— DO ROBOTY! NIE OBIJAĆ SIĘ! — krzyknął jeden ze strażników, któremu najwyraźniej nie podobało się, że ludzie pracują za wolno.
Po mieszkańcach wioski było widać zmęczenie. Byli doczszczędnie wyczerpani, modląc się o jakiś cud! Strażnicy nie pozwalali, choć na chwilę odpocząć. Zmuszane do pracy były nawet głodne i dość wychudzone dzieci! Jeśli ktoś, choć na chwilę usiadł, od razu był bity i poganiany przez strażnika. Co niektórzy tracili, przytomność ze zmęczenia co nawet nie poruszyło żołnierzy, którzy najwyraźniej byli bez serca. Ludzie ze strachu zabierali się do pracy, zbierając do lnianych koszów kukurydzę. Każdy z nich wiedział, że kraina upadała tak samo, jak całe królestwo. Z dnia na dzień było coraz gorzej! Strażnicy stali nad wieśniakami jak sępy, pilnując zbiorów, które trafiały do królewskiej spiżarni.
Wśród robotników była młoda kobieta, która wykonywała pracę na chwiejnych nogach. Tak jak wszyscy była wyczerpana i w dodatku trawiła ją gorączka, która nie mijała. Miała cienie pod oczami co było, wynikiem braku snu. Na plecach miała założony lniany kosz, gdzie spała utulona kocykiem jej maleńka córeczka. Co jakiś czas rozglądała się na boki z niepokojem wymalowanej na swojej twarzy, bo miała jeszcze dwóch synków, których właśnie straciła ze swoich oczu i nie wiedziała, gdzie są? Bardzo martwiła się o chłopców. Bała się, że strażnicy zabrali dzieci do innej części pola.
Brakowało im wszystkim jedzenia! Kobieta dziękowała w duchu, że mąż pracował w pałacu i dzięki zaprzyjaźnionym kucharkom udawało mu się przemycić po kryjomu trochę żywności dla swojej rodziny. Nie rozumiała, dlaczego Król dbał tylko o siebie? Czy on nie widział, że jego poddanym groziła śmierć?! Czym zawinili, że kazał żołnierzom tak podle ich traktować? Zadawała samej sobie pytania, na które nie znała odpowiedzi. Nagle drgnęła, gdy usłyszała płacz własnego dziecka, które się właśnie obudziło. Szybko zdjęła kosz z pleców, aby wziąć dziecko w ramiona.
— Ciiii...kochanie nie płacz… — ukołysała roczną dziewczynkę w ramionach, całując ją w czółko i zadrżała ze strachu, widząc, jak jeden ze strażników szedł w jej kierunku. Długo czekać nie musiała, aby usłyszeć:
— Ucisz tego bachora! — strażnik odezwał się rozkazującym tonem. Przystanął przed kobietą, patrząc na nią jak, na robaka którego trzeba by było zdeptać.
— Ona jest głodna… — kobieta powiedziała ze strachem jeszcze bardziej tuląc maleństwo do piersi, tak jakby zaraz ten mężczyzna miałby jej je zabrać. — Potrzebuje mleka… — szepnęła bardziej do siebie. Nawet nie próbowała prosić o pokarm dla dziecka, bo to i tak by nic nie dało.
— A co mnie to obchodzi?! Ucisz ją inaczej ja ją uciszę! — wykrzyknął nieporuszony.
Dostał rozkaz pilnowania zbiorów. Połowa tych ludzi spowalniała pracę, a tym bardziej małe dzieci, które ciągle coś chciały. Nie mógł tego tolerować!
— MAMO! MAMO!
Kobieta spojrzała w drugą stronę zaalarmowana płaczliwym wołaniem dzieci. Z przerażeniem obserwowała jak drugi ze strażników prowadził jej synów ciągnąc jednego i drugiego za ucho. Dzieci płakały, odczuwając strach. Gdy mężczyzna podszedł bliżej puścił chłopców, którzy od razu podbiegli do matki, tuląc się do jej spódnicy. Kobieta poniekąd odetchnęła z ulgą, że nic się nie stało jej pociechom. Bardzo chciała przytulić chłopców, lecz nie miała jak tego zrobić, ponieważ tuliła do piersi dalej płaczące najmłodsze dziecko.
— Co się stało? — spojrzała na wystraszone dzieci z troską.
— Wszystko, co znajduje się na tej ziemi należy do króla! A oni… — strażnik wskazał na chłopców, mrożąc ich spojrzeniem. — Są złodziejami!
CZYTASZ
Astra tenebras
FantasíaPo walce z chaosem wszystko wraca do normy. Ale czy na długo? Okazuje się że jest inna przeszłość i przyszłość. Pojawi się nowy wróg który zapragnie władzy i śmierci Usagi. Czy Seiyi uda się zdobyć serce Usagi i czy zdoła ochronić ukochaną przed złe...