przyjaciela, niż wroga. Obawiałam się, że szybko pozbyłby się mnie z firmy. Potrzebowałam kogoś po swojej stronie. Nie umiałam zawierać nowych znajomości i wcale nie chciałam. Do tej pory dobrze radziłam sobie sama. Dopuszczenie do siebie szefa dużo dla mnie znaczyło. Podobało mi się, że nie trzymał swoich pracowników na dystans. Dzięki temu nie stresowałam się swoją pracą. Liam miał dobry kontakt z każdym w firmie, ale też z modelkami uczestniczącymi w sesjach zleconych przez naszych klientów.
– Psujesz całą zabawę, Piegusie.
Nie lubiłam, gdy ktoś wypominał mi kolor włosów i wspominał o moich piegach. Nie miałam wpływu na swój wygląd. Nasłuchałam w szkole wystarczająco dużo wyzwisk na temat swojego koloru włosów, żeby nie zareagować inaczej niż złością na przezwisko wypowiedziane przez Liama. Wiedziałam, że nie miał nic złego na myśli, ale już wspomniałam mu kilka razy, że w ten sposób mnie drażnił. Miałam wrażenie, że robił to specjalnie. Oby zdawał sobie sprawę z tego, że któregoś dnia w końcu się obrażę. Nie musiałam się do niego odzywać poza pracą. W ogóle pewnie lepiej byłoby, żebym nie spotykałam się z nim w miejscach publicznych. W końcu zacznie się gadanie innych na nasz temat. Nawet nie wiedziałam, czy Liam był z kimś w związku. Zapewne nie, skoro dużo czasu spędzał w towarzystwie innych kobiet.
– Miałeś tak do mnie nie mówić. - Szturchnęłam go.
– Ale ładny z ciebie Piegus.
Słaby komplement. Poza tym nie musiał udawać, że mu się podobałam. Wiedziałam, że byłam w guście niewielu facetów, o ile byli jacyś, którym mogłabym się podobać. Nie starałam się jakoś szczególnie. W porównaniu do moich rówieśniczek nigdy nie uganiałam się za chłopakami. I tak mnie, nie chcieli. Nie wzdychałam również do nich na każdym kroku i nie ośmieszałam się tylko po to, żeby zwrócili na mnie uwagę. Wolałam być sama niż starać się o zainteresowanie kogoś, kto mnie nie doceniał. Poza tym chłopcom w moim wieku zależało tylko na seksie. Szybko nudzili się swoimi dziewczynami.

CZYTASZ
Hayden.
Lãng mạnMiałam wyjechać tylko na chwilę, zarobić trochę kasy i wrócić do domu. Niestety oprócz siostry, nie miałam nic, co mogłoby sprawić, że chciałabym wrócić. Tutaj miałam ludzi, przy których czułam się dobrze, dla których coś znaczyłam. Hayden musiała...