Zapomniałam powiedzieć wcześniej, ale jesteśmy już grubo za połową moi drodzy. Bliżej niż dalej nam do końca.
Już z oddali dało się słyszeć, stłumione okrzyki i ogólny gwar, panujący na trybunach boiska do Quidditcha. Harry stał na granicy Zakazanego Lasu, gdzie powinien spotkać się z Malfoyem, zanim jeszcze mieli wdrożyć swój plan w życie.
I mimo że od wczorajszego dnia nie widział Draco więcej, niż o poranku kiedy to odbyli jedną z bardziej nieprzyjemnych rozmów, nie czuł się zdenerwowany przed spotkaniem.
Czekał na Draco, w cieniu i prawie po kolana w śniegu. Słońce już zachodziło, ale mimo to było dosyć widno jak na tą porę dnia. Boisko znajdowało się za górką, więc Harry widział jedynie chorągiewki o barwach domu Gryffindoru i Slytherinu, powiewające na wietrze. Jednak hałas jaki dobiegał z tamtej strony, jawnie wskazywał na głośne wydarzenie, pełne emocji.
Draco pojawił się dwie minuty po nim, zapadając się w śniegu, i marszcząc przy tym czoło. Harry w duchu podziwiał jego opanowanie i gracje z jakimi lądował zaraz po aportacji. Z jednej strony działały mu one na nerwy, a z drugiej zazdrościł mu opanowania i ogłady, jakiej jemu samemu czasami brakowało.
— Jesteś — mruknął pod nosem, podchodząc do Malfoya, który usilnie próbował wytrzepać śnieg z butów.
— Powinni pozbyć się tego cholerstwa w takim dniu. — Po tonie Draco, Harry wywnioskował, że był we w miarę dobrym humorze, co już działało na niego pocieszająco. Mieli sprawę do załatwienia, a jakieś ich osobiste niezgody, mogłyby tylko popsuć plan, jaki chcieli zrealizować.
Choć ciężko było nazwać go planem. Draco mial po prostu odnaleźć Finna i spróbować wyciągnąć z niego informacje, dlaczego rozpowszechnia fałszywe wiadomości po Magicznym Świecie, oraz co łączy jego i Hermionę, z całą tą paskudną sprawą. A Harry mial się zająć pilnowaniem Hermiony, bo był pewien, że ta zjawi się na meczu, nawet jeśli Ron posiadał inne informacje o jej rzekomym wyjeździe. Wystarczyło tylko odnaleźć Hannę Abott, albo McLaggena i przez chwilę podążyć ich śladem. Harry był pewien, że dzięki temu szybko odnajdzie Hermionę. A znalezienie Hanny nie powinno sprawić mu problemu, skoro jej brat grał w drużynie Gryffindoru.
— Nadal nie mogę pojąć, jakim cudem ten gówniarz opanował tak dobrze magię dla zaawansowanych Aurorów — mruknął pod nosem Draco, kiedy w ciszy przemierzali błonia, jednak trzymając się wciąż, bezpiecznej granicy Zakazanego Lasu. Musieli podejść jak najbliżej, by rozdzielić się w odpowiednim momencie.
— Mi z kolei, spokoju nie daje, ten artykuł w Proroku. Ktoś jawnie, robi sobie ze mnie żarty. — Harry wsadził ręce do kieszeni, które zdążyły już skostnieć od mrozu.
— Z ciebie? — Dobiegło go zduszone parskniecie, po stronie Malfoya.
— Z nas obydwu — poprawił się i jeszcze głębiej wcisnął ręce w kieszenie płaszcza. Wiatr był coraz bardziej porywisty, co dla zawodników nie oznaczało nic dobrego. Sam pamiętał swoje rozgrywki Quidditcha, kiedy szalała wichura. Latanie na miotle w takich warunkach to nie lada wyczyn, nawet dla wprawionych graczy.
Dzisiejsza walka o kwalifikacje mogła być naprawdę zacięta, a Harry gdzieś w duchu wątpił, że Gryffindor wygra dużą przewagą punktów, choć jego przyjaciel Ron, z pewnością w to wierzył. Przed rozpoczęciem meczu, i zanim wyruszy na poszukiwania Pani Minister, chciał jeszcze zobaczyć się z Ronem i życzyć mu wszystkiego dobrego. Wiedział, ile ten mecz i cała drużyna dla niego znaczyły.
Kiedy doszli już na skraj, gdzie kończyła się granica Zakazanego Lasu, a zaczynały otwarte błonia, Harry spojrzał w bok, by sprawdzić czy Malfoy jest już gotowy. Jednak w twarzy Draco nie zobaczył ani potwierdzenia, ani zaprzeczenia. Draco był jak zwykle, opanowany i starał się nie okazywać żadnych emocji.
CZYTASZ
Za zamkniętymi drzwiami • Drarry
FanfictionHarry Potter przez własną nieuwagę zostaje wplątany w sprawę martwego śmierciożercy, znalezionego w Grand Manor, jednym z hoteli należących do Draco Malfoya. Jako Szef Biura Aurorów, za priorytet stawia sobie odnalezienie zabójcy Corbana Yaxleya. Sł...