Zdenerwowana wbiegłam do mieszkania Cola. Nie interesowało mnie, że nie zapowiedziałam wcześniej swojej wizyty. Musiałam od razu wyjaśnić z nim kilka spraw, a przede wszystkim porozmawiać o swoim wyjeździe do rodziny. Nie mogłam pozwolić, żeby myślał, że planowałam go zostawić. Niby czemu miałabym to zrobić? Czułam się dobrze w jego towarzystwie. Cole spojrzał na mnie zaskoczony, ale wcale nie zamierzałam tłumaczyć, czemu przyszłam tutaj zdenerwowana.
– Jesteś durniem! – wrzeszczałam na niego.
Nie rozumiałam, że był tak głupi, że mógł pomyśleć, ze mój wyjazd do domu oznaczał koniec naszego związku. To normalne, że zamierzałam odwiedzić swoją rodzinę. Może nie przepadałam za matką i szczerze mówiąc, nie miałam ochoty na spotkanie z nią, ale kochałam swoją siostrę i chciałam się z nią zobaczyć. Liczyłam, że ucieszy się z możliwości spędzenia razem czasu. Planowałam zabrać ją na kilka dni za miasto. Nie zastanawiałam się, z kim przez ten czas zostanie matka. Była dorosła i powinna umieć o siebie zastać. Miałam jej za złe, że musiałam szybciej dorosnąć i wziąć odpowiedzialność za siebie oraz siostrę.
– Bo cię kocham? - Patrzył na mnie.
Doskonale wiedział, o co mi chodziło. Miałam wrażenie, że Cole myślał, że zamierzałam opuścić Chicago i wrócić do rodzinnego miasta. Na pewno nie. Nic mnie tam nie trzymało poza Avery, ale ona też kiedyś stamtąd wyjedzie. Nie mogłam pozwolić, żeby tam została. Nie czekało ją nic w mieście, gdzie się urodziłyśmy. Wierzyłam, że moja siostra dostanie się na dobre studia i ułoży sobie życie. Miała szansę osiągnąć coś więcej niż ja. Miałam nadzieję, że zrozumie, że zamierzałam zabrać ją z domu dla jej dobra.
– Bo nie wyjeżdżam na stałe! Potrzebuję pobyć z mamą i siostrą!
– Nic nie powiedziałaś.
O wszystkim miałam mu mówić? Bez przesady. Poza tym, gdyby poczekał kilka dni, dowiedziałby się ode mnie o tym, co planowałam. Cole musiał zrozumieć, że do tej pory nikomu nie musiałam się tłumaczyć. Robiłam, co chciałam i nikogo to nie interesowało. I dobrze mi z tym było. Potrzebowałam dużo czasu, żeby nauczyć się życia w związku, a on powinien uzbroić się w cierpliwość. Dużo cierpliwości. Wiedziałam, że będzie się ode mnie oczekiwać pewnego zachowania, ale nie dam się ograniczyć.
– Bo nie wiedziałam, kiedy uda mi się ustalić urlop. Ty mi się nie tłumaczysz z każdego wolnego dnia.
Mój facet często nie miał dla mnie czasu i jakoś nie miałam z tym problemu. To, że byliśmy w związku, nie znaczyło, że mieliśmy poświęcać sobie każdą chwilę. Bez przesady. Nie byliśmy w szkole średniej, żeby nie potrafić nacieszyć się sobą przez kilka godzin. Poza tym związek nie powinien nas ograniczać. Cole nie miał o co być złym. I tak dowiedziałby się o moim wyjeździe. Nie zamierzałam uciec bez słowa. Tym bardziej że wrócę za kilka dni. Nie rozumiałam, czemu robił z tego aferę, ale nie będę udawać, że nic się nie stało. Mogliśmy to sobie wyjaśnić. Nie potrzebowałam kłótni. Podejrzewałam, że odbędę ich kilka po pojawieniu się w domu rodzinnym.
– Ale ty wyjeżdżasz. Kiedy chciałaś mi powiedzieć? - Spojrzał na mnie, krzyżując ramiona na torsie. – W dniu wyjazdu? Czy gdy dojedziesz do domu? Jestem twoim chłopakiem, a o twoich planach dowiaduję się ostatni! Mam prawo być zły!
– Nie masz! – wrzasnęłam.
Jeśli tak dalej pójdzie, to pokłócimy się na dobre i na pewno nie będę rozmawiała z nim, do powrotu do Chicago. Jeśli naprawdę myślał, że chciałam od niego odejść, to był głupi. Zresztą nie potrzebowałam wyjeżdżać, żeby się z nim rozstać. Takie rzeczy załatwiało się twarzą w twarz. Widocznie poprzednie związki Cola wyglądały nieco inaczej niż nasz. Potrafiłam załatwiać sprawy twarzą w twarz i wkrótce się o tym przekona. Wystarczyło, że wkurzy mnie bardziej.

CZYTASZ
Hayden.
RomanceMiałam wyjechać tylko na chwilę, zarobić trochę kasy i wrócić do domu. Niestety oprócz siostry, nie miałam nic, co mogłoby sprawić, że chciałabym wrócić. Tutaj miałam ludzi, przy których czułam się dobrze, dla których coś znaczyłam. Hayden musiała...