Rozdział 38

1K 83 34
                                    

Poprawka! To jest najdłuższy rozdział w tym opowiadaniu, dłuższego już nie będzie haha.

Ps. Nowa okładka!

Widok Hermiony Granger, której nadgarstki oplatały magiczne kajdany, był niecodzienny.
Dla Harry'ego całkiem obcy. Widok Draco Malfoya, przy boku dawnego Ministra Magii Korneliusza Knota jeszcze bardziej zdumiewający, a Penelope Clearwater na czele grupy, liczącej ponad dziesięcioro wyspecjalizowanych Aurorów, interesujący.

Zanim jego oczy całkiem przyzwyczaiły się do zmiany światła, a mózg przyswoił informację, że ciało znajdowało się nagle w innym miejscu niż chwilę temu, poczuł na swoim ramieniu, ciepłą, delikatną dłoń. Draco stał kilka metrów dalej, ciągle obdarzając go badawczym spojrzeniem, tak jakby sprawdzał, czy na pewno wszystko z nim w porządku. Prowadzenie zażyłej rozmowy z byłym Ministrem Magii wcale mu w tym nie przeszkadzało. Harry zmarszczył brwi, mając wrażenie, że pomimo iż nie słyszał żadnych słów z ich wymiany zdań, tak wydawało mu się, że cała rozmowa miała raczej nerwowy ton, a Draco zdawał się wręcz krzyczeć na Knota.

— Harry, wszystko w porządku? — Kobiecy głos  wyrwał go z zamyślenia. Odwrócił głowę w bok, w końcu odrywając wzrok od Malfoya i zobaczył przed sobą twarz Hanny Abott, spokojnej, z nieco zaróżowionymi policzkami.

— Hanna? — zdziwił się, przypominając sobie słowa Hermiony. Kobieta przecież twierdziła, że Hanna przebywała w jej i Rona mieszkaniu. Harry pokręcił energicznie głową i zacisnął powieki ze złości. Nie potrafił odnaleźć się w sytuacji. Nie miał bladego pojęcia co się wydarzyło, i dlaczego do cholery, wokół niego znajdowało się aż tyle ludzi!

— Już wiem, że Finn jest bezpieczny — powiedziała i posłała mu szeroki uśmiech. Nagle Harry'emu zrobiło się nad wyraz gorąco, a kołnierzyk koszuli zaczął za bardzo ściskać. Instynktownie sięgnął ręką do pierwszego guzika, by go rozpiąć. — Dziękuję. — Hanna wyglądała na szczerze zadowoloną i wdzięczną.

— Co tu robisz? Hermiona... ona mówiła coś o eliksirach regenerujących — wykrztusił ledwo słyszalnie. Sam był zaskoczony swoim zachrypniętym głosem.

— Tak, to prawda. Kiedy po mnie przyszli, byłam półprzytomna — powiedziała. — Wielu rzeczy nie pamietam, ale wiem, że prosiłam cię byś odnalazł Finna. Malfoy powiedział, że jest bezpieczny w jego hotelu — dodała.

— Malfoy ci powiedział? Co? — Harry czuł się coraz gorzej. Do okropnej dezorientacji dołączył ucisk w żołądku, który zdawał się być wyczuwalny aż po samo gardło. Czuł się tak, jakby miał zaraz zwymiotować.

— Harry, na pewno wszystko dobrze? — Wyraz twarzy Hanny, nagle z radosnego zamienił się w zatroskany i pełen obaw. Harry nie pamiętał, kiedy ostatni raz widział tą kobietę, w takim stanie.

Dopiero w momencie, w którym nie był w stanie wydobyć z siebie ani słowa, wiedział, że wcale nie czuł się dobrze. W głowie kręciło mu się od natłoku osób, oraz dezinformacji. Nie rozumiał, jak to możliwe, że jeszcze przed momentem trwał w iluzji Hermiony, rozmawiał z nią i z Ronem, a teraz Hermiona stała kilkanaście metrów dalej, otoczona Aurorami, a Knot nadal próbował przekrzyczeć w czymś Draco, gestykulując energicznie.

Zanim kolana się pod nim ugięły, a przed oczami zrobiło się całkiem ciemno, zdążył tylko zobaczyć, biegnącego w jego stronę Malfoya, z wyciągniętymi ramionami. Jego usta poruszały się tak, jakby próbował coś do niego powiedzieć. Twarz Hanny również znajdowała się dziwnie blisko jego własnej. Stłumione słowa nie miały żadnego znaczenia, były niezrozumiałe i brzmiały wręcz obco. Harry przymknął powieki, całkowicie oddzielając się od gwaru i tej abstrakcyjnej rzeczywistości, w której się znalazł.

Za zamkniętymi drzwiami • DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz