Rozdział 4

1.3K 112 37
                                    

Na miejsce aportował się jak zwykle za wcześnie. Grudzień w Anglii obfitował w ulewne deszcze, jednak tego dnia ani jedna kropla wody nie spadła z nieba. Na zimową szatę, którą miał na sobie, nałożył długi płaszcz, a włosy zaplątał w niedbały, krótki warkocz, tak by niesforne kosmyki nie pchały mu się do oczu na wietrze. Nie przepadał za tą porą roku, ponieważ w Londynie nie miała ona nic wspólnego z puszystym śniegiem, ani prawdziwą zimową aurą.

Po przejrzeniu wszystkich dokumentów od Blaise'a, zdążył zapomnieć o piśmie z Ministerstwa, przypieczętowanym podpisem Granger. Mało obchodziły go jej zamiary, i nie chciał psuć sobie reszty dnia myślami o, pożal się Merlinie, pani Minister od siedmiu boleści. Zdarzało mu się pojawiać na spotkaniu, nie zawsze w nastroju, jednak obecność Pottera sprawiała, że z chwili na chwilę, mu się on poprawiał. Nie do końca potrafił wytłumaczyć, to zjawisko. Jedyne co mu pozostało, to pogodzenie się ze smutną rzeczywistością, w której musiał przyznać, że towarzystwo Harry'ego Pottera działało na niego kojąco.

Spotykali się już od roku, niezmiennie o tej samej porze, a Draco mimo tony obowiązków, które piętrzyły się z każdym kolejnym dniem, zbliżającym go do świąt, potrafił zagospodarować te kilkadziesiąt minut, w porywach do godziny, dla człowieka, który jak do tej pory sądził, nie był wart jego uwagi.

I sam nie potrafił odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego wciąż to ciągnął, po tym jak pierwszy raz natknął się na Pottera w parku całkiem przypadkiem, a ten zwyzywał go jak za dawnych lat, po czym odszedł, zostawiając go z mętlikiem myśli, na środku jednej z parkowych alejek. Może dlatego, że jego życie od dobrych trzech lat, po tym jak rozstał się w końcu z Astorią, obfitowało w monotonię oraz zwyczajną nudę. A musiał przyznać, że Harry, tamtego dnia, kiedy obrzucił go epitetami godnymi pierwszorocznego gryfona, dostarczył mu nie lada rozrywki, która wręcz zasiała w jego umyśle ziarno pragnienia jej więcej. A Draco nie mógł przecież, oprzeć się własnym pragnieniom. Dlatego następnego dnia zaryzykował, i zjawił się dokładnie w tym samym miejscu, w podobnej porze po południu, przechadzając się alejkami parku przy Crewley Street.

Widok skonsternowanego Pottera, który stał i bezczelnie się na niego gapił, wcale go nie zaskoczył. Od trzech lat, jedyną osobą, z którą zamieniał więcej niż kilka słów, był Zabini, dlatego Potter jako ktoś, skłonny do dłuższej pogawędki, mógł się okazać miłą odmianą i dodać jego monotonnemu życiu, trochę więcej energii.

W przeciwieństwie do jawnej złości Pottera, Draco nie odczuwał względem niego, żadnych negatywnych emocji, prócz może lekkiej irytacji, kiedy pierwszego dnia, gdy zderzyli się w pośpiechu, Harry nadepnął mu na płaszcz, zostawiając na nim brudny odcisk swojego buta. Tak, to zdecydowanie wpłynęło na jego apatyczny nastrój na resztę dnia.

Drugie spotkanie postanowił poprowadzić w nieco milszym tonie, lecz przez cały czas, kiedy próbował ciągnąć rozmowę z Potterem, wyczuwał jego spięte mięśnie i dystans, którym wręcz emanował na odległość. I to nie tak, że Draco wcale nie był skonfundowany tym, że po jedenastu latach, postanowił nagle ucinać sobie krótkie przechadzki z Harrym Potterem po parku w Londynie, tak jakby byli starymi, dobrymi przyjaciółmi jeszcze za czasów szkolnych.

Coś w duchu podpowiadało mu, że czekanie na niego, każdego, kolejnego popołudnia było dobrym posunięciem. A na dodatek dostarczało trochę koloru w jego monotonnym życiu. Nawet nie spostrzegł kiedy ich spotkania, przerodziły się w rutynę, a on sam całkowicie zatracił się w oczekiwaniu na zbliżającą się godzinę, by udać się co dzień w to samo miejsce.

Gdyby Blaise o wszystkim wiedział, stwierdziłby, że całkiem postradał rozum, choć Draco podejrzewał, że jego przyjaciel już zapewne tak sądził. Niekiedy był świadomy tych jego, krótkich, pobłażliwych spojrzeń, jednak nauczył się je ignorować z uwagi na to, że Blaise był po prostu Blaisem. Ale z tego samego powodu również, nie miał zamiaru informować go w najbliższym czasie o tym, z kim spotyka się każdego popołudnia, mimo że wiedział, że jego przyjaciela wręcz zżera ciekawość.

Za zamkniętymi drzwiami • DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz