Obudziłam się przerażona w pozycji siedzącej. Udawałam, że jeszcze śpię. Miałam związane ręce i jechałam furgonetką. W duchu modliłam się by nikt, nie zauważył mojego przyspieszenia oddechu. Miałam także krótki łańcuszek na szyi. Znaczyło to tyle, że zostałam złapana i zostanę przeniesiona do laboratorium. Przegrałam wszystko. Moje życie właśnie się kończyło
– Kiedy się obudzi? – spytała jakaś kobieta. Jej głos dochodził z naprzeciw mnie
– Lada chwila. – odparł mężczyzna. – Amulet powinien powstrzymywać jej moce przez jeszcze kilkanaście minut.
Zauważyłam, że faktycznie potrafię już słyszeć ich myśli ani nie mogę użyć nowych zmysłów.
– Co może z nią być? – spytał mężczyzna, czułam na sobie jego wzrok.
– Jest wiele możliwości – odparła kobieta. – Najpewniej to psioniczna, u której błędnie poszły testy na psiocyty, a jej moc była tak chujowa, że nie zauważyła nawet, że ją ma. Najgorszy scenariusz zakłada, że to super złoczyńca o fałszywej tożsamości.
– Czyli, najpewniej, po prostu porwaliśmy niewinną nastolatkę?
– Oj... będzie mieć po dzisiaj traumę. Zwłaszcza po tamtym ataku psionicznym – odparła kobieta. – Zresztą, większość naszych aresztowanych to niewiniątka. Ludzie, którzy mieli pecha, że byli w posiadaniu złej mocy. – Pogłaskała mnie po głowie.
– Ale nic nie pobije jednego chłopaka sześć lat temu... – zaśmiał się.
– Którego?
– Tego, co zabijał spojrzeniem.
– Ach, pamiętam. W ogóle, słyszałeś o tym, co zrobili ostatnio zrobili Gniewni?
– Gniewni? – zdziwił się.
Skądś znałam tę nazwę, pewnie z telewizji. Wiedziałam na pewno że miała zdecydowanie mroczny wydźwięk.
– No to jest ta grupa super przestępców... wiesz dowodzona przez Mroczną Anielicę i tak dalej – wyjaśniła kobieta.
– A łapię – sapnął mężczyzna.
– No to oni... – Odgłos hamowania i gwałtownie otwieranych metalowych drzwi przerwał jego wypowiedź. Kilka osób ze stukotem wbiegła do środka.
– To jest napad! – krzyknęła trzecia postać.
Kilka osób wbiegło do furgonetki. Otworzyłam wtedy oczy. Była ich trójka i tamta dwójka ubrana w czarne garnitury, w furgonetce znajdowały się dwa kartony. Miałam pomysł na ucieczkę. Ryzykowny, bo musiałam odsłonić wszystkie karty i nie miałam pewności, czy nie zostanę postrzelona. Poza tym nie wiedziałam, czy mogę użyć tej mocy w ten sposób.
Gdy napaść skupiła się na garniturowcach, szukających czegoś w kartonach. Szybkim i niezgrabnym ruchem zdjęłam naszyjnik. Myśli ich i kierowcy napłynęły do mojej głowy. Dałam radę trzymać sześciu bez rozpraszania się i byłam w stanie od razu pamiętać o wyłączeniu ich. Nieistniejącą kończyną skupiłam się na mężczyźnie z pistoletem, próbowałam złapać go jak marionetkę, by wykonywał moje rozkazy. Było to trudne, jednak udało mi się odkryć sposób połączenia. Byłam jednocześnie sobą i nim. Jego ciało było moje.
Słyszysz mnie? – pomyślałam.
Co do kurwy?! – Głos mężczyzny zawitał w mojej głowie.
Sprawiłam, że jego palce pociągnęły spust pistoletu, którego pocisk zranił nogę jego towarzysza.
Z krzykiem upadł na ziemię, wywołując przerażenie z u wszystkich. Wybiegłam z wozu. Szybko postrzegłam, że znajdowałam się w lesie. Usłyszałam dźwięk wystrzału i poczułam pulsujący ból na ramieniu. Adrenalina zmusiła mnie do zignorowania uciążliwego kłucia, więc biegłam, ile sił w nogach.
Po kilku minutach upadłam. Jęknęłam z bólu, gdy poczułam skutek postrzału. Moja biała bluzka zaczęła barwić się na czerwono. Chociaż zapomniałam już o bólu kostki, ta znowu zaczęła wdawać się we znaki. Czułam się tak słabo. Zwłaszcza gdy zdałam sobie sprawę, że wylądowałam sama, w lesie, nie wiadomo gdzie, bez niczego poza ubraniami i jeszcze ze skrępowanymi rękami. Chciałam krzyczeć z frustracji, ale byłam zbyt osłabiona. Oddychałam ciężko. Z trudem się podniosłam, ból jak błyskawica przeszył moje ciało i zauważyłam znajomą roślinę obok mnie. Krzak krwawnika. Zerwałam garść i odciągnęłam ramię bluzki. Zobaczyłam całą ranę, a to automatycznie wzmożono ból. Była obrzydliwa; wyglądała jak brudna, czerwonobrunatna ścieżka, która rozlewała się czerwienią na całe ramię. Na szczęście w nieszczęściu kula przeleciała na powierzchni. Przyłożyłam do niej roślinę i syknęłam. Położyłam się na mchu. Widziałam gwiazdy, czując rwący ból postrzału i nie słysząc niczego poza szumem wiatru. Mój umysł był pustką.
■■■
Obudziłam się i od razu poczułam gorzej. Rana nadal mnie bolała, słońce paliło w skórę, a ja sama byłam głodna i spragniona. Krew zaschła i rana zaczęła cuchnąć oraz ropieć, wywołując u mnie odruch wymiotny. Opierając się o drzewo, z trudem wstałam. Musiałam wyglądać jak zombie z jakiegoś horroru: cała we krwi, brudna w ziemi czołgałam się żałośnie po zawilgoconej ziemi. Pierwszy raz byłam taka słaba i pierwszy raz ranna. Nie wiedziałam nawet gdzie. Nie miałam pojęcia, co robić. Myślałam tylko o tym, by znaleźć wodę.
Na pewno byłam już poszukiwana. Domyślili się mojej mocy i pewnie nawet znaleźli kulę w mojej krwi, do badań. Zacisnęłam dłonie na drzewie.
Czemu w ogóle szłam przed siebie? Znalazłam się w totalnej dupie. Może w końcu jakiś wilk wyczuje krew i zakończy mój bezsens. Uciekając przed laboratorium, jak totalny bezmózg, trafiłam z deszczu pod rynnę.
Bezsilnie osunęłam się na ziemię. Wtedy zobaczyłam opuszczony i zniszczony budynek. Z jego ścian wystawały zardzewiałe druty. Spojrzałam na, fioletowe już dłonie, z których zdążyła upłynąć już krew, na wiążący je sznur.
– Przynajmniej was mogę uratować...
Spróbowałam wstać, nie dałam rady. Zaczęłam pełzać ruin, zdzierając sobie kolana. Przełożyłam sznur przez druty i zaczęłam pocierać. Po chwili sznur pękł, a ja byłam wolna. Morale poszły w górę. Poczułam się senna, w końcu mój organizm musiał sobie radzić, po utracie krwi i przy pragnieniu. Odszukałam zacienione miejsce w ruinach i, osłabiona, zasnęłam.
Obudził mnie przyjemny chłód i wilgoć.. Krople deszczu spadały na ziemię. Były niczym życiodajny eliksir. Zerwałam się na nogi, gdy postrzegłam kałużę wody na wklęśnięciu kamienia Zaczęłam z niej pić. Woda przywróciła mi część siły.
Może jeszcze nie wszystko stracone? W końcu nadal nie trafiłam do laboratorium. Może uda mi się przypomnieć, jakie zioła były jadalne, i dam radę przeżyć w lesie, dopóki nie znajdzie mnie ktoś. Wystawiłam się na deszcz. Jego chłodne krople przyjemnie moczyły moją skórę i ubrania.
– Hej ślicznotko – powiedział pojawiający się znikąd głos mężczyzny. Nim zdążyłam się odwrócić, silnie ręce zacisnęły moje gardło. Próbowałam odepchnąć napastnika. Czarne kształty zaczęły pojawiać się przed moimi oczami. Gdy nagle wszystko stało się czarne.
Ponownie dziękuję Sutsui za korektę.
Swoją drogą mam teraz błąd wattpada, przez który gdy wchodzę na mój profil, widzę go jakby był zbanowany, jednocześnie widząc moje komentarze i książki. Ktoś inny też tak ma?
CZYTASZ
Cierp, aniołku
Mystery / ThrillerBetty żyje w świecie, gdzie mniej niż jeden procent społeczeństwa posiada moce psioniczne, wykształcająca się na początku dojrzewania. Jednak nieokiełznane są niebezpieczne, dlatego psionicy są zamykani w specjalnych ośrodkach OEOP. Betty nie...