Weszłam do mojego pokoju, zamykając za sobą drzwi. Ustalanie szczegółów ataku było tak męczące. Rzuciłam się w pościel, próbując zasnąć. Coś z tyłu głowy nie dawało mi spokoju, nie zrobiła czegoś ważnego. Wstałam. Po raz pierwszy od wielu lat zapomniałam pomodlić się przed snem. Nie chciało mi się, jednak wiara była silniejsza od zmęczenia ciała. Stanęłam przed oknem. Złożyłam ręce i szukając gwiazd, za zabitym deskami okna, zaczęłam modlitwę. Modliłam się o odbicie Calvina i przeżycie skoku. Tym razem czułam świetlistą obecność słabiej niż kiedykolwiek.
◊◊◊
Następnego dnia patrzyłam się na przejeżdżające samochody, przez zabite deskami okno. Przez ciągłe siedzenie w pokoju i stres związany z tym wszystkim, czułam się jak mysz w pudełku, wrzucona do siedliska węży. Czemu nie mogłam mieć normalnego życia? Usłyszałam otwieranie drzwi i kilka kroków obitych metalem butów. Nocna Anielica złapała mnie za ramię.
– Co siedzi w twojej głowie? – spytała. Chociaż jej ton brzmiał normalnie, czułam w nim dziwny mrok.
– Co masz na myśli?
– Przez wiele lat ukrywasz moc przed całym światem. Czytasz w myślach, chociaż nie umiesz podstaw. Pomimo moich ostrzeżeń, decydujesz się ruszyć na akcję. Jak ty działasz?
– Po prostu coś kazało mi to zrobić...
– Te akcje są bardzo niebezpieczne. Jesteś psionikiem, dopiero odkrywającym swoją moc. Ta akcja, może zakończyć się tragedią dla ciebie. Poza tym potrafiłabyś w ogóle zabić? Wiem, co chcesz teraz powiedzieć. "Zabicie jest łatwe" i dać mi przykłady, w stylu "nożem w krtań" czy "deską w skroń". Prawda jest jednak skomplikowana. Trud zabicia nie jest w nim samym, lecz w psychice. Gdy robisz to pierwszy raz, twój umysł będzie budził w tobie więcej empatii, niż doświadczasz przez całe życie, staniesz się jednym wielkim wahaniem. Spowodowanie jakiejkolwiek śmierci wprowadza trwałe zmiany na psychice, nie każdy potrafi się z tym pogodzić.
– Zabiłam już – powiedziałam cicho.
– Kiedy? Przypadkiem czy umyślnie?
– Zrobiłam to instynktownie... Gdy zaczęłam uciekać przed ZRP, dwójka mężczyzn postanowiła mnie porwać... wątpie by wiedzieli o tym, że jestem psionikiem... – Moje oczy zeszkliły się, więc schyliłam głowę w dół – gdy jechaliśmy, przejęłam nad jednym z nich kontrolę i wjechałam w drzewo... Patrząc na ich rany, wątpię by dało się ich uratować...
– Jak się po tym czujesz?
– Oni albo ja... Nie miałam wyjścia
– Cóż... jeśli chcesz... szykuj się na jutrzejszy atak... – Odeszła.
◊◊◊
Mroźny wiatr poranka , muskał moje policzki. ONP znajdował się w lesie, z dala od miasta. Ukrywaliśmy się pośród drzew. Dwóch mężczyzn, pilnowało wejścia do środka. Spodziewałam się, że ośrodek będzie wyglądać jak moloch łamania praw człowieka. Przypominał bardziej fabrykę butów. EAE weszła w umysł jednego ze strażników, sprawiając, by nabrał ochoty na oglądanie przyrody. Weszłam w jaźń drugiego, sprawiając by"przypomniał sobie o konieczności wejścia do środka", otwierając nam wejście. Gdy drzwi się otworzyły, zdał sobie sprawę, że otworzył je bez powodu. Jego głowę wypełnił ból, wylewający się do mojego umysłu. Krzyknęłam, wywracając się i wychodząc przy tym z ukrycia. Osunął się na ziemię, a z wszystkich otworów jego ciała wyleciała krew. Drugi rzucił się, by rozpocząć alarm. Jego życie zostało zakończone ciosem kryształowych piór. Chociaż wiedziałam, że mord był wpisany w ten atak, mój żołądek chciał wyrzucić zawartość. Mak i Nocna Anielica wbiegli do środka. Przed oczami mignął mi jej uśmiech, którego nie zapomnę do końca życia.
– Sorry myślałem, że wyszłaś z tego strażnika – powiedział Devin, podając mi dłoń.
– Co ty mu zrobiłeś? – spytałam, wstając z jego pomocą. W środku budynku zaczął się alarm.
– Sprawiłemby własne ciśnienie krwi go zabiło – odparł i wbiegł do środka. Ruszyłam za nim.
Nie spodziewałam się, że w mogło być tu aż tylu strażników. Wszystko szło, jak planowaliśmy. Nocna Anielica pozbywała się strażników, szło jej to tak dobrze, że biały korytarz stawał się czerwony i przykrywany piórami. Mak kradzioną mocą, wywoływał spięcia kabin, w których uśpieni byli niebezpieczni psionicy. Biegłam korytarzem, szukając pokoju zarządzania ośrodkiem. Chociaż słyszałam paniczne myśli, kończące się nagłym urwaniem. Chociaż zapach krwi nachalnie wpadał do mojego nosa, usiłowałam nie myśleć śmierci dookoła mnie. Strażnik zagrodził mi drogę i wycelował do mnie z broni. Nim zacisnął za spust, weszłam w jego umysł i uderzyłam jego głową o ścianę. Nie chciałam go zranić, tylko zdezorientować. Weszłam do upragnionych drzwi.
Było to zwyczajne biuro, przy komputerze siedziała kobieta. Gdyby nie jej reakcja, pomyślałabym, że to zwykły gabinet księgowego. Jednak ta cisnęła w dłoniach kij baseballowy i zamierzała się do rozwalenia komputera. Nie miałam czasu na przemyślenie reakcji. Zrobiłam coś głupiego. Weszłam w jej umysł, gdy zamachnęła się i przekręciłam dłonie tak, by uderzył w drugą stronę. Zrozumiałam, to co zrobiłam, dopiero gdy było za późno. Nie dało się już tego cofnąć. Jeden ostateczny i nieodwracalny ruch. Zabiłam ponownie. Zwłoki z roztrzaskaną głową leżały na podłodze, zakrwawiony kij turlał się po podłodze. Kawałki mózgu trafiły w moje nogi. Upadłam na ziemię. Zabiłam kogoś niewinnego. Zabiłam kobietę, która nie chciała mnie zranić, chciała tylko bronić swojej strony. Zawartość mojego żołądka opuściła go, pozostawiając gorzki smak w moich ustach.
Teraz nie zabijałam już w samoobronie, teraz zabijałam dla informacji. Teraz nie byłam dziewczyną, która dostała złą moc, byłam super przestępcą.
Wstałam, potykając się o zwłoki. Wyciągnęłam pendriva i skopiowałam na niego zawartość komputera. Nie mogłam wyszukać informacji o nim tutaj, wtedy ZRP wiedziałoby, że szukam go. Stałam się tak nieczysta, że nie chciałam spierdolić tej jednej rzeczy, w której mogłabym zdziałać. Gdy ładowanie osiągnęło sto procent, wyciągnęłam pendrive i schowałam go. W drzwiach pokoju pojawił się strażnik, celujący do mnie z broni. Spuścił spojrzenie na zwłoki, przykładając palec na spust. Zasługiwałam na to, żeby mnie zabił? Byłam mordercą. Poza tym miałam dysk z danymi. Gdyby mnie zabił, Nocna Anielica mogłaby zabrać dysk i uratować Calvina bez ze mnie. Palec mężczyzny zaczął naciskać na spust. Dotarło do mnie, że w tym stanie po śmierci trafię do Wielkiego Mrocznego. Nie mogłam skończyć jako część niego. Musiałam się bronić. Weszłam w umysł strażnika i ugięłam jego ręce, by postrzelił się w udo. Usłyszałam trzask kości udowej. Poczułam jego ból. Słyszałam jego przerażone myśli. Gwałtowny, ogromny i rwący. Upadł na ziemię krzycząc. Krew tryskała niczym fontanna. Jego ból i panika zniknęła. Wiedziałam, co to oznacza. Zabiłam go. Ponownie zakończyłam czyjeś życie. Czemu umarł? Miał tylko upaść i dać mi uciec. Przypomniałam sobie to, czego uczyłam się w szkole kilka lat temu. W układzie krwionośnym znajdowała się tętnica nazwana tętnicą udową. Była ogromna i wystarczyło kilka sekund wypływu z niej krwi, by zabić człowieka. Pocisk albo ją przebił, albo zrobił to odłamek kości. Miałam zaskakująco talent do zabijania. Powstałam po to, by być złą i zabijać? Czy istniało słowo, określające to jak bardzo siebie nienawidziłam? Może jeśli teraz umrę, będzie to łaska dla świata?
Jednak nie mogłam stracić swojego ja, nie dowiadując się prawdy o Calvinie. Weszłam na komputer i zaczęłam wyszukiwać różnych, przypadkowych imion. Nawet jeśli zapisywali wyszukiwanie, Calvin byłby jednym z wielu. Wyszukałam dziesięć różnych imion i dziesięć lokalizacji ośrodków. Zostawiłam włączone informacje, gdzie znajdował się chłopak, o imieniu Weron. Trawiłam prawdę o Calvinie. Zaczęłam wychodzić z ośrodka, zmuszając ostatniego żywego strażnika, do strzelania w sufit. Moje buty zamokły w kałużach krwi. Tej odpowiedzi się obawiałam. Calvin znajdował się w ONP.
W jednym z najbardziej strzeżonych ONP.
W Nomine Pacis.
CZYTASZ
Cierp, aniołku
Mystery / ThrillerBetty żyje w świecie, gdzie mniej niż jeden procent społeczeństwa posiada moce psioniczne, wykształcająca się na początku dojrzewania. Jednak nieokiełznane są niebezpieczne, dlatego psionicy są zamykani w specjalnych ośrodkach OEOP. Betty nie...