Harry
Nie miałem ochoty wracać do swojego pustego mieszkania, dlatego stoję na parkingu przed miejscem, w którym nie było mnie kilka lat. Wpatruję się w migający niebiesko-czerwony neon z nazwą baru, a wspomnienia wracają odbijając się w mojej głowie, która oparta jest o zagłówek siedzenia. Sam do końca nie jestem pewien czy powinienem tam wchodzić, ale to wszystko sprawka pieprzonej Olivii Linn i jej pieprzonej wiadomości o ty, że jestem pieprzonym ojcem. Na samą myśl parskam śmiechem pod nosem bo to, kurwa do mnie nie pasuje.
Temat Rachel jest jeszcze bardziej skomplikowany, żeby nad tym myśleć, a teraz nie chcę kurwa myśleć o niczym.
– Jebać to. – klnę pod nosem i wysiadam z samochodu, przechodzę przez ulicę i nie zastanawiając się ani chwili dłużej wchodzę do środka.
Wita mnie ten sam zapach co wtedy - papierosy, tanie perfumy i setki rozlanego piwa po drewnianych stołach. Głośna muzyka house dudni w moich uszach dokładnie tak samo jak kilka lat wstecz, a poza nowym ciemniejszym zielonym kolorem ścian, nowej dłuższej czarnej lady barowej i kilku gównianych ozdób na ścianach nic się nie zmieniło. Skórzane loże ciągnące się do końca ściany po prawej stronie goszczą kilku facetów w podeszłym wieku w towarzystwie kobiet, nikłe niebieskie światło z pasków ledowych umieszczonych na suficie tworzących przypadkowe wzory świeci słabiej niż zapamiętałem.
Siadam na wysokim krześle barowym, barmanka jest zajęta gościem po drugiej stronie lady, dlatego skupiam wzrok na kilku stołach bilardowych stojących w kącie baru, dostrzegam znajome twarze, których szczerze się tutaj spodziewałem. Gdybym stąd nie wyjechał prawdopodobnie stałbym tam teraz razem z nimi, trzymał piwo w jednej ręce, a drugą na tyłku Nancy lub Jamie.
– Wszędzie rozpoznam te piękne kręcone włosy... – odwracam głowę w stronę znajomej twarzy, szeroki uśmiech Zazie, zielone oczy i afro, które teraz uplecione jest w długie czarne warkocze spięte w wysoki kuc, witają mnie dokładnie tak samo jak w ostatni dzień kiedy tu byłem. – Dobrze cię widzieć Harry, to co zawsze? – pyta chwytając w dłoń niskie szkło z grubym dnem, moje kiwnięcie głową jest dla niej wystarczające do tego, aby napełnić naczynie osiemnastoletnią GlenDronach. – Na koszt firmy. – mruga do mnie z uśmiecham na ustach podając mi szklankę, którą chwyta w dłoń i zaraz przykładam do warg.– Gdzie się podziewałeś przystojniaku? –pyta, chwytając w jedną dłoń szklankę z grubym dnem podobnie jaką mam ja, a w drugą sięga po białą ściereczkę zaczynając polerować.
– Wszędzie tylko nie tu. – lekko się uśmiecham na co kobieta wywraca oczami podobnie jak robi to Rachel. – Zbyt dużo się tutaj nie zmieniło, ludzie też nie. – komentuję, a ona parska śmiechem pod nosem.
– Zdziwiłbyś się ile nowych twarzy przychodzi tutaj w piątki, tacy sami niegrzeczni chłopcy jak ty kiedy byłeś w szkole średniej. – tym razem to ja nie ucieknę się od parsknięcie śmiechem, kolejny raz przykładam szklankę do ust, a znajomy smak przypominający mi przeszłość koi moje gardło. Wyjmuję z kieszeni paczkę papierosów, którą rzucam na ladę, ale zanim zaciągnę się tytoniem spoglądam na Zazie pytająco. – To akurat się nie zmieniło. – mówi głośniej bo muzyka stała się głośniejsza, a kątem oka dostrzegam jak ludzie zbierają się na środku baru gdzie jest jest niewiele miejsca do poruszania się w rytm house.
Papieros ląduje między moimi wargami, a ogień z zapalniczki pomaga wypełnić moje usta dymem. Kiedy rozglądam się po barze zastanawiam się skąd nagle wzięło się tutaj ludzie ludzi, wchodząc tutaj wydawało mi się, że jest ich mniej. Mój wzrok mimowolnie ląduje na stole bilardowym gdzie widzę moich znajomych z przeszłości, których moja matka nie lubiła. Zanim do nich podchodzę zeruję szklankę i proszę Zazie o dolewkę, wkładam papieros do ust i ostatni raz wypuszczam dym z ust przy ladzie.
CZYTASZ
UNDER THE INFLUENCE {HARRY STYLES FANFICTION}
FanfictionIch relacja staje się tajemnicą, ale na jak długo taką pozostanie? Jak wiele nieświadomych decyzji podejmie Rachel kiedy w końcu zrozumie, że robi to nie tylko dla siebie, ale również dla niego? Czy on będzie potrafił poświęcić tak wiele dla niej il...