twenty-five (25)

258 14 3
                                    

– Jesteś w to totalnie beznadziejny! – śmieję się na głos widząc wkurzoną Judy, która wyżywa się na Mattym, znam go, gra w szkolnej drużynie piłki nożnej i często widywałam go w towarzystwie mojego ex.

– Cóż, ping-pong nie jest dla każdego...– opieram się całymi dłońmi o blat stołu i puszczam oczko w ich stronę, podczas kiedy chłopak przechyla kolejny czerwony kubek z alkoholem.

Czuję się niesamowici dobrze i to też duża zasługa alkoholu w moim krwiobiegu, jestem wyluzowana, moje ruchy są swobodne i nie myślę o tym jak powinnam się dobrze prezentować w każdym znaczeniu tego słowa. Pierwszy raz bawię się kurwa dobrze i za nic nie chcę szybko kończyć tej zabawy dlatego nie wlewam w siebie takich litrów wódki jak pozostali.

–Dawaj to! – wyrwała mu czarną piłeczkę z dłoni i stanęła na przeciw mnie.– Rue ja rzucam, ty pijesz. – usta ułożone w dziubek i lekko uniesiona brew Judy rzucają mi wyzwanie, które przyjmuję.

– Śmiało spróbuj. – wzruszam ramionami, a czerwona ze złości twarz blondynki daje mi zabawną satysfakcję.  Chłopak, który towarzyszy mi podczas tej gry i którego imienia kompletnie nie zarejestrowałam w swojej pamięci, zagwizdał patrząc na mnie.

Judy pochyla się nad stołem - do takiego stopnia, że ja, jak i ludzie za mną śmiało mogą obserwować jej cycki - i po chwili rzuca w stronę naszych plastikowych kubków pudłując. Zagryzam usta, żeby nie zaśmiać się z jej mimiki twarzy, jest rozłoszczona, a mnie to strasznie bawi kiedy pokazuje to tupnięciem nogi.

– Jesteś w to totalnie beznadziejna! – parska śmiechem Matty, a ludzie którzy obserwują naszą grę wybuchają śmiechem i sama nie mogę się powstrzymać zakrywając dłonią usta. Gdyby wzrok Judy w tej chwili mógł uderzać piorunami Matty byłby martwy, a kiedy zarzuca włosy do tyłu trąci nimi jego twarz i zaraz znika w tłumie.

Wygląda na to, że gra dobiegła końca i już mam pogratulować chłopakami stojącemu obok, kiedy dobrze znany mi głos oznajmia, że dokończy tę rundę z Mattym.

Słyszę jak ludzie reagują, jestem w kręgu zainteresowania, którego chciałam uniknąć, a kiedy mój wzrok spotyka się z Montym serce mocniej mi bije - nie z tęsknoty, ze strachu przed tym co może się wydarzyć w przeciągu kilku następnych chwili. Czas zwalnia, a  ludzie szepczący sobie coś do ucha siadają na moich barkach podczas kiedy my nadal patrzymy sobie w oczy.

Ciężko cokolwiek odczytać mi z jego oczu, może to przez alkohol, a może przez odległość stołu? Nie chcę się nad tym zastanawiać, dwa razy w bardzo krótkim czasie widziałam jego wybuch agresji i nie chciałabym go zobaczyć znów. Jakby tego było mało tuż za nim w tłumie pojawia się Harry, patrzy na mnie nieodgadnionym wzrokiem, a jago głowa jak zwykle jest lekko zadarta do góry. Chcę żeby ich obecność w tym samym czasie była przypadkowa, modlę się o to i chciałabym teraz być niewidzialna, chcę uciec z oczu wszystkich.

– Zmieńmy zasady, gry... – mówi Monty obracając w dłoni malutką piłeczkę na, którą przez chwilę patrzy, ale zaraz zwraca wzrok ku mnie. – ...każde trafienie równa się z wypiciem i wybraniem wyzwania lub prawdy, co wy na to? – pytaniem zwraca się do ludzi, którzy nas okrążają i mam wrażenie, że jest ich więcej, a muzyka jest trochę cichsza. Głośne krzyki i klaskania dłoni odbijają się w mojej głowie jak pieprzone echo, którego nic nie potrafi wyciszyć nawet natłok moich myśli. – Ja rzucam, ty... – Monty wskazuje palcem na chłopaka stojącego obok mnie. – pijesz i wybierasz. – jego pewność siebie i szybki rzut do naszych kubków wydają się być dla niego czymś zupełnie banalnym, piłeczka trafia do kubka.

– Daj mi dobre wyzwanie. – mówi, a zaraz po tym opróżnia zawartość naczynia i patrzy na Montiego bardzo znudzonym spojrzeniem i myślę, że gra tylko nie wiem jeszcze po kogo jest stronie.

UNDER THE INFLUENCE {HARRY STYLES FANFICTION}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz