Rozdział 33

829 78 17
                                    

Od razu mówię, że tego rozdziału miało dzisiaj nie być, bo ostatnio nie miałam zbyt wiele czasu, żeby pisać, a zawsze lubię mieć pare rozdziałów w zapasie. Ale akurat udało mi się przez ostatnie 2 dni napisać 37 rozdział jak byłam w pracy hihi.

Harry musiał kilka razy zamrugać, by uświadomić sobie, że postać Hanny była jak najbardziej rzeczywista, a dźwięk upadającej na podłogę kłódki, wcale nie był tylko jego urojeniem. Kobieta stała przed nim i wpatrywała się w niego świdrującym lecz ponaglającym spojrzeniem. Moment zawahania trwał kilka sekund, wystarczająco długo by podjąć, nieodwracalną w skutkach decyzję.

— Zamierzasz tak stać, czy wyjdziesz? — Głos Hanny odbił się echem od grubych ścian lochów. Harry cały zdębiał, próbując poukładać w głowie to, co właśnie miało miejsce przed jego oczami.

— Jeżeli to kolejna pułapka, to możesz sobie darować — mruknął, choć nie był w stanie do końca ukryć swojego zainteresowania. Nie rozumiał po co Hanna miałaby przychodzić do niego i ryzykować otwarciem celi, bez żadnego powodu.

— Musisz mi pomóc, Harry — szepnęła, podchodząc jeszcze bliżej i otwierając na oścież mosiężne kraty, których skrzypnięcie z pewnością było słychać piętro wyżej.

— Ja tobie? — zdziwił się. Jednym, szybkim susem pokonał dzielącą ich odległość, po czym bez żadnych ukrytych pułapek, po prostu wyszedł poza celę. Hanna kiwnęła spokojnie głową, mimo że Harry widział w kącikach jej oczu zbierające się łzy. Opuściła ciemny kaptur, uwalniając z pod niego burzę blond włosów i uciekła wzrokiem gdzieś w bok. Wyglądała tak, jakby przed czymś się wahała, ale Harry nie miał na tyle czasu, by czekać, aż Hanna w końcu podejmie decyzję. Westchnął gorączkowo, nadal próbując znaleźć w głowie jakiekolwiek rozwiązanie by dostać się do Malfoya.

— Musisz uratować Finna. Mój brat, on... —    zaczęła niepewnie, ale szybko pokręciła głową by się otrząsnąć. Harry widział po niej, że targają nią silne emocje.

— Czy Hermiona rzuciła na niego jakieś zaklęcie? — spytał wprost i podszedł bliżej Hanny, tak że mógł swobodnie złapać ją za ramię. Harry nigdy nie był dobry w pocieszeniu, i też nie miał tego na celu względem Hanny. Potrzebował szybkiej odpowiedzi, tak lub nie, a kobieta cała trzęsła się z nerwów. Kiedy widział ją dwa dni temu, podczas meczu w Hogwarcie, a potem w chatce Hagrida, kiedy stała razem z Cormaciem i Hermioną, nad nieprzytomnym Zabinim, nie widział po niej tych samych emocji co teraz.

— Możliwe. — Zacisnęła na moment powieki, prawdopodobnie powstrzymując napływające łzy. — Nie ma zbyt wiele czasu. Nie pamiętam, nie pamiętam niczego. — Głos jej się załamał, a Harry poczuł jak po plecach przebiegł mu dreszcz niepokoju. Dlaczego Hanna miałaby nic nie pamiętać, skoro nie wyglądała na taką, co była pod wpływem Imperiusa, ani innego podobnego zaklęcia? Choć po Finnie w rzeczy samej, też nie było widać objawów żadnego zaklęcia niewybaczalnego.

— O czym, ty do cholery, mówisz? — Harry już nie wytrzymał, potrząsnął Hanną za ramię, próbując skupić na sobie jej uwagę. Skoro miała na tyle odwagi by zejść na dół, i pomóc mu się wydostać, musiała wiedzieć cokolwiek, lub podejrzewać Hermionę o rzucenie niewybaczalnego na swojego młodszego brata.

— Razem z Cormaciem wyczuliśmy dzisiaj rano, pozostałości śladów obliviate na swoich różdżkach, ale żadne z nas nie rzucało tego zaklęcia, a przynajmniej niczego takiego nie pamiętaliśmy. — Harry zmarszczył brwi w zdumieniu. Niezbyt kleiło mu się kupy to, że Hanna i McLaggen mieli rzucić zaklęciem niepamięci na siebie samych, z własnej woli.

— Kiedy ostatni raz widziałaś Finna? — spytał, przerywając jej, a jednocześnie nasłuchując, czy z oddali nikt się nie zbliżał. Drgnięcie jej powieki zdradziło kolejne zawahanie. Harry mocniej zacisnął palce na jej ramieniu.

Za zamkniętymi drzwiami • DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz