Rozdział 35

897 70 19
                                    

Znów trochę dłuższy. Następny będzie za tydzień w środę :)

— Finn, nie wiem jak się tu znalazłeś, ani po co, ale wiem na pewno, że twoja siostra bardzo się o ciebie martwi — zaczął Harry, starając się mówić jak najbardziej spokojnym tonem, nie zwracając przy tym uwagi na Draco, ani Zabiniego, którzy przecież wcale nie siedzieli całkowicie nieruchomo tuż obok niego.

Spokój. Tylko spokój mógł pomóc mu w tej chwili. Mętny wzrok Finna zdawał się wywiercać mu dziurę w brzuchu, ale nie mógł się teraz poddać. „Przecież to tylko dzieciak, Potter. Zwykły nastolatek." Powtarzał sobie w duchu, dodając pewności siebie.

Nie przypominał sobie by mógł wcześniej zobaczyć Finna z tak bliska. Pamiętał jak wyglądał chłopak, często widywał go przecież na treningach Quidditcha Rona, ale przez ostatnie wydarzenia, zauważył jak wielkie zmiany zaszły w tym młodym chłopaku. Jego twarz stała się przede wszystkim starsza i poważniejsza, a włosy zdawały się pociemnieć.

— Nie mieszaj w to Hanny. Ona jest bezpieczna — powiedział sztywno, a Harry zadrżał na całym ciele. Zaklęcie jakie zostało rzucone na Finna było przerażajace. Pozwalało mu myśleć, jednocześnie zagarniając część umysłu i podporządkowując ją sobie do innych celów. Posunięcia Hermiony były wręcz odrażające i budzące trwogę. Kobieta nie miała żadnych skrupułów, by wyprać mózg młodszemu bratu swojej przyjaciółki. Harry nie miał bladego pojęcia, jak powinien wyciągnąć Finna spod wpływu zaklęcia.

Oprócz Voldemorta, nigdy nie miał do czynienia z nikim, kto posługiwał się tak potężnymi zaklęciami, których struktura była wymieszana z niewybaczalnymi. Znów czuł się w potrzasku. Jednak tym razem byli w miejscu, z którego nie mieli już dokąd uciec, a szczególnie Draco i Blaise, którzy byli sparaliżowani. Finn również był spokojny. Mimo zmęczonego wyrazu twarzy, sińców pod oczami, oraz spiętych mięśni szczęki, widział po nim wewnętrzną walkę.

Przypuszczał, że nawet rola informatora jaką przypadło mu odgrywać w podziemiach Magicznego Świata, oraz po mugolskiej stronie Londynu, nie była jego świadomą decyzją. Wszystko wychodziło mu niemal idealnie, pod kierownictwem Pani Minister, która sterowała nim jak żywą marionetką.

— Hanna jest w takim samym niebezpieczeństwie jak ty, Finn. Wiesz w ogóle gdzie jesteś? — Grał na zwłokę. Sam nie wiedział, co chciał tym osiągnąć, bo przecież nie miał w głowie żadnego planu. Nie mógł nawet sięgnąć po różdżkę, ani w żaden niewerbalny sposób odczarować Malfoya i Zabiniego. Finn obserwował go uważnie, a Harry nie chciał wykonywać żadnego, gwałtowniejszego posunięcia. Wiedział, że w starciu z nastolatkiem, a raczej Hermioną, której był rękami, nie miał żadnych szans. Zaklęcia niewybaczalne były za bardzo przesączone czarną magią, by zdołał odeprzeć je zwykłymi inkantacjami, albo typowymi obronnymi zaklęciami, jakimi posługiwał się jako Auror.

Mimo świadomości swojej magii, wiedział też dobrze, że bez wsparcia nie był w stanie walczyć, z kimś kto do perfekcji opanował czarnomagiczne zaklęcia.

— Nie pieprz, Potter — warknął, co zabrzmiało już nieco groźniej, a Harry jak na złość doszukał się w jego tonie, czegoś bardzo znajomego. Mógłby przysiąc, że zabrzmiało to prawie identycznie do tego jak... — Myślisz, że możesz mnie pokonać? Nawet nie umiesz zapanować nad własnym umysłem. — Ton i sposób mówienia był niewiarygodnie podobny do tego, którym zawsze obdarzał go Malfoy, który zapamiętał jeszcze za czasów szkolnych. Kątem oka zerknął na Draco i dostrzegł jak po jego karku, spływało kilka kropel potu. Denerwował się. Też doskonale słyszał, w jaki sposób mówił Finn. Nie tylko jego zmroziło na dźwięk znajomego tonu. Harry czuł jak serce przyspieszało mu z każdą sekundą.

Za zamkniętymi drzwiami • DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz