Tydzień temu razem z ojcem podjęłam decyzję o umieszczeniu matki w ośrodku. Podobno odbyła rozmowę z byłym mężem o leczeniu, którego nie chciała podjąć. Nie mogliśmy czekać dłużej. Musieliśmy, działać, jeśli nie chcieliśmy mieć jej na sumieniu. Dzwoniła dwa razy do Avery, grożąc, że zrobi sobie krzywdę i z pożegnaniem. Nie mogłam pozwolić, żeby grała na uczuciach mojej siostry. Nie, gdy wspomniała o powrocie do domu w trybie natychmiastowym. Oznajmiła mi o tym w nocy, gdy przyszła do mnie z płaczem. Musiałam działać. Dzięki Liamowi i Colowi udało nam się znaleźć dobry ośrodek w Chicago i ludzi, którzy wierzyli, że mojej matce dało się jeszcze pomóc. Postanowiłam się z nią zobaczyć. Chciałam tylko przekonać się, że pobyt w ośrodku mógł sprawić, że poczuje się lepiej, chociaż w to wątpiłam. W porównaniu do innych nie robiłam sobie nadziei.
– Cześć, mamo.
Byłam zaskoczona. Spodziewałam się obskurnych ścian i tego, że będzie nafaszerowana lekami oraz ubrana w biały fartuch. Pomieszczenie było przytulne. Przez chwilę odniosłam wrażenie, że wyglądało lepiej niż salon w naszym domu. Mama miała swoje ubrania tyle, że ktoś zadbał o to, żeby były czyste. Tak samo, jak ona. Nie było śladu po tłustych włosach, które widywałam prawie każdego dnia, gdy jeszcze z nią mieszkałam. Wizualnie matka wyglądała lepiej, ale to nie znaczyło, że zmieniło się jej zachowanie. Nadal była chora i potrzebowała leczenia. Miałam nadzieję, że to zrozumie.
– Hayden dlaczego? - Spojrzała na mnie.
– Co?
– Tu jestem.
Wiedziałam, że miała do mnie żal. Pewnie wmówiła sobie, że chciałam się jej pozbyć. Przecież wcale nie zależało mi na jej dobrze. Nie zostałam z nią. Avery to zrobiła i zachowanie rodzicielki w ogóle się nie zmieniło. Coraz bardziej traciła kontakt z rzeczywistością. Ignorowała otoczenie, a pieniądze z jej konta znikały w szybkim tempie. Nie płaciła żadnych rachunków. Wiedziałam o tym, bo co jakiś czas dzwoniłam do firm, żeby o to zapytać. Musiałam robić opłaty, żeby nie siedziała w ciemnościach, ale nie chciałam, żeby wiedziała, że to dla niej robiłam. Niewiele to zmieni w naszej relacji. I tak zawsze będę tą gorszą córką. Przyzwyczaiłam się do tego.
– Dla twojego dobra.
– Dbałam o was.
Nie, nie dam wciągnąć się w tę rozmowę. Jednak nie potrafiłam się powstrzymać. Miałam ochotę wypomnieć jej wszystkie błędy, ale to i tak nic by nie zmieniło. Chciałam, tylko żeby zrozumiała, że wcale nie było nam z nią dobrze. Niezależnie od tego, co mówiła moja siostra, to była nieprawda. Zamiast skupić się na sobie, cały czas przejmowała się matką.
– Poważnie? Mamo, Avery się tobą opiekowała, zamiast skupić się na nauce.
– Wyjechałaś – powiedziała z wyrzutem.
– Tak i dzięki temu twoja córka dostała się na studia malarskie. Robi to, co lubi. - Uśmiechnęłam się. – Żyje jak dziewczyny w jej wieku i jest cholernie odpowiedzialna. Jestem z niej dumna.
Chciałam, żeby Avery zdobyła wykształcenie, dzięki czemu miałaby lepsze życie. Mogła coś osiągnąć. W porównaniu do mnie nie musiała brać pierwszej lepszej pracy, żeby mieć się za co utrzymać. Nie musiała pracować, dopóki nie ukończy studiów. Poza tym w końcu odnalazła się w Chicago. Miała znajomych, z którymi często wychodziła na miasto. Przestała czuć się samotna i to było dla mnie najważniejsze.
– Dbałam o was.
– Mamo, nie miałyśmy pieniędzy.
– Ojciec płacił.
Jasne i to niby miało załatwić wszystkie nasze problemy? Chyba nie zdawała sobie sprawy z tego, że poza pieniędzmi na dom potrzebowałyśmy jeszcze jedzenia i nowych ubrań. Byłyśmy nastolatkami, które nie chciały odstawać od swoich rówieśników, ale matka nie wiedziała, że to mogło być dla kogoś ważne. Sama nie starała się dobrze wyglądać. Niby po co, skoro większość czasu spędzała w domu.

CZYTASZ
Hayden.
RomanceMiałam wyjechać tylko na chwilę, zarobić trochę kasy i wrócić do domu. Niestety oprócz siostry, nie miałam nic, co mogłoby sprawić, że chciałabym wrócić. Tutaj miałam ludzi, przy których czułam się dobrze, dla których coś znaczyłam. Hayden musiała...