Rozdział 28

761 73 23
                                    

— Zabicie przez Malfoya Zabiniego, będzie o wiele bardziej prawdopodobne, a dzięki Finnowi plotka szybko rozniesie się po całym Magicznym Londynie. — Hermiona wyglądała na zadowoloną z siebie, a Harry w ciągu kilku sekund musiał podjąć decyzje co do dalszego działania. Stał tuż obok. Nie mógł przecież pozwolić na zabicie Blaise'a, który był czymś widocznie odurzony, lub dostał zaklęciem usypiającym, skoro nadal żył.

Nie był w stanie się bronić. I Harry wątpił by wiedział, że debata nad jego życiem właśnie toczyła się tuż nad jego głową.

Kiedy Hermiona uśmiechnęła się pod nosem, spoglądając na śpiącego mężczyznę tuż u swoich stop, Harry'ego przeszedł dreszcz obrzydzenia. Ta kobieta nie była już tą samą osobą co kiedyś. Łudził się jeszcze, że może coś pozostało w niej z dawnej Hermiony, jednak patrząc teraz na obraz, który rozgrywał się przed jego oczami, wątpił, by pozostały w niej jakiekolwiek resztki dawnej siebie.

Zawiść i chęć zemsty przyćmiła jej oczy, a Hanna i Cormac w jakiś sposób przyczynili się do tego. Szczególnie McLaggen, przez którego przemawiała czysta nienawiść do Malfoya.

Kiedy ten lekko trącił nogą nieprzytomnego Blaise'a, Harry ostatkiem sił powstrzymał się przed ujawnieniem swojej obecności i rzuceniem się na mężczyznę.

Dawno nie czuł już do nikogo podobnej niechęci jak do Cormaca. Jedynie Hanna nie wyglądała na całkowicie przekonaną, co akurat zdumiało go lekko. Do tej pory sądził, że popierała ona Hermionę dokładnie we wszystkim, że jej ślepe oddanie było wyrazem ich przyjaźni. Jednak jej ukradkowe, nerwowe spojrzenia rzucane Zabiniemu świadczyły o wątpliwościach.

— Zabini działał po stronie Zakonu. Jeżeli prawda o jego śmierci wyjdzie na jaw... — zaczęła, ale urwała kiedy tylko Hermiona spiorunowała ją wzrokiem.

— Jego śmierć, będzie można w łatwy sposób powiązać z zabójstwem Yaxleya. Wiemy, że prowadził własne śledztwo. Malfoy chciał to ukrócić, ponieważ odkrył prawdę. Myślisz, że ktokolwiek z tej rodziny ma jakieś skrupuły, żeby zabić bliskie osoby? — prychnęła, spoglądając wręcz z obrzydzeniem na Zabiniego.

Harry wiedział, że musi szybko zareagować, inaczej ta trójka zaraz zniknie z jeszcze żywym Blaisem. Jedyne co przyszło mu do głowy to aportacja, jednak ledwo radził sobie ze zwykłą, a co dopiero z bezdotykową. Było tak wiele rzeczy, które mogły pójść nie tak, podczas tego ryzykownego manewru. Serce biło mu jak oszalałe, kiedy zbliżył się do Cormaca na odległość zaledwie pół metra. Nie miał możliwości, by przejść między nimi i dosięgnąć choćby ręki nieprzytomnego mężczyzny.

— Myślę, że z tym Harry już sobie poradzi. — Cormac spojrzał na Hermionę, ta jednak przygryzła lekko policzek od środka.

— Przedmiot, który przyniósł z Grand Manor, faktycznie emanował czarną magią. Nijak jednak wiązał się z Yaxleyem. Harry jest dobrym aurorem, inaczej nie zostałby Szefem Biura. — Serce Harry'ego na zmianę dostawało palpitacji i stawało na kilka sekund, kiedy też wstrzymywał oddech. Hermiona była inteligentna, i wiedział, że nie będzie w stanie sabotować własnego śledztwa w nieskończoność. Połączenie przez nią wszystkich kropek, było jedynie kwestią czasu. Miał tylko nadzieję, że zostanie go dla niego odpowiednio dużo, by w całości, przetransportować Blaise'a w bezpieczne miejsce.

Na samą myśl o tym, że Hermiona miała zamiar z zimną krwią zamordować byłego, honorowanego członka Zakonu, tylko po to by zrzucić całą winę na Malfoya, budził się w nim dotąd nieznany bunt.

Od razu pomyślał o Draco, który gdyby tylko dowiedział się, że stał bezczynnie i nie zrobił nic by uratować jego przyjaciela, nie wahałby się przed przeklęciem go.

Za zamkniętymi drzwiami • DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz