Rozdział 21: Piorun zaczął i skończył

23 4 0
                                    


Otworzyłam oczy. Światło wywołało ból. Udało mi się z nim skontaktować? Szybko się rozejrzałam. Leżała obok mnie EAE.

– Jesteś cała? – spytała – zemdlałaś na niecałą minutę.

– T-tak.. – odparłam, wstając. Głowa tak bardzo mnie bolała.

– Słuchaj – mówiła, pomagając mi wstać i agresywnie wyciągając mnie z pokoju. Opętaj teraz jak największą liczbę super bohaterów, jaką zdołasz. Wiedzą, że przegrali, więc postanowili zniszczyć nasz cel.

Kiwnęłam głową. Co oznaczały słowa EAE? Przecież ci świetliści bohaterowie, nie mogli zrobić tego, o czym myślę. Gdy tylko wyszłam z pokoju, moje nozdrza zostały uderzone zapachem krwi i gęstym powietrzem. Musiałam przyłożyć dłoń do ust, by nie zwymiotować. Jednak z tym zapachem było coś nie tak. To nie była tylko świeża krew. To był ten sam ochydny zapach, jaki czułam gdy moja mama przypadkiem wkładała do piekarnika mięso razem z plastikowym opakowaniem. Wiedziałam, co to oznaczało. Jednak nie chciałam w to wierzyć. Musiałam przyjrzeć się dwukrotnie by uwierzyć. Gdy spałam, ktoś wzniecił ogromny pożar. Podłoga miała ślady ognia tylko w niektórych miejscach. Większość super złoczyńców i bohaterów nie miała oparzeń, jak już to pierwszego lub drugiego poziomu. Najgorsze było coś innego. Najwięcej śladów ognia, ostało się na komorach. Część zachowała się w dobrym stanie. Jednak większość miała ślady ognia. Plastikowe obudowy były stopione, metalowe trumny musiały dobrze przewodzić ciepło. Więźniowie zostali ugotowani żywcem. Mój puls podskoczył. Calvin mógł jeszcze żyć. Mógłby ocaleńcem, albo mógł się jeszcze gotować. Już rozumiałam, o co chodzi z nagłym rozkazem opętania wszystkich bohaterów. Normalnie byłoby zbyt duże ryzyko wywołania ataku psionicznego. Jednak gdy życie tych, których mamy uwolnić jest zagrożone, lepiej zaryzykować. EAE obok mnie odpłynęła w obce umysły. To było najlepsze, co mogłam zrobić. Wchodziłam do świadomości przeciwników, zabraniając im się ruszać. Nawet jeśli nie umiałam dobrze używać mojej mocy, wciąż nadrabiam to jej siłą. Trzymałam każdego, kogo nie trzymał nikt z nas i jeszcze dodawałam mocy reszcie władców umysłu. Złoczyńcy ruszyliby wyciągnąć jak największą liczbę, niebezpiecznych psioników, zanim wszyscy się ugotują. Używanie mocy wymagało tyle skupienia, że nie mogłam nawet patrzeć czy ktokolwiek przypominający Calvina został wypuszczony. Słyszałam jednak krzyki ulgi i szczęścia uwolnionych. Wszyscy pokolei wybiegali. Uśmiechnęłam się. Nawet jeśli Calvin umrze, przynajmniej pomogłam uwolnić ludzi, którzy skrzywdzili ludzkość pechem przy mocy. Gdy nagle usłyszałam przeraźliwy krzyk. Momentalnie otworzyłam oczy. Moje serce stanęło. Elinor miała atak psioniczny. Jej usta krzyczały z bólu, gdy jej ciało się nie ruszało. Źrenice ciągle zmieniały rozmiar, a małe ładunki psioniczne latały po jej ciele. Po zobaczeniu jej, moje moce z przerażenia puściły. Bohaterowie ruszyli do boju, zaczęli atakować uwolnionych i złoczyńców. Nocna Anielica poleciała z jednym bohaterem ku górze. Gdy jej jedyny, osłonięty kawałek skóry przy ramieniu, wbiło się ostrze.. Zaczęła upadać na ziemię. Gdy nagle została uniesiona przez ładunki elektryczne, wystrzeliwujące z rąk młodej kobiety. Jej długie brązowe włosy były w nieładzie, nosiła tylko za dużą koszulkę, a do jej rąk i nóg wciąż przyczepiono różnorodne przyssawki. Jej obecność zatrzymała całą walkę.

– Kto ośmielił się zranić mojego aniołka!? – krzyknęła.

Przekierowała wolną rękę na podłogę. W jej palców zaczęły wylewać się błyskawice. porażając wszystkich. W tym mnie. Krzyknęłam z bólu. Miałam wrażenie, jakby moje serce na ten moment dosłownie się zatrzymało.

– Debilka w naszych też celujesz! – krzyknęła Dana, na co władczyni piorunów się uspokoiła.

– Próbowali cię zranić! – odparła.

– Słuchaj głupia – Dana opadła na ziemię przy pomocy skrzydeł. Przy okazji wytworzyła puszyste trzecie skrzydło i otoczyła nim swoją ranę – przez twój brak myślenia masz przejebane, bo nawet moja babcia łączy już niewinną Tupacu z groźną Fulgur, co znaczy tyle, że jesteś większym wrzodem na dupie, niż byłaś wcześniej. A teraz łaskawie pomóż mi wyprowadzić stąd jak największą liczbę osób i zajebać jak najwięcej pseudo bohaterów, zanim opadnie mi adrenalina i zacznę wierzgać z bólu przez tę pierdoloną ranę!

– Wszystko co powiesz – odparła Fulgur.

Pocałowały się. Dana wróciła wyciągania psioników z komór, gdy Fulgur atakowała superbohaterów błyskawicami.

Gdy ich miłosna pogawędka się zakończyła, Elinor przestała krzyczeć. Chciałam z uśmiechem pomóc jej wstać, gdy zrozumiałam, czemu nie krzyczała. Leżała niczym porzucona lalka. Szybkoz znalazłam się przy niej. Jak się sprawdzało czy ktoś żyje? Przyłożyłam dwa palce do jej tętnicy szyjnej. Jeszcze biła.

– Elinor! Nie zostawiaj mnie! – krzyknęłam, potrząsając jej ramię i wciąż sprawdzając puls.

Otworzyła oczy.

– Odsuń się – szepnęła.

Jej puls stanął. Jej źrenice zamarły. Czy ona naprawdę umarła. Nie dochodziło to do mnie. Idąc tutaj bałam się, że umrę, jednak tak bardzo nie spodziewałam się, że stracę ją. Moje policzki stało się mokre, gdy nagle jej szyja gwałtownie się powiększyła. Odsunęłam dłoń. Z jej ciała zaczęła wypływać pusta, mentalna energia psioniczna. Wszyscy zostaliśmy powaleni na ziemię. Fala mocy boleśnie penetrowała mój umysł. Zaczęłam widzieć swoje wspomnienie, jak miałam dwanaście lat i spóźnił mi się autobus. Sekundę po tym obcy dla mnie człowiek nakrył dwójkę swoich przyjaciół w sypialni, a kolejną tym jak ktoś poprawia krawat. Wyszłam w transu, ciężko oddychając. Reszta wciąż utknęła we wspomnieniach. Wstałam. Czy tak właśnie wyglądała śmierć od ataku psionicznego? Umierasz i ranisz wszystkich wokół? Szłam kołysząc się, czułam się jakbym, ćpała coś. Wszyscy poza mną leżeli na ziemi. Gdy nagle zobaczyłam emanujący wzywającą aurą zwinięty, ogromny kawałek jedwabiu psionicznego. Skąd on się tu wziął? Pochwyciłam go. Efekt ataku psionicznego mi minął. Moje serce zalała fala goryczy. Dlaczego ona musiała umrzeć? Z tej całej naszej zgrai, to Elinor najbardziej zasługiwała na życie. To ja powinnam umrzeć.

Wcisnęłam materiał w moją twarz. Wydawał się błagać, bym zrobiła z niego kostium. Gdy zdjęłam go, zobaczyłam sylwetkę, która, choć obca była całkowicie znajoma. Jednak aura była niepowtarzalna. To była aura Calvina. 


Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Cierp, aniołkuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz