Rozdział 24 - Uno

28 5 0
                                    


Światło poranka wpadało przez okno, na zielony materiał. Pusta po utracie EAE wciąż bolała tak samo. Smutek tłumił się w głębi mojego serca, a ja modliłam się, żeby nie wybuchnął. Ostrożnie zaznaczyłam linie z planu na psionicznym materiale, ocierając łzy próbujące uciec w moich oczu. Spokojnie Betty, to wcale nie tak, że źle narysujesz, źle utniesz i zmarnujesz prawie najdroższy materiał świata. Spojrzałam ukradkiem na Calvina. On naprawdę dużo spał. Moc władcy umysłu z OEOP nadal na nim była? Jak mogłam mu pomóc? Wróciłam do kreślenia. Najgorzej będzie jeśli naprawdę jest w nim tamten czar i zapadnie w śpiączkę. Ktoś zapukał do drzwi i wszedł nim zdążyłam powiedzieć "proszę". Osobnikiem tym był Devin. Złapałam gumkę do ścierania, by nią w niego rzucić. Krew w mojej dłoni zaczęła piec. Puściłam i syknęłam, zaciskając dłoń.

– Pieprz się, twoje wchodzenie bez pukania i kontrolowanie krwi – burknęłam.

– Dzięki... dzięki – odparł i usiadł na krześle obok mnie.

– Czego chcesz?

– Więc... oddałaś to wolne łóżko twojemu chłoptasiowi?

– Dokładnie – odparłam.

– Łóżko, które jest wolne, bo twoja przyjaciółka nie żyła?

– Czy ty przyszedłeś tu by drwić ze śmierci Elinor!? – Wstałam i zaczęłam skupiać się na jego umyśle.

– Nie – odparł i schylił głowę – Przyszedłem opłakiwać ją – podniósł twarz. Z jego oczu leciały łzy. Puściłam jego umysł.

– Och... – nie wiedziałam co powiedzieć. Przytuliłam go.

– Znałem ją dłużej niż ty... – powiedział – Dwa razy uratowała mnie, ja ją raz... nie zdążyłem się odpłacić... a jej ja już zniknęło.

– Myślałem że jesteście przyzwyczajeni do śmierci towarzyszy...

– To zawsze boli tak samo... Uczymy się tylko jak to ukrywać – odparł.

Wtedy też się rozkleiłam. Właściwie to cały czas byłam bliska wybuchu łez.

– Jest teraz... szczęśliwa... połączyła się z jednym z bogów i... patrzy na nas jako część wyższej egzystencji... – mówiłam, szukając w myślach nauk ze świątyni, które mogłyby złagodzić naszą rozpacz.

– Nie sądzisz że to fikcja? Skoro teologowie potwierdzili łączenie się z bogami, to czemu nie zabijamy się, by to stało się szybciej?

– Teologia nie kłamie, wszystkie badania to potwierdzają... w każdym kraju. Elinor jest szczęśliwa... na pewno...

Zaczęliśmy płakać mocniej. Obydwoje tęskniliśmy. Wiedzieliśmy, że nigdy jej nie spotkamy. Obydwoje byliśmy tak brudni, że po śmierci połączymy się z Wielkim Mrocznym, a Elinor na pewno była u Wielkiego Świetlistego lub Wielkiego Pięknego czy Wielkiego Mądrego.

Płakaliśmy przez jakiś czas. Ciężko powiedzieć jak długo. To mogło być pół godziny, to mogła być godzina. Odsunęliśmy się od siebie. Devin zaczął grzebać w swojej kieszeni.

– Ogólnie jakiś czas temu dostałem coś od znajomej, co nigdy mi się nie przydało. Ale ze względu na stan twojego chłoptasia, wam się przyda – wyciągnął małe pudełko z kieszeni, dał mi je i wyszedł z pokoju.

Pudełko było grą uno. Dziwne, że coś tak zwyczajnego, było teraz w moich rękach. Że w ogóle istniało. Gdy miała odłożyć grę na półkę, zobaczyłam, że gra była przystosowana dla niewidomych. Wyciągnęłam karty. Liczby były wypukłe, a kolory kart miały oznaczenia prostymi symbolami. Niebieski był kwadratem, czerwony kołem, zielony trójkątem, a żółty trapezem. Tęcza miała cztery symbole razem*. Uśmiechnęłam się, patrząc na śpiącego Calvina. Dzięki Devinowi, zażyjemy odrobiny normalności.

■■■

Po jakimś czasie Calvin się obudził. Ziewnął.

– Nogi mnie bolą – mrugnął .

– Spędziłeś sześć lat w stanie podobnym do śpiączki... ciesz się, że w ogóle możesz chodzić i liczyć.

– Przez moc władcy umysłu w ośrodku, przez sen cały czas się poruszałem. Te sny nie są naturalnym zaśnięciem*. Mogłem przez kilka godzin nie mieć wyłączonego poruszania się... i mieć sen o ucieczce i finalnie połamane łydki o drzwi komory...

Nogi zaczęły mnie boleć, na samą myśl o tym.

– Rozumiem... nie myśl o tym... to uśmierza ból... – powiedziałam cicho.

– W pokoju kto był gdy spałem prawda? – Usiadł.

– Słyszałeś? – spytałam, siadając obok niego.

– Tylko głos – odparł – Czego chciał?

– Dał mi coś, co poprawi ci nastrój i przypomni o tym, że normalne życie wciąż istnieje – wyciągnęłam uno i położyłam mu na dłoni, by mógł ją wymacać.

– Czy to jest uno? – Otworzył paczkę.

– Uno! W dodatku dla niewidomych! – Uśmiechnęłam się. Widziałam to, jak kąciki jego ust podnoszą się do góry.

– Zagramy? – spytał.

– Jasne! Więc tak... liczby są wypukłe. Kolor niebieski to kwadrat, zielony to trójkąt, czerwony to koło, żółty to trapez – wyjaśniałam zasady, a Calvin rozdawał karty.

Graliśmy długo. Wygrywaliśmy na zmianę. Chociaż na ten czas, zapomniałam o nieoficjalnym wyścigu z Nocną Anielicą.

Dopiski:

1) Nie. Taka wersja Uno nie istnieje. Chociaż szkoda, bo gra w Uno to starterpack dobrych wspomnień ze szkoły. Słabo że niewidome dzieci i młodzież nie mogą tego doświadczyć. Jednak są już szachy dla niewidomych, więc liczę że inne gry też kiedyś powstaną.

2) Podczas snu doświadczamy tgw: paralizu sennego. Sprawia on że ruchy ze snu, nie są wykonywane w rzeczywistości. Czasem coś się w nim psuje i wtedy śnimy bez paraliżu, czyli lunatykujemy, albo budzimy się mając paraliż, zwykle połączony z halucynacjami. Informacja do tego co mówił nie potrzebna, ale warto wiedzieć o tym zjawisku, bo często jest ono błędnie uznawane za opętanie.

 Informacja do tego co mówił nie potrzebna, ale warto wiedzieć o tym zjawisku, bo często jest ono błędnie uznawane za opętanie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Cierp, aniołkuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz