Rozdział 5 - Po raz pierwszy

76 7 16
                                    


Znalazłam się w nierealnej przestrzeni. Chociaż wszystko wyglądało rzeczywiście, wiedziałam że nie znajdowałam się w prawdziwym świecie. Podłoże było białe jak śnieg, jednocześnie istniejące i nieistniejące. Niebo wyglądało na nocne, jednak wokół było jasno. Byłam w dziwnym, świadomym śnie. Przede mną stała dziewczyna. Miała czarne włosy, które rozpływały się w powietrzu. Jej ciało zasłaniały kręcące się wokół niej kawałki materiału.

– Witaj, Betty – powiedziała, a za nią rozniosło się echo. – Jestem EAE. Od dziś będę cię obserwować i nie pozwolę, byś została zniewolona. Liczę że niedługo uda nam się znów spotkać.

Nim zdążyłam zareagować, obudziłam się. Głowa tak mocno mnie bolała. Tym razem byłam przypięta pasami na tylnym siedzeniu samochodu. Moje usta były zakneblowane taśmą klejącą, a ręce i nogi związane sznurem. Nie miałam na szyi medaliony blokującego moce, więc nie zostałam ponownie złapana. W samochodzie znajdowało się dwóch mężczyzn. Siedzieli na przednich siedzeniach. Jeden z nich myślał o tym, że chce w końcu dojechać na miejsce i się najebać, drugi snuł plany, jak mnie zgwałcić. Wniosek był jeden: zostałam porwana, najpewniej przez jakiś gansterów, którzy chcieli gdzieś mnie wywieźć i zrobić ze mną obrzydliwe rzeczy.Zgwałcić, a potem poćwiartować. Tak, na pewno.

Istniała spora szansa, że wiozą mnie do jakiegoś miasta. Co znaczyło że mogłabym zdobyć tam cokolwiek.

Kątem oka, przez przednią szybę zobaczyłam wielkie drzewo rosnące tuż obok drogi. W mojej głowie pojawił się szalony plan. Nim zdałam sobie sprawę, co zamierzałam zrobić, weszłam w umysł kierowcy.Zmusiłam jego kończyny, by skręciły prosto w drzewo.

– Co ty kur...! – Mężczyźnie przerwał huk wypadku.

Drzewo zgniotło maskę samochodu. Mężczyźni krzyknęli. Szyba zmieniła się w latające kawałki szkła. Zasłoniłam twarz dłońmi. Moja noga, brzuch i przedramię zostały ranne. Na dłoniach znalazła się krew, jednak nie należała do mnie. Adrenalina przyśpieszyła tetno. Wzięłam w dłonie kawałek szkła i niezdarnie zaczęłam rwać sznur na moich rękach. Jednak przez ograniczone ruchy,nacięłam skórę przy nadgarstku. Zacisnęłam mocniej dłonie na szkle. Gwałtowny ból uświadomił mi jak durny był to pomysł.Odwróciłam wzrok na sufit, by nie widzieć swojej krwi. Cięłam na oślep. Niezdarnymi ruchami udało mi się uwolnić ręce. Spojrzałam się na przód.

Nasiedzeniach, siedziały dwa trupy. Ich twarze i szyje były poprute kawałkami szkła, a to co zostało z maski zgniatało ich brzuchy.Zostałam mordercą. Zabiłam dwóch ludzi. Zawartość mojego żołądka, wyleciała z niego prosto do zaklejonych ust. Zerwałam taśmę klejącą z ust i wyrzuciłam zawartość żołądka.Zobaczyłam wtedy moje ręce. Z dłoni sączyła się krew, mieszającsię z krwią dwójki mężczyzn. Z nadgarstków obrzydliwie i niebezpiecznie wypływała krew. Umrę jeśli czegoż tym nie zrobię.W panice zaczęłam przypominać sobie wszystko o pierwszej pomocy ze szkoły. Przypomniałam sobie co mniej więcej trzeba było robić.Wzięłam kawałek szkła i ucięłam kawałek mojego ubrania.Niezdarnie i pomagając sobie ustami związałam kawałek materiału nad raną. Zacisnęłam tak mocno, jak potrafiłam. Ponoć w ten sposób spowolnię krwawienie.

Szarpnęłam za klamkę i wyszłam z samochodu. Potknęłam się i upadłam poddrzewem. Byłam złym człowiekiem.

Wtedy to stało się ponownie. Znane już mojej duszy uczucie. Dostałam ataku psionicznego. Strach i rozpacz mieszały się w ekscytacją.Wstrząsnęły mną niekontrolowane konwulsje Straciłam czucie w kończynach. Serce boleśnie obijało się o żebra.

Oni mnie porwali. Chcieli mnie skrzywdzić. Możliwe że byli poszukiwanymi gangsterami.

– Uspokój się, Betty... musiałaś się bronić. Mogli cię po tym zabić...słyszałaś takie akcje w wiadomościach – mówiłam do siebie,zakładając dłonie na swoją twarz.

Cierp, aniołkuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz