Astra tenebras 38

57 7 16
                                    

— CZY JA NIEWYRAŹNIE MÓWIĘ, CZY JEDNAK MACIE PROBLEM ZE SŁUCHEM!? — Wydarł się najwyraźniej wściekły. Spojrzał na wszystkich z iskrami złości w oczach. — MÓWIŁEM, ŻADNYCH ATAKÓW! KTO WAM KAZAŁ NAPADAĆ NA TE WIOSKI?!

Goto uprzedził go, że jego podwładni chcą rozpocząć atak, ale nie było wiadomo na kogo? Gdy wrócił do siedziby było już po wszystkim! Zauważył, że co niektórzy byli z siebie bardzo zadowoleni; to go zdenerwowało! Zdążył już się wszystkiego dowiedzieć i zwołać wszystkich na placu treningowym. Musiał wyciągnąć z tego konsekwencje i ukarać tych, którzy dopuścili się tak haniebnego czynu!

Setka mężczyzn stała przed swoim dowódcą na baczność. Mieli na sobie ciemne spodnie i kozaki, dłuższe koszule przepasane (tradycyjnie pasem z mieczem) przylegające do ciała bez rękawów odsłaniające wyrzeźbione ramiona, a na nich widniał tatuaż przedstawiający dwa skrzyżowane ze sobą sztylety, a pomiędzy nimi czarna gwiazda. Był to symbol ich organizacji; taki również miał ich dowódca. Niektórzy patrzyli na bruneta z obawą, wiedząc, do czego jest zdolny. Wiedzieli, że kogoś kara dzisiaj nie ominie. Inni zaś mieli nieodgadniony wyraz twarzy. Jiro chodził tam i z powrotem, klnąc pod nosem i sztyletując ich wzrokiem.

— KTO ZA TO ODPOWIADA NIECH WYSTĄPI Z SZEREGU!

I jak na zawołanie z szeregu wyszło dziesięciu mężczyzn. Wyglądali, jakby byli obojętni na całe to zajście. Jiro podszedł do podwładnych, zakładając ręce na torsie i spojrzał na nich, oczekując wyjaśnień. Musiał zrobić kilka wdechów i wydechów, aby się uspokoić; myślał, że za chwilę dostanie szału!

— Czyj to był pomysł?! — zapytał już spokojniej, ale stanowczo, nie mając zamiaru nikomu odpuścić.

Nie mógł tak tego zostawić, bo ucierpieli ludzie! Nie dość, że zaatakowano czyjeś domy to jeszcze zgwałcono niewinne kobiety; co niektóre niemiały nawet osiemnastu lat. Gdy tylko sobie o tym pomyślał to poczuł, jak w żyłach zaczęła mu się gotować krew ze złości. Nie umiał nawet sobie wyobrazić przez co musieli przejść ci ludzie? Kobiety i młode dziewczęta będą żyły z traumą i z oddechem swoich oprawców na karku do końca życia!

— To był mój pomysł…

Jiro drgnął wyrwany z zamyślenia. Spojrzał teraz na mężczyznę o rudych włosach, który wyszedł naprzeciw niego. Brunet przyjrzał mu się uważniej, nie dostrzegając ani grama skruchy; ani, chociażby odrobiny współczucia dla tych ludzi. Nie żałował tego, co kazał zrobić innym. Zauważył na twarzy rudowłosego zadowolenie.

— I co? Dumny z siebie jesteś? — brunet zapytał, będąc ciekaw co ma na swoje usprawiedliwienie, chociaż tego czynu nie można było w żaden sposób usprawiedliwić.

— Każdemu należy się, choć odrobina zabawy… — uśmiechnął się chamsko. — Też powinieneś…

Nawet nie zdołał dokończyć, bo w tym momencie brunet się wściekł i złapał go za gardło! Jego oczy zapłonęły, ze wściekłości, gdy tylko usłyszał co mężczyzna powiedział! Rudowłosy momentalnie pobladł, nie umiejąc złapać tchu. Złapał go za ręce, próbując się bronić i nawet chciał dobyć miecza, lecz jakaś nieznajoma siła go sparaliżowała. Wiedział, że dowódca użył jakiegoś zaklęcia, nie wypowiadając go nawet na głos. Przyglądający się temu żołnierze, aż wstrzymali powietrze; domyślili się co się wydarzy? Za nieposłuszeństwo groziła śmierć.

— Pozwól, że też się pobawię… — Jiro niemal wysyczał to zdanie w twarz wojaka. — Zdechniesz i nic po tobie nie zostanie!

Po tych słowach ręce bruneta zapłonęły, ściskając jeszcze bardziej gardło mężczyzny. Rudowłosy pomimo tego, że się dusił wydobył z siebie przeraźliwy krzyk. Ból był nie do zniesienia! Zaczął się szamotać, aż w końcu cały zapłonął, zamieniając się jedynie w popiół.

Astra tenebras Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz