Wróciłam do "domu". Pomimo uleczenia , nadal wszystko mnie bolało.
– Co ci się stało – spytała Elinor, wstając z łóżka i podchodząc do mnie – biłaś się z kimś?
Ogarnęło mnie zwątpienie. Nocny Anioł raczej nie zareagowałaby dobrze na to, że wpieprzyłam superzłoczyńcy, po to, by oczyścić samą siebie i powrócić do wiary w Wielkiego Świetlistego. Ba! Cudem byłoby gdyby nie zareagowała na to agresją.
– Tak jakby... – Zawahałam się.
– Mów – powiedziała niewerbalnie – tak nikt nas nie usłyszy. Wiem, że już to ogarnęłaś.
– Wklepałam superzłoczyńcy i zajebałam mu kostium – odparłam w jej głowie mentalnie.
– Serio dosłownie zrozumiałaś tamte rady... jaki to kostium?
– Nie przyglądałam się mu – Wyciągnęłam go i rozłożyłam na łóżku – taki.
Widziałam przed sobą czarny strój, wyglądał jak typowy skafander motocyklisty, tyle że w wielu miejscach przeplatany psionicznym jedwabiem.
– Widzę że kostium w połowicznie z psionicznego jedwabiu i materiału szorstkiego. Istnieje spora szansa, że będziesz z nimi kompatybilna, jednak przebierz się w go na spokojnie – powiedziała i podała go mi – jednak jeśli odrzuci cię jedwab lub szorstki, będziesz musiała usunąć go z kostiumu.
– Ok – powiedziałam i wzięłam go.
– Stop! – krzyknęła – Nie ubieraj go teraz. Najpierw pomogę ci się zająć ranami. Usiądź tu – Wskazała miejsce.
Usiadłam. Elinor wzięła apteczkę i przyjrzała się moim raną.
– Jak ty to zrobiłaś? Te rany są w połowie zrośnięte – Dotknęła mojej ręki – przecież to prawie zrośnięta kość!
– Jedna psioniczka dotknęła mnie i to był wynik. Nadal nie wiem jak to działało. Nie wiedziałam nawet, że psioniką można leczyć.
– To specjalny typ mocy – odparła, zakładając temblak na moją rękę – posiadaczy jej nazywamy eskalapami. Nie zawsze leczą rany. Czasem są to choroby, otrucia czy nawet stany psychiczne. Od zwykłych mocy odróżnia je jedno. Mają jakąś cenę. Jakiś czas temu pod latarniami było głośno o dziewczynie, która potrafiła wybudzać ludzi z transów, czy to z wycieczki narkotykowej, czy to z mocy władcy umysłu. Jednak za każde wyciągnięcie pogłębiała się jej schizofrenia. Przez trzy lata była traktowana przez RZP jako apteczka. Gdy traciła poczytalność, wzywali władcę umysłu by jej pomógł i ponownie zmuszali ją do użycia mocy.
Zbladłam. Cierpiała tak wiele przez moc, moc o którą nikt nie prosi.
– To okropne – powiedziałam, nie potrafiłam znaleźć lepszej odpowiedzi.
– Żeby tylko – powiedziała Elinor, podając mi apteczkę – dasz radę zająć się nogą?
– Szczerze jest już tak zlepiona, że szkoda bandaża – odparłam.
– Więc! – krzyknęła, gwałtownie się ekscytując – czas na kostium! Tylko ubierz go do połowy, tak żeby nie ruszać ręki.
– Wo! – krzyknęłam.
Zdjęłam moje spodnie. Gdy ściągnęłam buty, zobaczyłam coś, o czym całkowicie zapomniałam. Nadal nosiłam stabilizator do kostki, założony wtedy w szpitalu. Powinnam nadal go nosić? W końcu nie minęły dwa tygodnie od mojej ucieczki? Zostawiłam go na miejscu. Z łatwością założyłam kostium. Spodziewałam się, że włożenie ciasnego ubrania bez zamka będzie mordęgą, jednak ku zdziwieniu zachowywał się tak, jakby chciał być na mnie. Przyjrzałam się sobie w lustrze. Do kompletu potrzebowałabym jeszcze maski. Kostium luźno przylegał do sylwetki. Jedwab fantazyjnie spływał po nogach. Pomimo ciasności nie czułam niekomfortowego ucisku. Chociaż może trochę. Z każdą sekundą ucisk się zwiększał, aż w końcu zdawał się wypalać moją skórę. Z piskiem ściągnęłam go z siebie. Miejsca, gdzie moje ciało stykało się z materiałem szorstkim, pokryły się czerwienią.
CZYTASZ
Cierp, aniołku
Mystery / ThrillerBetty żyje w świecie, gdzie mniej niż jeden procent społeczeństwa posiada moce psioniczne, wykształcająca się na początku dojrzewania. Jednak nieokiełznane są niebezpieczne, dlatego psionicy są zamykani w specjalnych ośrodkach OEOP. Betty nie...