seventeen (17)

251 12 2
                                    

– Czy ty, kurwa jesteś normalna Rue? – odsuwam telefon od ucha, żeby moje bębenki nie popękały przez jej krzyk. – Martwiłam się o ciebie idiotko! Już chciałam pisać do twojej matki albo Montiego czy jesteś w domu, nie wiem, cokolwiek, byle by się dowiedzieć gdzie jesteś! – zagryzam usta, chodzę po swoim pokoju patrząc na sufit bo wiem, że teraz muszę sprzedać jej kolejne kłamstwo. 

– Wiem zawaliłam, przepraszam cię, powinnam napisać cokolwiek, ale rozmawiałam z Montym, straciłam poczucie czasu i tak wyszło. – modlę się w duchu, aby w to uwierzyła, ale tak naprawdę nie ma powodów, aby nie wierzyć. 

– Dobra, ale więcej nie rób takich rzeczy, chyba, że mam przez ciebie paść na zawał serca. – oddycham z ulgą słysząc jej słowa, zaczesuję włosy do tyłu, a siadając na łóżku mój stres odpływa daleko. – Więc, ty i Reggie? – słyszę jej westchnięcie i doskonale wiem, że teraz się uśmiecha jak idiotka, a moje serce się raduje. 

– Tak jakby, sama nie wiem, on...kurwa nie mogę przestać o nim myśleć, rozumiesz? Miałaś to samo z Montym, takie uczucie w środku ciebie, ciepło jak cię dotka, nawet nie dreszcze czy tanie motylki, ale przyjemnie głupie ciepło? – lekko się uśmiecham, uwielbiam słyszeć ją szczęśliwą, uwielbiam patrzeć na nią i słuchać tego jak ma się dobrze. 

– Nie, nigdy... – odpowiadam szczerze, a kiedy nastaje głucha cisza po drugiej stronie postanawiam dodać. – ...dobrze się tego słucha Katt i cieszę się twoim ciepłem. – obie się śmiejemy, chcę dopytać o coś więcej na temat spotkania, ale w tle słyszę jej matkę, która nawołuje na kolację. 

Żegnamy się, a kiedy kończę połączenie dostaję wiadomość od Rebekah, że naszą kolację musimy przełożyć na inny dzień i jestem trochę rozczarowana bo chciałam w końcu powiedzieć jej co czuję na temat przymuszanych zaręczyn z Montym. Pozostawiam jej wiadomość bez odpowiedzi rzucając się na łóżko, zostałam sama, a moja głowa pęka w myślach i tym co wyznał mi mój chłopak, którego zdradziłam kilka razy przez co stałam się osobą, którą zawsze gardziłam. 

Ciągle szukam w głowie luk kiedy on mógł mi to powiedzieć, ale zupełnie nic nie mogę znaleźć i szczerze przeraziło mnie to. Monty jest dobry i życie z nim jest monotonne i takie będzie, ale czy to coś złego? Wyznał mi, kurwa mać, jebaną miłość, a ja nie odpowiedziałam tylko go pocałowałam i to mu wystarczyło, żeby pomyślał, że ja też to czuję. 

Jest mnie bezgranicznie pewny, a ja pieprzę się z bratem mojej przyjaciółki. 

UNDER THE INFLUENCE {HARRY STYLES FANFICTION}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz