Rozdział 33 - Etylowe zapomnienie

15 4 0
                                    


Poprawiłam maskę na mojej twarzy. Głośna muzyka techno uderzała w moje uszy, gdy zaglądałam w pianę żółtej cieczy, bąbelkującej wewnątrz mojego żółtego kubeczka. Ostatnio piłam alkohol podczas poznania EAE. Na myśl o martwej przyjaciółce ogarnął mnie smutek. Zginęła na moich oczach, nie mogłam nic zrobić. Pewnie niedługo ja też zginę na czyichś oczach. Pociągnęłam gorzki pięcioprocentowy łyk. Gorycz zalała moje usta. W odruchu wymiotnym położyłam dłoń na ustach. Bo ta głupia moc postanowiła się nieproszenie pojawić. Jeden z bawiących się w połowicznie legalnym klubie mężczyzn wpadł na mnie, wylewając część mojego piwa. Burknął do mnie z gniewem, jednak gdy zobaczył że wpadł na młodą dziewczynę, odszedł bez słowa. Ponownie zajrzałam do kubeczka. Pamiętam słowa rodziców o alkoholu. Uważali go za bezsens, za głupie przyjmowanie do ciała trucizny. Mówili, że nie rozumieją, czemu ludzie lubią zatruwać się etanolem, czemu nie wytwarzają endorfiny w naturalny sposób. Do niedawna też tego nie rozumiałam, jednak teraz zaczynam to pojmować. Alkohol pozwalał zapomnieć. Teraz jako władca umysłu, czułam, że większość ludzi bawiących się tutaj szuka chwili ulgi w życiu, chwili zapomnienia w walce o życie. W końcu znajdowałam się na imprezie dla psioników, nawet jeśli większość nas nie była antybohaterem, super bohaterem ani super złoczyńcą, wciąż większość wykonywała raczej niebezpieczne zawody. Odłożyłam kubek na jakikolwiek stolik. Odeszłam na kilka kroków i do moich uszu od razu wleciała czyjaś myśl o wrzuceniu tabletki usypiającej do samotnego kubeczka. Czemu ja w ogóle zgodziłam się tu przyjść? Gdy wcześniej drużyna zaproponowała opicie zwycięstwa, mogłam odmówić jak Calvin. Jednak zamiast tego poszłam tu i czuje się jak niewinna kaczuszka pośród wilków. Nawet jeśli od dłuższego czasu mówienie na mnie "niewinna" jest żartem. Zaczęłam szukać reszty, by spytać, kiedy idziemy. Ku zdziwieniu znalazłam ich nagrywających jak całkowicie pijana Nexa, tańczy makarenę na stole. Pomimo tego, że nie wykonywała ruchów z jakąkolwiek elegancją, ignorując kolejność ruchów i rytm muzyki, przez jej kostium to było całkiem niezłe show. W pewnym momencie zatrzymała się, ukłoniła i zleciała ze stołu. Zanim upadła na ziemię, złapał ją jakiś facet. Nexa cicho podziękowała mu, jednak ten, zamiast spuścić ją na ziemię, przełożył ją przez ramię i zaczął odchodzić. Nim zdołał odejść na, chociaż kilka metrów, jego szczęka przekręciła się i chrupnęła od ciosu Xiaobao. Mężczyzna upadł na ziemię. Później zaczęła się lawina. Inny facet zaatakował Xiao, Nexa przekazała mu jakieś bolesne doznanie, po czym zasnęła. Edwin broniący Xiaobao. Nawet nie zauważyłam, kiedy stałam pośrodku ogromnej barowej bójki. Jeden padł na ziemię tuż pod moimi nogami, od psionicznego ciosu drugiego. W locie złapałam czerwony kubek z resztą jego piwa i jednym haustem opróżniłam go do końca. W sumie skoro tu jestem to też dołącze. Złapałam umysł przypadkowego niepsionika. Rozkazałam mu, by pobił miotającego kurzem psionika. Przyszedł mi do głowy idiotyczny pomysł na sprawdzenie czegoś. Sycząc z bólu rozkazałem skórzastemu, by przyniósł mi nieotwartą puszkę owocowego piwa. Otworzyłam ją i wzięłam kilka łyków. Smak sztucznych jagód dosłownie pozbawił napój okropnej goryczy. Mocno skupiłam się na umyśle skórzastego, ból zalał całe moje ciało. Pozostając w rzeczywistości, zgrzytając zębami, wędrowałam po jego umyśle. Jakie polecenie wydać nieistniejącej kończynie? Kropelka potu kapnęła z czoła, gdy odkryłam jak to zrobić. Niczym jeździec kierujący swojego konia, zmusiłam psionika, by użył swoich mocy na innej osobie. Ból przy tym był nagły, intensywny i tak silny że upadłam na ziemię. Wypiłam resztę puszki piwa. Bez goryczy ciepło alkoholu było przyjemne. Podniosłam się i usiadłam na stole. Jakiś człowiek spróbował mnie zaatakować, złapałam jego umysł i wydałam rozkaz przyniesienia mi kolejnej puszki. Gdy tylko znalazła się w mojej ręce, zmusiłam go do rzucenia się na kogoś innego. Z trudem otworzyłam kolejną puszkę, zaczęłam pić. W połowie świat zdawał się stracić równowagę. Spojrzałam się na puszkę, trzymałam dwunastoprocentowe. Miałam świadomość, że praz pierwszy się upiłam, upiłam nawet nie dwoma puszkami piwa.

■■■

Leżałam pod kocem, tuląc wielką butelkę wody. Czy naprawdę tylko tyle wystarczyło do aż tak chujowego stanu? Dopiero jeden dzień po imprezie, zaczynam rozumieć, dlaczego kapłani Matki Natury, uznali alkohol za truciznę. Nawet jeśli Calvin miał stale zasłonięte oczy, czułam jego prześmiewczy wzrok. Zwinęłam się w skacowaną kulkę. Leżałam w ciszy, gdy ktoś, przez koc, dotyka mojego ramienia Wyciągnęłam głowę na zewnątrz, zobaczyłam Calvina, dzisiaj jego oczy zasłaniała ciemnoniebieska opaska, w ręku trzymał kubek z parującą herbatą.

– Calvin?

– Przyniosłem ci herbatę – oznajmił.

Podniodłam się na tyle by wziąść kubek. Była ohydnie gorzka. Spodziewając się słodkiej cieczy, złapały mnie potworne mdłości. Szybko odłożyłam napój na półkę i zwymiotowałam praktycznie samym, ohydnym kwasem żołądkowym, prosto do miski. Tym razem Calvin podał mi butelkę wody. Wzięłam łapczywie kilka łyków.

– Co to był za napój?

– Herbata z imbirem... – odparł zawstydzony – Nie wiem czy to pomaga, ale brzmi jakby pomagało.

– Mogłeś powiedzieć że będzie gorzkie – powiedziałam po chwili – Spodziewałam się smaku zwykłej herbaty z dwoma łyżeczkami cukru...

– Och! Więc – Wziął kubek z herbatą – Betty! Proszę, to herbata z imbirem – Podał ją.

– Cóż – delikatnie się zaśmiałam i wzięłam kubek – Trochę za późno, ale dzięki.

Tym razem z nastawieniem wypiłam ciepły napój. Gdy trafił do mojego żołądka, poczułam się trochę lepiej.

Gdy nagle drzwi gwałtownie się otworzyły. Światło korytarza zalało półmrok mojego pokoju. Miałam przed oczami Edwina.

– Betty! Dwie sprawy! – krzyknął i przysunął się do nas tanecznym krokiem.

– Nie widzisz, że ona umiera? – spytał Calvin.

– A ty widzisz? – odparł Edwin i podle się uśmiechnął.

– Pierdol się! – krzyknął Calvin i uderzył go w ramię. Jakiś ptak usiadł na jego pięści. Okularnik zdecydowanie był mistrzem w przekierowaniu gdziekolwiek tych upierzonych stworzeń.

– O co chodzi? – spytałam, ponownie biorąc miskę na kolana.

– Po pierwsze, Kai zgodził się żebyście mieszkali tam gdzie my!

– Super...

– Po drugie. Mam plan!

– Jaki?

– Kurwa, zajebisty!

Na jego wieść, puściłam soczystego pawia.

Na jego wieść, puściłam soczystego pawia

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Cierp, aniołkuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz