Rozdział 9

1K 93 59
                                    

Miło by było zobaczyć jakiś komentarz.

Harry nie wiedział, czy to zasługa uroku osobistego, tego cholernego Malfoya, czy nie służyła mu ponura atmosfera dzisiejszego, ulewnego dnia, ale w jakiś sposób dał się zaciągnąć do pobliskiego baru, i teraz obaj siedzieli przy jednym stoliku, w kącie pomieszczenia, niewidoczni dla innych i skupieni wyłącznie na popijaniu whiskey.

Harry nie wiedział, kiedy stracił kontrolę nad własnym życiem i kiedy całkiem normalnym stało się picie jednego dnia z Ronem, a następnego z Malfoyem, tak jakby przyjaźnili się od lat. I mimo że jeszcze wczoraj, czuł w sobie tak ogromne pokłady złości na tego drania, teraz gdy siedział naprzeciw niego, a Draco patrzył się na niego z tą posępną i tajemniczą miną, nie potrafił się na niego gniewać. Poza tym tak naprawdę rozumiał jego postępowanie, ale za nic w świecie by tego nie przyznał. Wiedział, że i tak jest przy nim na przegranej pozycji, i nie zamierzał dawać mu tej satysfakcji, przyznając się do błędu, jakim była cała jego gwałtowna reakcja.

— Mam problem — zaczął Malfoy, zwracając tym na siebie jego uwagę. W lokalu było dość ciemno, bo jedyne światło dawały lampki rozwieszone na ścianach.

— To już wiem. Zastanawia mnie, w jaki sposób moja skromna osoba jest w stanie ci pomóc. — Gorzki smak whiskey palił jego gardło, aczkolwiek wcale mu to nie przeszkadzało. Coś w postawie Malfoya podpowiadało mu, że może to być trudna rozmowa, ale nie spodziewał się słów, które padły z jego ust.

— Potrzebuje aurora, który będzie mógł sporządzić raport z... — zawahał się przez chwilę i Harry zauważył w jego oku błysk niepewności. Malfoy był przyparty do muru i zdesperowany. Zobaczył to dopiero teraz i był wściekły na siebie, że nie dostrzegł tego wcześniej. — Pewnego zdarzenia — dokończył. — A nie mogłem lepiej trafić, niż Szef Biura Aurorów, czyż nie?

— Jakiego zdarzenia? Biuro obfituje w wielu różnych i znakomitych aurorów. — Harry zmarszczył brwi. Z jednej strony miał ochotę postawić Malfoya w ogniu pytań, a z drugiej ten inny rodzaj ciekawości, pomieszanej z fascynacją tajemnicą jaką otaczał całe to „zdarzenie" nie pozwalała mu zachowywać się tak, jakby był w pracy.

— Dobrze, może inaczej. — Draco pogładził się po czole wierzchem dłoni i westchnął głęboko.

Siedzieli w barze już od kilkunastu dobrych minut i Harry dopiero teraz zauważył, że Malfoy podwinął mankiety koszuli jedynie na bezpieczną wysokość, tak by nie odsłoniły niepostrzeżenie mrocznego znaku, który widniał na jego przedramieniu. Nigdy nie zastanawiał się nad tym, czy Malfoy odczuwa wstyd związany z symbolem, który łączył go w pewien sposób z przeszłością. Mimo że wszyscy, w czarodziejskim świecie wiedzieli o niesłusznych oskarżeniach, które zostały rzucone na Malfoya, a potem o jego uniewinniającym procesie, to mężczyzna raczej nie lubił pokazywać znaku Czarnego Pana wszem i wobec.

— Na pewno słyszałeś o tym, że aurorzy upodobali sobie moje hotele do rewizji —powiedział, ale Harry jedynie spojrzał na niego z powątpiewaniem. — Błagam, nie mów mi, że jako Szef Biura nie wiesz czym zajmują się twoi podwładni? — Oczy Draco rozszerzyły się jeszcze bardziej po tym jak Potter pokręcił głową.

— To nie ja przewodzę poszczególnym zespołom aurorów. Każdy posiada swojego szefa, ja nadzoruję inne działania. A raczej stertę papierów, jaką generują właśnie te zespoły. Jestem wzywany do spraw naglących lub takich, które wymagają mojej obecności. —Wzruszył ramionami.

Draco skrzywił się nieznacznie. Jego sprawa była przecież nagląca, prawda?

— Masz jakiś problem z rewizjami? — spytał, i w jego głosie Malfoy nie usłyszał nic poza szczerym zainteresowaniem i dziwną troską, ale to mógł dopowiedzieć mu już jego własny, lekko pijany, umysł.

Za zamkniętymi drzwiami • DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz