Rozdział 37

900 75 8
                                    

Ogólnie zachęcam was do zaobserwowania mojego profilu.

Minęło może półtorej godziny, kiedy Harry w końcu przestał mówić i wszyscy siedzieli w ciszy, w salonie Malfoya. Draco o dziwo starał się nie przerywać jego historii, i nie wtrącać się ze swoimi „pikantnymi" szczegółami, ani nie komentował tego, jak Harry sprytnie ominął cały wątek ich dziwnej, kulawej relacji, skupiając się głównie na Hermionie i ich wspólnym śledztwie, dotyczącym Yaxleya.

Ron wyglądał na kompletnie załamanego, prawdę mówiąc Harry nie spodziewał się żadnej, innej reakcji ze strony przyjaciela. Mimo że, Ron już od dawna podejrzewał, że z Hermioną dzieje się coś niedobrego, to i tak ciężar wiedzy, który spadł na niego w momencie, w którym Harry zaczął mówić, był trudny do udźwignięcia.

— Skoro wprowadzenie mamy już za sobą, powinniśmy ustalić co robimy dalej. Już pomijam zdjęcia w Proroku, ale uważam, że należałoby znaleźć Granger, zanim uda jej się zwiać, albo nastawić cały Magiczny Londyn przeciwko mi. I tobie. — Draco w końcu odezwał się bez cienia ironii w głosie, oraz szczerym zainteresowaniem. Harry całkowicie zdążył zapomnieć o jego biznesie i tym, że Malfoy przecież nie chciał by reputacja jego hoteli ucierpiała aż nadto po całej tej sprawie.

— Nie mogę siedzieć tu cały dzień. John pewnie umiera ze strachu w Grand Manor — powiedział Blaise.

Finn siedział skulony w kącie kanapy, spoglądając to raz na Draco, to raz na Harry'ego, czasem skupiając się na Ronie. Rudzielec nawet nie skomentował faktu, że Finn był pod wpływem Imperiusa Hermiony i przez ten cały czas, nie był sobą.

— Musimy odnaleźć Hannę. Z tego co mówiłeś Harry, została w Ministerstwie razem z Hermioną. Nie mogę zostawić siostry i pozwolić by wciąż wymazywano jej pamięć — mruknął, mocniej zatapiając twarz w ugiętych kolanach. Harry widział jak ciaśniej opłata ramiona wokół nóg, tak jakby bał się, że znów ktoś naruszy jego przestrzeń.

— Długotrwałe stosowanie obliviate może uszkodzić magiczny rdzeń. To zaklęcie nie jest takie obojętne, jak się wydaje. — Draco odezwał się ponownie i Harry spojrzał na niego badawczo. — Pewna wiedza się przydaje, Potter — dodał, widząc jego pytający wzrok. — Miejmy tylko nadzieję, że Granger również jest tego świadoma, i nie pozbawi swojej ekhem — odchrząknął — przyjaciółki, magii.

— Malfoy — szept Rona przebił się przez jego głos, i zwrócił tym samym uwagę wszystkich, zgromadzonych w salonie. Ron wbijał spojrzenie w mężczyznę, siedzącego po drugiej stronie w fotelu. Harry poczuł jak serce na moment stanęło mu przed kolejnym uderzeniem, w oczekiwaniu na rozwój wypadków. Błagał tylko w duchu Merlina, by Ron nie rzucił się na Draco z pięściami. To nie był czas na kolejne kłótnie. Powinni szybko ustalić kolejne kroki.

— Weasley. — Malfoy odpowiedział, pełnym spokoju tonem.

— Hermiona miała obsesje na twoim punkcie — powiedział, a Harry kątem oka zauważył jak jego przyjaciel zaciska palce na podłokietnikach fotela.

— Ah, żeby tylko ona — odpowiedział z rozbawieniem i Harry nie musiał nawet patrzeć na niego, by wiedzieć, że Draco zaszczycił go przelotnym spojrzeniem. Mimowolnie spiął się nieco, starając się nie ulec jego prowokacji. Dlaczego, do cholery, tak bardzo Draco sprawiało radość, wprawianie go w zakłopotanie?

— Wiedziałem o tym od lat, i myślałem, że zrobiłem wystarczająco, by temu zapobiec — powiedział cicho. Harry już otwierał usta, by zaoponować, że to wcale nie jest wina Rona, bo nikt nie mógł przewidzieć, że tak się wszystko potoczy, ale przyjaciel go uprzedził — Przepraszam — dodał cicho, i w pomieszczeniu zapadła długa chwila ciszy, przerywana tylko ich powolnymi oddechami.

Za zamkniętymi drzwiami • DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz