Rozdział 18 - Poje

29 5 0
                                    


Minęły trzy dni. Byłam całkowicie pewna, że nie uda mi się skontaktować z Calvinem, jeśli nie będę w jego ośrodku. Oznaczało to jedno. Muszę zaatakować bezpośrednio ośrodek. Jednak z pewnością był bardzo mocno strzeżony. Jestem pewna że obrona fizyczna go, była mocniejsza od psychicznej. Musiałam nakłonić Nocną Anielicę do ataku. Patrząc na to, że od dawna niczego nie atakowaliśmy, Musiała planować coś większego. Jednak tego co, mogłam dowiedzieć się tylko z jednego źródła. Jej umysłu. Usiadłam na łóżku w pozycji do medytacji. Wiedziałam, że mogła ogarnąć, że Władca Umysłu majstrował w jej głowie. Na pewno będę czuć ten sam ból co z macochą. Jednak nie co innego mogłabym zrobić. Skupiłam się na wspomnieniach jej wyglądu i zachowań. Na szaleństwie płynącym z jej spojrzenia. Całe moje ciało zaczęło boleśnie piec. Znalazłam się w jej umyśle. Przyjął postać fioletowych wysp, latających w czerwonej pustce. Usiadłam na ziemi, by wpaść w przestrzeń jej wspomnień. Czułam jakby, ostrza przejechały po małym moim ciele. Chociaż nie miałam żadnej rany, czułam łaskotanie, jakby leciała mi krew. Szukałam informacji o tym, co zamierzała zaatakować. Wejście z każde równało się z ogromnym bólem. Otwierając każde z nich, krzyczałam. Większość wspomnień nie mówiła nic. Jednak dowiedziałam się, jakie ma imię. Nazywała się Dana. Żadne wspomnienie, które zobaczyłam, nie mówiło nic o żadnym planie. Już zamierzałam opuścić jej umysł. Gdy przypadkiem natknęłam się na wspomnienie, gdy rozmawiała przez telefon.

Siedziała w swoim pokoju, słońce właśnie zachodziło. Czułam, że było to dwa dni temu.

– Witaj Dana – mówił męski głos w słuchawce – Jak zdrówko?

– Nie spoufalaj się i nie mów do mnie po imieniu – burknęła – Masz informację?

– Może tak... może nie – mówił frywolnym tonem – Zresztą jakie informacje? Czyżby chodziło o twoją pojmaną kochasie?

Dana się zarumieniła.

– Tak – odparła – nie wierzę, że faktycznie prowadzę z tobą interesy – dodała cicho.

– A ja nie wierzę, że prowadzę interesy z kimś kto ma ledwie dwadzieścia dwa lata... w dodatku jest w nienaturalnym związku – zachichotał – Jesteś moim doskonałym dziełem.

– Pier – przerwała, jakby zrozumiała, że przy rozmowie z akurat tą osobą, to głupi pomysł – Po prostu mów mi tę informację – zaczęła się denerwować.

– Odpowiedź na informację o lokalizacji twojej dziewczyny... to... Chuj wie. Zadzwonię gdy się dowiem. Serio nie musisz wydzwaniać trzy razy dziennie... Pa! – krzyknął i zakończył połączenie.

Dana cisnęła telefonem w pościel i złożyła dłonie na twarzy, płacząc.

Wyszłam ze wspomnienia. Nocna Anielica miała dziewczynę, w ośrodku ONP. Więc zaatakuje ten ośrodek, w którym ta będzie mogła być. Miałam pomysł, jednak wiedziałam, że był zły. Oznaczał manipulację. Byłam gotowa na zrobienie tego? Byłam gotowa na zrobienie tej tak złej rzeczy, by uwolnić Calvina? Właściwie, Dana była zła, tak bardzo. Czy zrobienie jej czegoś takiego, byłoby złe? Chciałam zrobić coś dobrego, dla dobrej osoby. Coś, co moja dusza tak bardzo chciała zrobić. Jakby był to rozkaz od któregoś z bogów. Tak! Moja wolna, by uwolnić Calvina, była rozkazem od Wielkiego Świetlistego. By to zrobić, muszę zrobić to wyznawczyni Wielkiego Mrocznego. Weszłam głębiej w jej podświadomość. Poczułam jakby, kości moich nóg zostały złamane. Krzyknęłam z bólu, łapiąc za nie. Były całe. O co chodziło z bólem przy używaniu mocy? Rzuciłam jej pomysł, tak by myślała, że jest jej. Zaczęła myśleć, że wie gdzie najprawdopodobniej jest jej dziewczyna. W ośrodku Nomine Pacis.

■■■

Następnego dnia razem z Elinor skończyłam modyfikować mój kostium. Nawet jeśli psioniczny jedwab był wytrzymały jak stal, jego ilość nie pozwoliłaby na stworzenie czegoś sensownego, tylko z niego. Dlatego moim kostiumem były czarny golf i spodnie, z nałożonym psionicznym jedwabiem i maską nim pokrytą. Wyglądałam mrocznie i niepodobnie do siebie. Jednak na razie musiał wystarczyć. Gdy Nocna Anielica dowiedziała się, że mam już namiastkę kostiumu, ucieszyła się. Ogłosiła, że mamy spotkanie z przedstawicielami kilku innych drużyn.

Spotkanie odbyło się w starej sali operacyjnej, opuszczonego szpitala. Przez późną porę panowała ciemność, rozświetlona kilkoma latarkami. Pozostawione skalpele i inne pozostałe sprzęty, groźnie odbijały ich światło. W sali poza naszą grupą, stało sześć innych grup.

– Witam – powiedziała Dana – kładąc mapę na stole operacyjnym – Zebraliśmy się tu wszyscy, by omówić atak na Nomine Pacis.

Spodziewałam się ogólnego szoku, jednak wszyscy poza moją drużyną, musieli wiedzieć, co będziemy atakować. Bez żadnej przemowy, zabraliśmy się za planowanie. 

 

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Cierp, aniołkuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz