Rozdział 8

1K 95 3
                                    

Draco Malfoy dobrze wiedział, że Potter już nie przyjdzie. Od dwudziestu minut stał w deszczu pod parasolem i czekał na tego cholernego durnia, trzymając w drugiej ręce, na tekturowej podstawce, dwa kubki z kawą, która już z pewnością wystygła. Potter był taki przewidywalny, a jednak Draco miał nikłą nadzieję, że jego wszakże gryfoński honor ustąpi chęci spotkania się z nim. Ale jego ego musiało ucierpieć po raz kolejny i to z powodu głupiego Pottera, który wolał boczyć się na niego niczym nastolatek.

Potter nawet nie zdawał sobie sprawy jak bardzo Draco zmagał się w sobie, by przyjść następnego dnia do parku i czekać na niego. Po tym jak został potraktowany przez tego dupka, który zostawił go samego pośrodku alejek, a sam odbiegł w popłochu, powinien w ogóle nie pokazywać się w parku przez co najmniej tydzień. Zastanawiał się, czy Potter nie wpadł na pomysł, by przyglądać mu się gdzieś z daleka i w duchu śmiać się z jego naiwności, ale po chwili doszedł do wniosku, że był na to zbyt mało bystry i jednak nie miał w sobie tylu ślizgońskich cech.

Po kolejnych dwóch minutach, Draco wrzucił oba kubki do pobliskiego śmietnika. Kawa pita samemu nie smakowała już tak samo, nawet jeśli miałby pić ją w towarzystwie Pottera to i tak byłoby mu o wiele przyjemniej. Postanowienie to pozostało niezmienne, mimo że w głębi duszy czuł złość i dziwny żal wobec Pottera, to i tak chciałby wypić kawę w jego towarzystwie, i śmiać się, kiedy jego okulary parowałyby pod wpływem ciepłego napoju.

~~~~~~•~~~~~~

Wedle wszelkim rozsądnym myślom, które podpowiadały Draco przez cały czas, że nie powinien mieszać Pottera w sprawę śmierciożercy w swoim hotelu, ten jak na przekór, uparcie trzymał się przekonania, że jest to jedyne właściwe wyjście. I choć sam był pełen obaw co do tego, jak Potter może zareagować, jeśli się o tym dowie, tak nie miał nic więcej do stracenia jak i tak rewizja aurorów miała się odbyć.

Sam do końca nie wiedział, czego oczekiwał od Pottera. Ale był przekonany, że ten jako Szef Biura Aurorów dysponował taką władzą, że z powodzeniem mógłby zatuszować czyjąś śmierć na tyle, by sygnatura nie była wyczuwalna przy rutynowej rewizji. Ktoś musiał mianować go na to stanowisko i to nie z powodu tego, że był po prostu Harrym Potterem. Ciężko było mu przewidzieć to w jaki sposób mógłby zareagować na jego niecodzienną prośbę, ale brał dwie opcje pod uwagę.

Pierwszą było natychmiastowe zaoponowanie i wyśmianie go, za to, że w ogóle pomyślał, że Potter, Zbawiciel świata magicznego i Wybawca uciśnionych mugolaków, mógłby mu pomóc w łamaniu prawa. Bo niby z jakiej racji miałby się zgodzić, skoro jako Szef Biura stał na czele sprawiedliwości i swoją osobą powinien dawać wszystkim przykład właśnie tego, jak nie powinno się postępować. Czyli na pewno nie wolno było łamać prawa dla byłych niedoszłych śmierciożerców, którzy byli wątpliwej wiarygodności z uwagi na zaszłe sytuacje. Drugą opcją zaś była ta, którą przez cały czas miał w głowie, w której widział Pottera rozważającego jego prośbę, wszystkie za i przeciw. I w której ostatecznie, zgadza się pomóc mu uniknąć problemów podczas rewizji aurorów. Choć ta wizja była dość abstrakcyjna nawet jak na wyobraźnię Draco, postanowił się jej trzymać jak kotwicy. Kotwicy, którą był dla niego ten zasrany Potter.

Bo Potter stworzył nadzieję dla niego, tak nikłą lecz jednak nadzieję, na to, że sam Draco w głębi duszy nie był złym człowiekiem. Bo nie mógł nim być, skoro Harry zdecydował się zeznawać na jego korzyść podczas procesu tak dawno temu. A przecież było to w czasie, w którym rzekomo nie trawili siebie nawzajem, i nie mogli znieść swojej obecności dłużej niż kilka minut. I gdy byli jeszcze nastolatkami, sądził, że Potter nie jest w stanie go już niczym zaskoczyć, a jednak podczas zeznań, sprawił że serce Draco zakłuło, kiedy usłyszał sprzeciw, co do postawionych mu przez Wizengamotem, zarzutów.

Za zamkniętymi drzwiami • DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz