forty-two (42)

160 10 0
                                    

– Jestem na niego wściekła! Co za fiut!– pełen irytacji i zawodu głos Katt dociera do moich uszu o godzinie siódmej pięćdziesiąt kiedy wsiadam do samochodu, który znów prowadzi jej brat. Szczerze zastanawiam się czy robi to specjalnie żeby denerwować siostrę czy ich matka go do tego zmusza.

– Co się dzieje Katt? – pytam zaspana co jest powodem zbyt późnego powrotu do domu, zasnęłam kilka chwil po tym jak opuszczaliśmy bajkowe miejsce z Harrym.

Nie odpowiada mi, telefon informuje mnie o wiadomości i podświadomość mówi mi, że jest ona od mojej przyjaciółki. Szukam urządzenia w czarnej torebce, kiedy je znajduję to wyświetlacz rani moje oczy zanim skupiam się na czytaniu tekstu. Czuję na sobie spojrzenie Harrego w lusterku jednak ignoruję to, rany potrzebuję kawy.

iMessage from Katt: Doskonale wiem, że mama robi imprezę niespodziankę, wiem też, że ty też to wiesz i kiedy zapytałam Raggiego o to czy na niej będzie wiesz co powiedział? Że kurwa mają spotkanie z Lindą i jej rodzicami rozumiesz?

iMessage from Katt: Olewa mnie cholera w moje urodziny to jakiś żart

Zanim jej odpisuje zastanawiam się dokładnie co bo jest mi strasznie przykro, że ten dupek wystawił ją akurat w jej dzień. Nie znam nikogo innego kto tak bardzo kocha obchodzić urodziny właśnie jak Katt, każdego roku, dwudziesty ósmy sierpnia to jest dzień zaznaczony na czerwono w kalendarzu każdego z jej bliskich osób. Nie mogę pozwolić na to, żeby przez jednego kutasa nie świętowała swojego dnia tak jak ma to w zwyczaju.

Znam ją na tyle dobrze, aby wiedzieć też, że ostatnie na co ma ochotę to pójść na przyjęcie urodzinowe, które organizuje Stefanie. Nie zastanawiam się nad tym co powie moja matka kiedy zorientuje się, że solenizantka jak i jej córka jednak nie przyjdą, olewam to, bo to Katt jest dla mnie najważniejsza. Chcę, żeby cieszyła się tym dniem.

iMessage to Katt: Spędźmy twoje urodziny we dwójkę, tylko my i każdy możliwy klub w mieście plus fajni kolesie

Zanim dostaję kolejną wiadomość od mojej przyjaciółki dostrzegam nieotworzoną rozmowę z Harrym, a mianowicie zdjęcia jakie wysłał z naszej wczorajszej wycieczki. Otwieram, patrzę na nie z lekkim uśmiecham na ustach bo pomimo tego jak skończył się ten dzień to było miło i cieszę się, że jednak zdecydowałam się uchwycić ten moment. Próbuję powstrzymać zbyt szeroki uśmiech kiedy widzę wywrotki oczami Harrego na moje głupie miny, wygląda całkiem uroczo i inaczej niż zawsze. Wygląda jakby był po prostu sobą.

iMessage from Katt: Jezu tak i mnóstwo wódki, hektolitry wóóóóódki

Teraz to ja wywracam oczami na wiadomość od osoby siedzącej przede mną, zanim postanawiam odpisać samochód zatrzymuje się na parkingu szkolnym, Katt wysiadając nie odpowiada nic na pożegnanie do swojego brata, ja znów posyłam lekki uśmiech i grzecznie mu dziękuje. Nie czekam na odpowiedź, zamykając drzwi biorę głęboki oddech na widok Cartera, który właśnie tak samo jak ja wysiadł ze swojego auta. Kiedy nasze oczy się spotykają sama nie wiem do końca co czuję, czy to strach? Złość? Poczucie winy? Rozczarowanie?

– Dobrały się dwa dupki. – komentuje Katt, dopiero teraz dostrzegam jej chłopaka, który stoi od strony pasażera.

Pierwszy raz widzę go od sytuacji w moim domu, wygląda lepiej niż wtedy i szczerze, życzę mu żeby był szczęśliwy. Zwyczajnie szczęśliwy, a moje myśli stają się obrazem bo dostrzegam jak z wielkim uśmiecham na ustach podbiega do niego niska blondynka i obejmując go za szyję daje mu całusa w usta. Wygląda znajomo i dopiero teraz szukając w głowie wspomnień poznaję ją, to ta sama osoba, którą widziałam wtedy z trybun po treningu Cartera. Łączę fakty, doszukuję się innych momentów kiedy prawdopodobnie mogłam ją widzieć.

– Szybko się pocieszył, to znaczy, kilka dni temu dałby się za  ciebie pokroić byle byś do niego wróciła, czemu faceci są tacy pojebani? – głos mojej przyjaciółki odbija się ode mnie, jestem tak mocno skoncentrowana na parze obejmującej się kilka metrów dalej, że nawet pisk opon Harrego mnie od nich nie odrywa. – Rue przestań się tak patrzeć bo zaraz uświadomisz tego dupka jak i resztę ludzi w tym, że żałujesz tego rozstania. – dziewczyna staje przede mną zasłaniając mi przestrzeń.

– Myślisz, że on mógł mnie z nią zdradzać? – pytam marszcząc brwi, szukam odpowiedzi w jej zielonych oczach kiedy dociera do niej moje pytanie. Sama nie wiem dlaczego, ale myśl, że mógł to zrobić w jakiś sposób mnie dotknęła.

– Nie wiem, nie wydaje mi się, Monty nie widział poza tobą świata, to muszę mu przyznać, że wyglądał na mocno zakochanego, czego nie mogę teraz powiedzieć o tym fiucie z którym przyjechał. – parska pod nosem, a wspominka o Reggiem sprowadza mnie na ziemię i przypomina o tym, że muszę się napić kawy.

Idziemy krok w krok do głównych drzwi uczelni, a moje myśli o możliwej zdradzie Montiego nie dają mi spokoju. Mam pełno scenariuszy kiedy mógłby mi to robić, a sam fakt, że widziałam tą samą blondynkę, która czekała na niego po skończonym treningu napawa mnie teraz czymś na rodzaj zazdrości. Zazdrości tym, że mogłabym być dla niego niewystarczająco dobra podczas kiedy myślałam, że jestem idealna. A jeśli nie byłam wystarczająco dobra to czego mi brakowało co mogła dawać mu ona? Dociera do mnie teraz co mógł czuć tak naprawdę Monty kiedy Harry wysłał mu dwuznaczny sygnał o tym, że mógł mnie przelecieć. Czy on czuł to samo niedowartościowanie jakie szarpie teraz mną?

– Ta wiadomość spad mi z nieba Rue... – spoglądam na przyjaciółkę, która znów ma utkwiony nos w telefonie. – Czerwone Diabły rozgrywają w rugby decydujący mecz przeciwko Yellow Princeton i nasze zajęcia zostają odwołane! Wiesz co to znaczy? – stopuje swoją dłonią ciężkie drewniane drzwi uniemożliwiając mi ich otwarcie przez co spoglądam na nią niezrozumiale. – Żartujesz, że po tym co właśnie powiedziałem chcesz tutaj zostać i kibicować swojemu byłemu na trybunach? – wycofuję swoją dłoń, a na twarzy przyjaciółki pojawia się szeroki uśmiech i kocham go u niej widzieć.

– Masz rację, zresztą to twój dzień Katt, zrobimy dzisiaj wszystko na co masz ochotę, ale pierwsze kawa. – wydymam usta na co moja przyjaciółka uśmiecha się szerzej pokazując proste zęby, niespodziewanie mocno mnie do siebie przytula.

– Dziękuję Rue, jesteś najlepsza. – jej słowa to miód na moje serce, po chwili odsuwamy się od siebie i idziemy w stronę przystanku autobusowego. – Zakupy to konieczność na nasze urodzinowe wyjście, nowe paznokcie to kolejny ważny podpunkt i oczywiście fryzjer...ale pierwsze kawa bo serio, wyglądasz strasznie. – mierzę ją zmrużonymi oczami i nie dlatego, że jestem senna. Zanim wsiadamy do komunikacji miejskiej odpowiadam jej zaczepną dogryzkom.

– Tak w ogóle, ona nazywa się Lisa nie Linda. – próbuję powstrzymać śmiech obserwując jej reakcję jaką jest pozdrowienie mnie środkowym palcem kiedy wchodzi po dwóch schodkach do żółtego autobusu.

UNDER THE INFLUENCE {HARRY STYLES FANFICTION}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz