Rozdział 22

788 80 15
                                    

Zrezygnował ze spotkania z Malfoyem pod pretekstem zostania po godzinach w Ministerstwie tylko po to, by pogrzebać w archiwum. Sądził, że znajdzie coś przydatnego na temat powiązań Yaxleya z innymi, byłymi śmierciożercami. W rezultacie skończył z jedną teczką, siedząc w kawiarni, znajdującej się zaraz za rogiem od wyjścia z budynku.

Pochylony nad rozłożonymi papierami, przeglądał każdą kartkę z osobna, lustrując tekst uważnie. Oczy rejestrowały każdą literkę, tak by nie przegapić czegoś istotnego. Popijając już drugą kawę na podwójnym espresso wiedział, że skończy się to dla niego bezsenną nocą.

Niektóre z raportów były całkowicie bez sensu i dopiero po wczytaniu się w sprawozdania, Harry dowiadywał się, że niektórzy z jego podwładnych jak i byłych pracowników, byli całkowicie niekompetentni. Po latach, archiwalne raporty były do niczego, można było je wyrzucić albo spalić. Z każdą kolejną kartką, narastała w nim coraz większa złość. Na sytuację, ale też i na siebie samego. Pięć, czy sześć lat temu, nie przyszło mu do głowy, że za parę lat będzie potrzebował wrócić do tych materiałów, bo Malfoyowi zachce się mieszać w jego życiu.

Bezwartościowe dokumenty, z których dowiedział się jedynie tego, co sam wcześniej przypuszczał. Yaxley miał wielu wrogów, grono byłych śmierciożerców, których udało się złapać i przesłuchać, nie wspominało go z sympatią, niektórzy w swoich zeznaniach nie wahali się użyć gróźb śmierci. Jednak wszyscy ci, którzy w jakiś sposób napomknęli o Corbanie, podczas przesłuchania, odbywali teraz swój wyrok w Azkabanie. Cała reszta, której do tej pory nie udało się złapać, równie mocno mogła pragnąć jego śmierci. Harry nawet nie miał pomysłu od kogo powinien zacząć, w kim ulokować podejrzenia. Czy ponownie przesłuchać więźniów, tym razem pod kątem samego Yaxleya i tego, kto mógł go zabić? Czy marnowanie czasu na słuchanie opowieści byłych śmierciożerców, miało jakikolwiek sens? Wyciągnął notes i wziął do ręki długopis. Zaczął stukać nim rytmicznie w kartkę, próbując wymanifestować jakikolwiek pomysł.

Avery. Rodzeństwo Carrow. Walden Macnair. Oni pozostawali na wolności i w papierach Ministerstwa, widnieli jako szczególnie niebezpieczni. Na liście poszukiwanych, nazwiska te widniały zaraz pod Yaxleyem, co stawiało ich na równi. Powinien uzyskać więcej informacji od Draco na temat tajnych spotkań śmierciożerców w Malfoy Manor. Może to tam leżał główny trop, który naprowadziłby go na ślad jaki pozostawił po sobie morderca.

Sam fakt, że Yaxley oberwał czarnomagiczną klątwą zanim została rzucona avada, taką, której pochodzenia, ani rdzenia, nie znali żadni uczeni w Ministerstwie, podpowiadał mu, że sprawcą musiała być osoba równie potężna, o ogromnej wiedzy i umiejętnościach dorównujących samemu Voldemortowi. Ta myśl zaczęła napawać go strachem, bo co jeśli zwykłe morderstwo i cała ta sprawa, właśnie zapoczątkowały coś, czego nawet nie chciał sobie wyobrażać?

Malfoy powinien mu pomóc, a czas gonił go nieubłaganie. Musiał zdążyć, zanim informacja o prowadzonym przez niego śledztwie trafi do mediów i zanim wyda się, że głównym podejrzanym jest Draco. Głowa bolała go od samego kombinowania jak ukryć przed Malfoyem fakt, że to właśnie przeciwko niemu prowadził śledztwo. Kolejne polecenie od Hermiony nie ułatwiało sprawy. Nie wiedział jeszcze w jaki sposób ma dokonać rewizji osobiście w Grand Manor, pod okiem Draco. Poza tym, jak miał wyjaśnić mu, dlaczego w ogóle dokonuje rewizji, która miała się nie odbyć. Za dużo czasu poświecił Hermionie i analizie jej dziwnego zachowania, choć ono nadal pozostawiało wiele wątpliwości i stawiało nowe pytania.

Czuł się jak w potrzasku, powoli plątał się w tym co robił, nie lubił kłamać i wybitnie źle czuł się z tym, że musiał okłamywać Malfoya, od którego oczekiwał pełnego zaufania. Musiał na moment dać odpocząć oczom. Ściągnął okulary i położył przed sobą, przecierając jedną dłonią zmęczone oko. Utknął, a raczej utknęli z Draco w martwym punkcie, bo przyciśnięcie co ściany Finna Abotta nie było żadnym wyjściem. Poza tym musieli czekać do piątkowego meczu, a Harry do tej pory miał nadzieję, że uda mu się tą sprawę rozwiązać na tyle szybko, by ze spokojem ducha udać się do Hogwartu i miło spędzić czas. Na co się nie zapowiadało.

Za zamkniętymi drzwiami • DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz