Rozdział 14 - Modlitwa

22 5 0
                                    


Tym razem nie mieszkaliśmy już w zgniłym motelu. Było to mieszkanie w centrum miasta. Tym razem nie miałam jednak własnego pokoju. Dzieliłam go razem z Elinor. Z jednej strony cieszyłam się, że dostałam pieniądze, z drugiej szokowało mnie, ile miałam. Wiedziałam, że super przestępcy dobrze zarabiają, ale nie spodziewałam się, że dostanę aż tyle. Zwłaszcza że kasa była dzielona na całą naszą piątkę i na wydatki związane z załatwieniem lokum i informacji. W dodatku patrząc na mój status, na pewno dostałam najmniej ze wszystkich. Trzymałam w dłoniach dwa tysiące dolarów. Pierwszy raz widziałam tyle gotówki w prawdziwym życiu. Dostałam to za jeden napad na jeden z najmniejszych banków w tamtym mieście. Nie potrafiłam cieszyć się tymi pieniędzmi. Były brudne jak ja. Przynajmniej mogłam w końcu zdobyć własne ubrania. Dla bezpieczeństwa szukałam ich w ciuch budach. Założyłam okulary zerówki od Kristin i ułożyłam włosy tak by zasłaniały jak najwięcej twarzy. Denerwowało mnie to. Wcześniej wiązałam je tak, by widzieć jak najlepiej. Przynajmniej wyglądałam tak, że nikt by mnie nie poznał. Udało mi się znaleźć sklep z ubraniami, które przypadły mi do gustu i różniły się od tego co nosiłam wcześniej. Miałam szeroki wybór spódniczek i ogrodniczek.

Po kupieniu ubrań zobaczyłam wystawę telefonów. Nie miałam żadnego i nie powinnam tego zmieniać. Wisiały za mną listy gończe. Coś, co kiedyś było oczywistością, teraz było zakazanym owocem. Gdy szukanie mnie osłabnie, będę mogła mieć jakąś komórkę na fałszywy dowód. Na razie musiałam nauczyć się wiadomości werbalnych. Zaczęłam odchodzić, gdy uświadomiłam sobie, że pomyślałam o złamaniu prawa, jak o kupieniu babeczki. Kiedy stałam się taka? Gdy to wszystko się zaczęło, jedyne co chciałam co pozostać dobra i oddana w wierze. Nie mogę taka być. Muszę porzucić mrok! Jednak. Kiedy będę mieć ku temu okazję? Opuszczenie Gniewnych na razie nie wchodzi w grę, chyba że mam od razu trafić do laboratorium. Jednak, jeśli uda mi się zdobyć kostium, będę mogła porzucić ich i zostać chociaż antybohaterem.

Ruszyłam w stronę lokum. Słuchałam myśli osób wokół mnie, by upewnić się że nikt mnie nie śledzi. Idąc zajrzałam do spożywczaka, by zobaczyć czy w gazetach pisali coś o mnie. Dokładnie tak jak się spodziewałam, dwie gazety miały artykuły o mojej osobie. Jeden mówił o nowych odkryciach policji sprawie morderstwa staruszki, którego nigdy nie było. Drugi przyprawił mnie o zawał serca. Nie sądziłam, że mogli o tym wiedzieć. Artykuł oskarżał mnie o wypadek i zabójstwo moich porywaczy z lasu. Gazeta wypadła mi z rąk. Staruszka zaczęła się na mnie patrzeć, więc odłożyłam magazyn na półkę i szybko kupiłam resztę potrzebnych rzeczy. Wyszłam ze sklepu. Wiedzieli, że byłam w okolicy Tsumicity i domyślali się, że przez moment musiałam tam być. Na pewno zrozumieli, jaką jest moja moc, gdy wtedy uciekłam do lasu. Byli bliżej złapania mnie niż myślałam na początku. Na pewno nie wiedzieli, że byłam w Oklahomie. Weszłam do sklepu papierniczego. Widok dzieci kupujących rzeczy do szkoły, wywoływał uśmiech. Ten widok był taki codzienny. Jakby normalność jeszcze istniała. Kupiłam wszystko, co potrzebne do malowania.

Wróciłam do pokoju dzielonego z Elinor. Dziewczyna leżała, czytając coś.

– Hej...

– Część – odparła chwilę potem, kładąc otwartą książkę na sobie – wyglądasz na zmartwioną.

– Cóż – mówiłam, odkładając rzeczy do komody – odkryłam że ZRP wie, że to ja spowodowałam jeden wypadek. Więc na pewno domyślili się, że przebywałam w Tsumicity.

– Ciesz się, że nie napisali publicznie twojego adresu – zaśmiała się – a tak na serio... póki jesteś w tej drużynie, jesteś stosunkowo bezpieczna. Żaden pomniejszy super bohater nie będzie chciał nic ci zrobić, bo jesteś człowiekiem Nocnej Anielicy. Wątpię, by ktokolwiek ryzykował, stania się jej wrogiem. Jednocześnie raczej nie obchodzisz ZRP na tyle, by wysyłali specjalnie dla ciebie kogoś ważnego. No przynajmniej dopóki nie ogarną jak silna, jest twoja moc.

– Niby to wszystko wiem – Usiadłam obok niej – Ale boję się.

– To normalne. Dlatego najlepiej zajmij czymś umysł, żebyś nie mogła o tym myśleć – Zaczęła bawić się swoimi lokami – pożyczyć ci jeden z moich tomików poezji? Wiem, że je głównie czyta się w szkole, na ocenę, bo nauczycielka karze, ale czytanie ich bez presji i narzuconej interpretacji jest bardzo przyjemne.

– Dzięki, ale mam coś swojego.

Wzięłam kartkę papieru, farby oraz pędzle przygotowałam kubek z wodą. Nastąpił czas na to, czego od dawna nie robiłam. Przykładając i ciągnąć pędzel pokryty farbą, której kolor akurat mi podpadł, stworzyłam geometryczne kształty. Każdy na sobie, jednocześnie taki sam i inny. Jeden krzywy ruch pędzla zniszczyły wszystko. Całość stanowiąca perfekcję zostałaby zniszczona. Oddając się, tworzeniu straciłam poczucie czasu. Gdy ostatecznie oderwałam pędzel od kartki i otarłam rękawem czoło, na dworze panowała już ciemność. Przyglądałam się mojemu dziełu. Leżała przede mną małych rozmiarów mandala. Pokrywały ją barwy czerni, bieli i błękitu. Od kiedy to wszystko się zaczęło, nie stworzyłam żadnej. Nawet nie wiedziałam, że aż tak mi tego brakowało. Wracały wspomnienia gdy podczas spotkań w świątyni, modliliśmy się, tworząc je. Brudnymi w farbie rękoma podniosłam moje dzieło, chciałam pokazać je Elinor, jednak nie było jej w pokoju. Położyłam je na parapecie i uchyliłam okno. Właściwie to był świetny moment, by pomodlić się w intencji powrotu do bycia dobrą. Złożyłam dłonie i zamknęłam oczy, zaczynając modły. Modliłam się cicho. Prosiłam o wskazówkę. Tym razem ponownie poczułam świetlistą obecność. Gdy otworzyłam oczy, zobaczyłam, że czarna farba z moich dłoni, spadła na błękity środek mandali. Wiatr na dworze przyśpieszył i na parapecie wylądowała kartka papieru. Otworzyłam okno szerzej i złapałam ją. Był to list napisany czarnym długopisem. Ręka autora drżała gdy pisał. Treść listu zszokowała mnie. Był to list proszący o pomoc. Napisała go dziewczyna przetrzymywana w domu swoją macochę, super przestępczynie. Była zamknięta w pokoju o zabarykadowany oknach. Podała swój adres. Trzymając list w dłoniach, wiedziałam, że to nie przypadek, że to ja go dostałam. Informacja o niej, była darem od Wielkiego Świetlistego. Darem mającym pomóc mi ponownie wrócić do światła.

 Darem mającym pomóc mi ponownie wrócić do światła

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Cierp, aniołkuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz