Nie mogłam wierzyć własnym oczom. To naprawdę był on. Nawet jeśli przez te wszystkie lata się zmienił, wciąż stał przede mną. Miał dwie nogi i ręce, korpus i głowę. Jego wciąż tak samo jasnobrązowe włosy, spływały z głowy aż do ramion. Pomimo zamkniętych oczu, zdawał się wszystko obserwować. Pomimo mojego ohydnego stanu psychicznego, kąciki ust podniosły się do góry.
– Calvin? – powiedziała ze łzami w oczach.
– Betty – zaczął iść w moją stronę, wciąż bez odsłaniania powiek.
Staliśmy tuż przy sobie, rumieniąc się. Żadne z nas nie wiedziało, co powiedzieć. Nawet jeśli widzieliśmy się mentalnie, to nie to samo co prawdziwe spotkanie. Nie mówiąc o tym, że przez stracenie przytomności nie pamiętałam tego.
– Otworzysz oczy? – spytałam.
– Nie mogę – odparł cicho.
Nim zdążyłam spytać „czemu", usłyszałam krzyk Nocnej Anielicy.
– Odwrót! Zaraz będzie tu Bombartier! – krzyknęła.
Wszyscy momentalnie zaczęli wybiegać, popychając mnie i Calvina. Złapałam Calvina za rękę i zaczęłam biec z nim do wyjścia. Ponowny podskok adrenaliny, nie pozwolił mi myśleć o śmierci EAE.
Biegliśmy przez kilkanaście minut, gdy zdyszani stanęliśmy przy leśnej dróżce.
Upadłam pod drzewem, ze zmęczeniem łapiąc powietrze. Sprawdziłam, czy w moim stroju, nadal było to, co przygotowałam wcześniej. Na szczęście była. Użycie małej, metalowej butelki było dobrym pomysłem. Oglądając się czy nikt nie patrzy i nie zacznie ode mnie sępić, jednym łykiem wypiłam połowę mojego izotonika. Zerknęłam na Calvina obok mnie, wsunęłam butelkę w jego dłoń, mówiąc ciche"ci". Przyłożył usta do butelki. Wciąż miał zasłonięte oczy. Musiałam mu jakoś z tym pomóc. Musiał mieć duży powód, skoro je zasłaniał. Zaczęłam się rozglądać. Zobaczyłam bandanę powieszoną na drzewie. Nie sądziłam, że jesteśmy na tyle blisko miasta, by ktoś tu biegał. Musiała być pocieszona dosyć niedawno. Wzięłam ją.
– Obwiąże ci oczy... – powiedziałam – to raczej nie higieniczne i niezbyt sterylne, ale na razie wystarczy, żebyś nie musiał mieć ich ciągle zamkniętych.
Calvin kiwnął głową. Obwiązałam mu ją na wysokości oczu.
– Dziękuję – powiedział cicho.
Położyłam głowę na jego ramieniu. Nie czułam się tak, jakbym nie widziała go od tak dawna.
– Ok gamonie! – krzyknęła Nocna Anielica, unosząc się do góry – Transport stąd będzie za kilka minut. Do tego czasu chętnie rekrutuje kilku z was do mojej drużyny – uśmiechnęła się i opadła na ziemię.
– Chodź – powiedziałam co Calvina, złapałam go za rękę i pociągnęłam go do Dany.
– Co? – spytała, patrząc na mnie.
– To jest Calvin – powiedziała wskazując na niego. Calvin pomachał jej – jest moim przyjacielem z dzieciństwa, który kilka lat temu, został zamknięty w ONP. Mogę go zatrzymać? – spytałam.
– Ma moc powiązaną z wybuchami, wykrywaniami czy dawaniem znać o sobie? – spytała.
– Nie – powiedział Calvin – żadna z tych... – Spojrzał się w bok.
– Dobra... możesz go zatrzymać – odparła ale pamiętaj, żeby go karmić i sprzątać jak nasra w domu. Nie patrz się na mnie w ten sposób. Ludzie, którzy spędzili kilka lat w ONP, zapominają o zachowaniach społecznych. Serio dziwię się, że chcesz zaryzykować przygarniając kogoś, kto był tam latami.
CZYTASZ
Cierp, aniołku
Mystery / ThrillerBetty żyje w świecie, gdzie mniej niż jeden procent społeczeństwa posiada moce psioniczne, wykształcająca się na początku dojrzewania. Jednak nieokiełznane są niebezpieczne, dlatego psionicy są zamykani w specjalnych ośrodkach OEOP. Betty nie...