Rozdział 38 - Para wodna

15 4 0
                                    


Zerknęłam na stojący obok nas zegarek, była dopiero dwunasta. Bawił mnie fakt, że obudziłam się chwilę temu, po dwudniowym śnie i już tyle się stało. Jeszcze tak niedawno i tej samej godzinie siedziałabym pewnie w szkole i próbowała zrozumieć, co nauczyciel od nauk społecznych chce przekazać.

- Jak myślisz... ile jeszcze uda nam się przeżyć? - spytał Calvin.

- C-co masz na myśli?

- Kiedy zginiemy podczas walki, zostaniemy złapani czy wybuchniemy podczas ataku psionicznego? Jak myślisz Betty... Ile życie jeszcze nam pozostało?

- Szczerze... nie mam pojęcia - Schyliłam głowę w dół. W moim sercu pojawił się dziwny uścisk.

- Ciekawe czy kiedykolwiek będę w rzeczywistości jako dorosły...

- Nie wiemy ile uda nam się żyć... więc powinniśmy cieszyć się tymi ostatnimi wolnymi chwilami, póki jeszcze możemy - Pogłaskałam jego ramię.

- Co masz na myśli?

- Chciałbyś... - Zarumieniłam się, nie wierząc, że serio mu to proponuję - Zostać parą?

Jego twarz zajęła się zdziwieniem. Pomimo nie skupiania się na umyśle Calvina, czułam ile myśli przechodził. Jego twarz była zajętą czerwienią. Widać, że nie wiedział, jak zinterpretować nagłe wyznanie.

- Tak - powiedział - Spróbujmy tego.

■■■

Ciepłe promienie słońca ogrzewały moją twarz, a leśna ściółka drapała moją skórę. Zbliżało się już lato? Zaczęłam tracić rachubę, ile czasu minęło, od kiedy wszystko było normalnie, od kiedy nie musiałam martwić się o swoje życie, nie widziałam jak ktoś umiera i sama nie musiałam zabić. Podniosłam się z trawy i uśmiechnęłam się na widok biegającego Calvina. Nie musiałam używać mocy, żeby zobaczyć, jak bardzo mu się to podobało. Jego włosy cudownie podskakiwały przy ruchach ciała. W tych promieniach słońca widziałam to, że Calvin był całkiem atrakcyjny. Dziwnie czułam się, z tym że widziałam go wcześniej jako dziecko, a teraz jest już prawie mężczyzną. Bawiło mnie to, że właśnie zachowywaliśmy się jak normalna para. Gdyby ktoś zobaczył tylko tą scenę, pomyślałby, że jesteśmy zupełnie normalnymi ludźmi, że żadne z nas nie było w ONP, że żadnego z nas nie chcą zamknąć w laboratorium, że żadne z nas nie zabiło człowieka. Spojrzałam się w słońce, oczy donośnym bólem poprosiły żebym jednak wróciła do patrzenia na trawę. Zdałam sobie sprawę że nie widzę Calvina. W panice zaczęłam się rozglądać, by zdać sobie sprawę że gdy puściłam go z oczu, usiadł obok mnie.

- Myślałam że zniknąłeś - Zachichotałam.

- Niestety nie - odparł.

- Raczej dobrze że nie - Podałam mu butelkę z wodą - Aktualnie jesteś jedyną osobą której naprawdę ufam.

Na myśl o śmierci Elinor poczułam okropne kłucie w sercu. Nie mogłam opisać tego, jak mi jej brakowało. Z tego wszystkiego prawie zapomniałam o tym że pewnie już nigdy nie spotkam Kristen. Zebrały mi się łzy w oczach, przygryzłam wargę, żeby się nie rozpłakać.

- Cóż - Wziął łyka i oddał mi ją - Życie czasem bywa aż tak smutne...

- Dobra... Wracamy do domu - Wstałam.

Calvin zaraz za mną. Zaczęliśmy iść gdy nagle usłyszałam niewyraźną myśl, nie należącą do Calvina, ani do mnie. Oznaczało to jedno, nie byliśmy tutaj sami. Nim zdążyłam to zrozumieć, obok mojej głowy głowy przepłynął fioletowy płomień. Rozległ się męski śmiech. Wtedy moja moc wyczuła obecność psionika, psionika chcącego nas skrzywdzić. Nim zdążyłam zareagować, Calvin agresywnie popchnął mnie na ziemię. Odwrócił się w stronę atakującego nas psionika. Kątem oka zobaczyłam go. Nosił czarny płaszcz, najpewniej z psionicznego jedwabiu. Wyciągał z naszą stronę dłoń. Tworzył w niej kolejną wioskę fioletowej fali. W chwili, gdy miał ją wystrzelić, Calvin zdjął swoją opaskę. Zobaczył psionika. Psionik upadł na ziemię. Łapał się za klatkę piersiową. Zebrana energia psioniczna eksplodowała. Siła uderzenia uniosła mnie do góry. Spadłam prawie skręcając sobie kostkę. Z trudem podniosłam się, trzęsąc się od adrenaliny. Calvin siedział na ziemi, jego oczy były zamknięte. Macał teren w poszukiwaniu opaski, a przez zaciśnięte powieki wyciekały łzy. Widząc leżącą tuż za nim opaskę podniosłam ją i podałam mu. Owinął ją wokół swoich oczu. Jej materiał stał się wilgotny. Przytuliłam go.

- Calvin... - szepnęłam - nie możesz... się załamać.... musiałeś użyć swojej mocy... inaczej on mógłby nas zabić. Sam dobrze wiesz, że to tak działa ten psioniczny świat - Pocałowałam go delikatnie w czoło, przez pot smakował słono.

Calvin przygryzł wargę.

Gdy nagle zaczęło piszczeć mi w uszach, a świat zaczął zachodzić błękitem. Pięć Siedem znowu chciał mnie opętać. Jednak tym razem całą swoją mocą i skupieniem stawiłam opór. To bolało, tak bardzo bolało. Zalewał mnie pot, a serce biło szybko. Już prawie złapał mnie w swe sidła, gdy udało mi się całkowicie uwolnić. Upadłam na ziemię ciężko oddychając. Co tu się właściwie stało? Pokonałam Pięć Siedem? Uśmiechnęłam się. Nie obchodziło mnie to, że to na pewno nie koniec. Liczyło się to, że wygrałam tę jedną bitwę.

- Chodź Calvin - Przytuliłam go - Wracamy do miasta.

Wstałam i wyciągnęłam dłoń by pomóc mu wstać, między nami pojawiła się niebieska ściana. Calvin odepchnął mnie. Upadając zobaczyłam jak w miejscu w którym właśnie stałam wyrasta taka sama ściana. Zaczęłam się rozglądać. W naszą stronę zbliżał się niebieski, mieniący się groźną poświatą prostopadłościan. W którego środku znajdowała się dziewczyna, widać było tylko jej sylwetkę. Moc Calvina nie mogła na nią zadziałać. Była ledwie kilka metrów od nas.

- Siemka! Jestem Cyklamen, ogólnie dostałam na was, zlecenie więc muszę was zabić lub złapać. Bez fochów na mnie! - Zimny okrzyk wypłynął z jej ust.

Cicho klasnęła dłońmi. Z jej sześcianu wyleciały niebieskie kwadraty. Zaczęły agresywnie lecieć w naszą stronę. Tento przyśpieszyło. Złapałam Calvina. Zrobiłam z nim unik. Poraz sama już nie wiem który, walczyłam o życie. Kwadraty atakowały nas nieprzerwanie. Pomimo adrenaliny moje mięśnie łaknęły chwili spoczynku. Robiliśmy unik za unikiem. To była walka na wytrzymałość. Przegramy jeśli stracimy siły na unikanie pocisków. Zginiemy. Wygramy jeśli Cyklamen dostanie ataku psionicznego. Moje serce biło szybko, z ciała lał się ból, mózg odmawiał myślenia, jak zawsze gdy walczę o przetrwanie. Przy jednym z uników, zraniłam się w kolano. Adrenalina uśmierzyła ból. Unikałam dalej. Jednak czułam że zaraz przestanę dawać sobie radę. Upadłam na ziemię. Już myślałam że to koniec, gdy nagle, ku niespotykanej radości pociski przestały lecieć w naszą stronę. Podniosłam głowę, spodziewałam się zobaczyć oponentkę w trakcie ataku psionicznego. Jednak zamiast tego zobaczyłam mężczyznę stojącego na jej sześcianie. Wokół niego latały igły. Sześcian Cyklamen miał wielką dziurę u góry.

- Tak się składa, że mam na ciebie zlecenie - powiedział mężczyzna.

Calvin złapał mnie za rękę. Zaczęliśmy uciekać. Oddalając się słyszeliśmy odgłosy walki Cyklamen i mężczyzny z igłami.



Cierp, aniołkuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz