— Knot poważnie wziął się za sprawę, skoro udało im się dotrzeć nawet do McLaggena. Penelope wspominała, że zaszył się gdzieś w mugolskiej części Londynu — powiedział Harry, odkładając na blat stołu nowe wydanie Proroka Codziennego.
— Hannie również postawiono zarzuty. Finn jest nieletni, nim zajmie się Rada Nadzorcza Hogwartu. — Ron wydawał się bardziej zainteresowany swoim egzemplarzem, wertując strony gazety w poszukiwaniu działu, poświęconemu Quidditchowi.
Harry odchylił się luźno w swoim krześle i spojrzał w bok, obserwując przechodniów idących szybko przez park przy Sheraton Avenue. Ostatnie ciepłe dni, dały nadzieję, że wiosna, jak dotąd zawsze ulewna, mogła być w tym roku bardziej przyjemna niż dotychczas. Harry poszedł za przykładem innych, i spędzał popołudnia na przesiadywaniu w kawiarniach, na zewnątrz, łapiąc promienie słońca.
Zima ciągnęła się niemiłosiernie. Udało mu się zapomnieć, jak to jest, kiedy nie musiał nakładać na siebie grubych warstw ubrań, ani codziennie zmieniać, przemoczonych przez śnieg, butów.
— Przynajmniej nie musisz oglądać jej w biurze — dodał po chwili Ron, w zamyśleniu przejeżdżając wzrokiem po artykule. Harry spojrzał na niego w zdumieniu, próbując znaleźć w myślach, o co chodziło przyjacielowi. Przynajmniej raz w tygodniu, po pracy, spotykali się na kawę. Była to przyjemna odmiana, względem poprzednich lat, kiedy Harry widział Rona raz na kilka miesięcy.
— A tak, Hanny. Nie sądzę, by po tym wszystkim nawet chciała wrócić do pracy w Ministerstwie — powiedział, biorąc filiżankę z kawą. — A jak miewa się Finn? — spytał, unosząc ją do ust. Ron odłożył gazetę i spojrzał na przyjaciela, wzruszając ramionami.
— Wszyscy w Hogwarcie już wiedzą. Został zawieszony w drużynie, McGonagall ma go na oku. Z tego co wiem, wszyscy którzy dzielili dormitorium z Finnem w wieży Gryffindoru, rozeszli się do innych.
— Wiesz, sam jest sobie winien — mruknął, bardziej skupiony na kolejnej fali przechodniów, która właśnie szła przez park.
— No tak, bo ośmielił się zaatakować Harry'ego Pottera — parsknął przyjaciel, podążając za jego wzrokiem. — Albo jego nowego chłopaka Draco Malfoya — dodał z przekąsem, na co Harry odwrócił się gwałtownie.
— Przecież wiesz, że to nie o to chodzi. — Skrzywił się nieznacznie, ale Ron jedynie pokręcił głową z dezaprobatą.
— Masz na myśli, tą część o ataku na swoją osobę, czy fakt, że Malfoy stał się twoim chłopakiem? — spytał, nie kryjąc nuty złośliwości w głosie. Odkąd w gazetach zaczęły pojawiać się artykuły, głoszące przeróżne spekulacje o ich zawiłej i bliskiej relacji, Harry całkowicie zrezygnował już z udzielania się medialnie, prosząc Draco by również nie wygłaszał już żadnych oświadczeń.
— Nie jesteśmy już w szkole, by nazywać kogoś czyimś chłopakiem, Ron. Bardziej odpowiednim słowem, byłoby „partner" — powiedział, upijając łyk kawy.
— Jak wolisz. — Przyjaciel wywrócił oczami. — Nadal nie mogę się do tego przyzwyczaić — westchnął, i wrócił do czytania swojej gazety. — Wiedziałeś, że Walkirie awansowały w ostatnim tygodniu do ligowych rozgrywek w Leicester? — spytał, próbując zmienić temat.
— I tak, doceniam, że nie rzucasz się na niego z pięściami za każdym razem, kiedy się spotykamy — powiedział, nie dając się tak łatwo zbyć. Dobrze zdawał sobie sprawę z tego, że przyjacielowi było ciężko przebywać w towarzystwie Malfoya, dłużej niż kilka minut, nie mówiąc już o rozmowie z nim, podczas której nie wypowiedziałby chociaż jednego obraźliwego słowa. To samo z kolei, tyczyło się również Draco. Ale obaj postanowili zażegnać dawne spory, dla dobra Harry'ego.
CZYTASZ
Za zamkniętymi drzwiami • Drarry
FanfictionHarry Potter przez własną nieuwagę zostaje wplątany w sprawę martwego śmierciożercy, znalezionego w Grand Manor, jednym z hoteli należących do Draco Malfoya. Jako Szef Biura Aurorów, za priorytet stawia sobie odnalezienie zabójcy Corbana Yaxleya. Sł...