Rozdział 20 - Wróciła

20 4 0
                                    


Zaczął się ten dzień, gdy czterdziestu trzech super złoczyńców brnęło przez las. Żaden z nas nie umiał się teleportować, od kąd droga się skończyła, szliśmy wytrwale. Łączył nas jeden cel, wpieprzyć ONP. Każdy z innego powodu. Jedni chcieli dokuczyć ZRP, inni szukali zemsty, wielu chciało czegoś zupełnie innego. Część szukała tego samego co ja. Cennej zamkniętej osoby. Chociaż mój całkowicie czarny kostium nosiłam pierwszy raz i tylko miejscowo składał się z psionicznego jedwabiu, czułam się w nim pewnie. Nawet jeśli wyglądałam w nim jak włamywacz, który chciał udawać księżniczkę.

Zerknęłam na Danę lecącą na anielskich skrzydłach. Prawdę mówiąc, zazdrościłam jej tej zdolności. Byłam zmęczona chodzeniem. Chociaż wiedziałam jaką osobą jest Nocna Anielica, czułam od niej determinację, większą niż kiedykolwiek. Nawet jeśli jej aura była demoniczna, jej serce wciąż napędza ją do uratowania ukochanej.

Podleciał do niej chłopak w zielonym kostiumie i zadał jej jakieś pytanie. Gdy zaczęła odpowiadać, przeraziła się i zasłoniła go swoim skrzydłem. Lśniący pocisk odbił się od niego. Nikt nie musiał oznajmiać ataku. Wszyscy ustawili się w pozycjach bojowych. Na przedzie stali psionicy, których można określić tankami. Za nimi mogący walczyć dystansowo. Zdolno do lotu, podnieśli mnie i resztę władców umysłu. Posadzono nas na drzewach. Naszym zadaniem było oglądanie pola bitwy i komunikacja z naszymi. Każda z nas wiedziała, kogo miała informować. Połączyliśmy się z nimi mentalnie.

Czterdziestu nieznanych superbohaterów pojawiło się znikąd na tyłach. Nim tanki zdążyły przybiec, czterech dystansowych zostało zabitych. Zobaczyłam jak bohater kontrolujący liście, atakuje od tyłu walczącego z kimś innym Devina. Zamiast ostrzec go. Weszłam w jaźń liściastego i zmusiłam go , by psioniką zapchał gardło rywala mojego towarzysza. Wiedziałam, że złamałam rozkazy. Wróciłam do wykonywania ich, informując jednego z dystansowych, że ma okazję do ataku w plecy. Właśnie zrobiłam okropną hipokryzję. Nocna Anielica zgranym obrotem, połączonym z wyrzuceniem piór ze skrzydeł, zabiła dwóch bohaterów. Gdy trzeci zaatakował ją od tyłu, złapała go za gardło. Zaczęła lecieć z nim wysoko ku górze, by zrzucić go sponad czubków drzew, prosto na trójkę jego towarzyszy. Dumna z siebie opadła na ziemię i zabiła kolejne pięć osób. Potrafiła oprzeć niemalże każdy atak, a jakikolwiek fizyczny atak odbijał się od jej kostiumu. Była maszyną do zabijania. Jednak na jej twarzy nie widziałam tej samej rozkoszy, którą czuła gdy zabijała zwykłych ludzi. Za każdym razem, gdy ktoś z połączonych ze mną umarł, moje wszystkie mięśnie się spinały. Nienawidziłam tego uczucia. Jednak najgorszy był strach, który się czuli. Chociaż starałam się, by wysłać komunikat do wszystkich, wiedziałam, że nie daję rady.

Gdy nagle poczułam ciepło. Moje drzewo płonęło Zauważyli mnie. Byłam zbyt wysoko by zeskoczyć.

– Pomocy! Ogień! – krzyknęłam mentalnie do Nocnej Anielicy.

Chociaż myślałam, że mnie zostawi, podleciała do mnie. Zgarnęła mnie. Ściągnęła bliżej ziemi i zrzuciła z wysokości metra. Wiedziałam, że znalazłam się w centrum bitwy. Przygryzłam wargi, gdy uderzyłam w plecy jedno czego z walczących. Krótkie spojrzenie wystarczyło, bym zorientowała się, że był to bohater, który posiadał zdolności ognia, który znalazł mnie wtedy na drzewie. Jednym miotnięciem ognia, pozbawił życia swojego rywala. Złapał mnie i przysunął plecami do niego. Przyłożył płonącą dłoń do mojego brzucha. Zajęłam się ogniem, krzycząc z bólu. On nie chciał pokonać mnie jak przeciwnika. Z jakiegoś powodu, chciał załatwić mi bolesną śmierć. Weszłam w jego umysł. Ból przy używaniu mocy ma psioników, był nikły przy paleniu żywcem. Przekierowałam jego płomienistą rękę na jego twarz. Krzyczał przez krótką chwilę, gdy runął na ziemię. Wraz z jego śmiercią, przestałam być żywą pochodnią. Jednak moje ubranie zostało spalone w wielu miejscach, odsłaniając czerwoną skórę. Gdy nagle walka ustawała. Z przerażeniem obejrzałam się dookoła. Resztki żywych bohaterów uciekły w las. Część super przestępców krzyknęło radości.

– Kto jest ranny? – krzyknął mężczyzna, w stroju jasno sugerującym bycie eskalepem.

Mnóstwo psioników zgłosiło się do niego. W tym ja. Ustawiliśmy się w kolejce, jak dzieci w szkolnej stołówce. Pomimo tego, że właście stoczyliśmy walkę, zabijaliśmy i zginęliśmy. Właściwie staliśmy pośród trupów. Eskalep dotykał czoła każdego rannego, a jego rany zabliźniały się. Co każdego pacjenta, zjadał duży kawałek czekolady, lub popijał nutridrinka. Gdy uleczył mnie, odeszłamby zgłosić Nocnej Anielicy, że z połączonych ze mną sześciu osób, dwójka zmarła. Łącznie było dziesięć ofiar.

Nie pozostała długa droga do ośrodka. Na miejscu gdy jeszcze biegliśmy drzwi, do środka otworzyły się, za sprawą psionika o mocach informatycznych. W porównaniu do pierwszego ten nie ukrywał, czym jest. Wyglądał z zewnątrz jak typowe więzienie. Jednak wnętrze było zupełnie inne. Wyglądało jak dziwne laboratorium. Budynek był zbudowany na planie koła. Miało cztery piętra. Poza parterem każde było wąską platformą. Za kołem znajdowały się komory z uśpionymi psionikami. Wyskoczyło na nas więcej nieznanych superbohaterów. Tym razem nie było jak ustawić się w sensowną pozycję. Taktyka była jedna, zabijać, by uwolnić uśpionych. Chociaż wiedziałam, że to złe, walczyłam też o własne życie. Walczyłamby uratować Calvina. Jakiś bohater rzucił się na mnie, weszłam w jego umysł, czując ból na całym ciele. Zmusiłam go by zaatakował, swojego towarzysza broni. Zaczęłam biec, by znaleźć miejsce, gdzie spał Calvin. Zobaczyłam schowek sprzątaczek. Weszłam do niego, by zobaczyć czy nie chowa się tam ktoś ranny. Odkryłam, że mam z nim możliwość zamknięcia się od środka, tak że mogłabym się w nim ukryć. Wpadłam na głupi pomysł. Czułam, że to jest ten moment, moment gdy uda mi się z nim skontaktować. Usiadłam po turecku i wyobraziłam sobie całe ja Calvina. Odleciałam razem ze swoją mocą prosto do jego umysłu.

Czułam, że byłam blisko niego. Czułam, że go spotkałam.

Jednak gdy udało mi się z nim skontaktować, ktoś jednak wszedł do schowka i przy pomocy swojej mocy doprowadził mnie do omdlenia.


Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Cierp, aniołkuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz