Rozdział 26 - Ponownie

17 5 0
                                    


Następnego dnia, ostatni przeciągnęłam igłę przez psioniczny materiał. Krótkim cięciem i związaniem ostatniego supełka, zakończyłam swoją pracę. Podniosłam kostium do góry i pogładziłam materiał, by upewnić się że wszystko jest zszyte tak jak w planie. Uśmiechnęłam się. Skończyłam mój kostium. Jednak poszłam za pozornie głupią poradą Calvina. Był zieloną, jedwabną sukienką. W kilku miejscach miał czarne akcenty, wykonane z materiału poprzedniego kostiumu. Całość dopełniała czarna maska. To idealna chwila na modlitwę. Modliłam się w ten sam sposób, w jaki robiłam to jako dziecko. Nie miałam konkretnej intencji, modliłam się po prostu o to, by wszystko było dobrze. Gdy skończyłam się modlić. W moim sercu podniosło się uczucie, krzyczące jedno: Uciekaj.

Dostałam podpowiedź od Wielkiego Świetlistego? Ostrzegał mnie? Wślizgnęłam się w umysł Dany. Zalał mnie ból. Krzykiem obudziłam Calvina.

– Calvin... bierz szybko najpotrzebniejsze rzeczy – jęknęłam.

Zatopiłam się w jej głowie, tak by słyszeć to co jej uszy i widzieć to co jej oczy. Gdy tylko zobaczyłam sufit sypialniNocnej Anielicy, w którym właśnie przebywała, odkryłam, że nie mogę oddychać. Jechałam na wstrzymaniu oddechu.

– Dobra skurwysynie – mówiła Dana.

– W sumie „skurwysyn" to dobre określenie na mnie... – przerwał jej ten sam, męski głos co zwykle.

– Dobra... synu ciemności czy jak zwał tak zwał... – Zdenerwowała się Dana – Do rzeczy.

– Wiem, jaką moc ma Calvin! – zarechotał.

– Kontrolowanie ciepła? – spytała Dana.

– Co?

– Tak powiedziała mi jego dziewczyna... – odparła.

– Jak widzisz ta suka cię okłamała.

Po tych słowach już wiedziałam, co się stanie. Wyskoczyłam z jej umysłu. Moje ciało rozbłysło tępym bólem i zaczęło mi piszczeć w uszach. Wzięłam trzy głębokie oddechy. Czułam już bolesny ucisk w płucach.

– Calvin. Wie o tobie. Uciekamy.

Chłopak już trzymał torbę z wcześniej ustalonymi najpotrzebniejszymi rzeczami. Nie patrząc na poprawne trzymanie osoby niewidomej, biegłam trzymając go, w stronę wyjścia. Byłam świadoma jednego, z mocą Nocnej Anielicy, ucieczka przed nią będzie ciężka. Nie miałam co liczyć na to, że nie zabije mnie za kłamstwo. Była szalona. Nacisnęłam przycisk windy, jednak nie wsiadłam do niej. Zbiegłam po schodach na drugie piętro. Ustawiłam siebie i Calvina tak, by nie być widocznym dla ludzi przybywających na parterze i jednocześnie móc słyszeć wszystko, co się tam działo. Z bijącym sercem nasłuchiwałam kroków czy okrzyków. Wiedziałam, że w tym wieżowcu, żyło wielu ludzi. Bałam się, że niewinni nie psionicy zostaną w to wciągnięci. Gdy nagle usłyszałam ogromny hałas roztrzaskanego mechanizmu i krzyk mężczyzny dobiegający z windy. Zaraz po nim drzwi od niej zostały z hukiem wywarzone. Wyszła zza nich Dana. Białe włosy jej peruki były czerwone od krwi, z pleców wyrastały skrzydła złożone z wielu małych ostrzy. W dłoni ciągnęła rozszarpane zwłoki człowieka. A raczej coś co jeszcze niedawno nim było. Teraz był to szkielet, bezsensownie obłożony mięsem, skórą i flakami. Złapałam się za usta wy powstrzymać się od wymiocin.

– Betty ty kurwo wiem że tu jesteś! – krzyknęła Dana – Wyłaź bo i tak cię znajdę kłamliwa suko.

Ona mnie zabije. To już mój koniec. Czemu ja w ogóle myślałam, że uda mi się uciec. Była jedną z najpotężniejszych super złoczyńców świata, a ja tylko piętnastoletnią Betty, która powinna być teraz w kółku religijnym i szkole. Zaczęłam się rozglądać, jakby gdzieś obok miała się pojawić odpowiedź, jak z tego wyjść. Zobaczyłam Calvina, wsłuchującego się w jej głos i powoli podnoszącego swoją opaskę. To było jedyna rozwiązanie?

Gdy niespodziewanie z windy wystrzeliły pioruny. Otoczyły Dane tak, że Calvin, chociaż mający już jedno oko na wierzchu nie był w stanie wystarczająco jej zobaczyć. Naciągnęłam mu opaskę z powrotem. Z miejsca, które wcześniej było windą, unosząc się na wyładowaniach elektrycznych, wleciała Tupacu. Chociaż była tylko dwudziestolatką, ubraną w żółtego t-shirta i szorty, przez błyskawice otaczające ją i pozwalające jej na latanie, wyglądała jak królowa.

– Kochanie... znowu wpadłaś w szał? – spytała. Wylądowała na ziemi i weszła do elektrycznego kółka Dany.

– Betty ta... ta... AAA – krzyknęła gdy Fulgur strzeliła do niej ze swoich piorunów.

Nocny Anioł upadła na ziemię. Jej skrzydła się schowały.

– Jak możesz używać na mnie swojej jebanej kontroli!? – wydarła się i jej skrzydła o ostrych piórach ponownie urosły. Machnęła nimi tak, że strzeliła w udo Fulgur.

– Kochanie... – powiedziała cicho. Zacisnęła dłoń nad raną. Jednak i tak krew płynęła z rany jak z kranu.

– Fulgur! – krzyknęła. Jej ton zmienił się ze wściekłego na przerażonego. Skrzydło wbite w Tupacu zniknęło – Co ja zrobiłam... – Uniosła się na skrzydłach w górę. Złapała swoją dziewczynę i wleciała do góry szybem po windzie.

Gdy tylko wyleciały, szturchając Calvina zasygnalizwałam mu, że możemy przejśc. Wybiegliśmy z budynku. Od razu wbiegłam w ciemną uliczkę. Minutę później słyszalam już syreny policyjne. Wcześniej dokładnie analizowałam na mapie wszystkie ciemne uliczki, które mogą mnie wyprowadzić z miasta. Nie musiałam podchodzić blisko ulicy, by wiedzieć, w jakim są stanie. Po samych dźwiękach syren i korków domyślałam, że miasto jest zablokowane przez policję.

Dotarliśmy tak daleko jak mogliśmy bocznymi uliczkami. Jednak gdy już prawie się udało. Na jedynej drodze zobaczyłam dwójkę policjantów, zmierzających z naszą stronę. Musiałam coś wykombinować, żeby nas nie złapali. Wpadłam na pomysł. Patrząc na to co przeżyłam z Daną wiedziałam, że będzie bolesny, bo wymagający użycia mojej mocy. Szykując się na ból, weszłam w umysł policjantów. Jednak ku mojemu zaskoczeniu, wyszłam w nich jak nóż w masło. Weszłam w ich myśli i trzymałam je tak, by nie zdołali pomyśleć, że nas widzą. Przeszliśmy tuż obok świadomych policjantów. Jeden spojrzał się na mnie, jednak nie nie zareagował. Trzymałam ich tak długo jak mogłam. Modliłam się w duchu, by ten wręcz idiotyczny plan zadziałał. Jednak po stu metrach moja moc puściła. Policjanci spojrzeli się na nas. Wyciągneli broń. Zaczęli biec w naszą stronę. Złapałam ich umysł i nakłoniłam do zaśnięcia. Poszło bez bólu. Przyspieszyłam ucieczkę, ciągnąć Calvina.

Udało się. Po tym wszystkim wyszliśmy z miasta. Chodziliśmy kilkanaście minut po lesie, po czym usiedliśmy pod dużym drzewem. Obydwoje byliśmy zmęczeni psychicznie i fizycznie. Uśmiechnęłam się do niego i pociągnęłam jego dłoń, tak by poczuł palcami, że się uśmiecham. Odwzajemnił. Nawet nie zorientowałam się, kiedy zasnęłam, wtulona w jego pierś. 

 

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Cierp, aniołkuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz