forty-seven (47)

181 9 0
                                    

Harry








– Nie chcę wracać! – słyszę krzyk Rachel, zaciskam dłonie w pięści bo nie podoba mi się to, że się stawia, akurat teraz. – Dobrze się bawię pierwszy raz od zbyt długiego czasu rozumiesz?! Są twoje urodziny Katt, co jest z tobą?! To tylko Harry! – zaszczyca mnie swoim spojrzeniem jednak nie na zbyt długo, jest upita.

– Po prostu wróćmy z nim do domu! To nie ostatni raz kiedy gdzieś wychodzimy razem! – sam nie wiem dlaczego, ale pomysł o ich wspólnym wyjściu drażni mnie. Może dlatego, że widziałem na własne oczy jak to wygląda?

Nie chcę, żeby moja siostra czy Holt poznały osobiście ludzi, z którymi tutaj przyszedłem. To nie ich towarzystwo, pomimo, iż  jestem pewny, że nigdy by się nim nie stało to lepiej dla wszystkich będzie jeśli pozostaną niezapoznani. Patrzę na piętro nade mną, widzę Nancy Peers wiercącą mi dziurę w ciele oraz Aarona, który zachęca gestem ręki, abym przyszedł na górę, nie sam. Olewam ich i skupiam swoją uwagę na dziewczynach obok mnie.

– Nie mam kurwa czasu, albo idziesz, albo cię kurwa stąd wyniosę! – grożę jej palcem jak małemu dziecku, widząc jak Rachel wyzywająco unosi jedną brew ku górze i krzyżuje ręce na wysokości klatki piersiowej, wiem, że nie ma zamiaru zrobić tego co mówię.

– Nie ruszę się stąd! Możesz iść beze mnie! – patrzę na siostrę, która zdaje się być oburzona tym co właśnie usłyszała. – Znajdę Adama, zabawię się i zamówię taksówkę! – zagryzam zęby, a mój gniew wrze kiedy słyszę jej pieprzenie. Po moim trupie zabawi się z tym starym kutasem.

– Pieprzenie. – klnę pod nosem wyśmiewająco, pochylam się przed przyjaciółką mojej siostry i przewieszam ją sobie przez ramię. Jedną ręką mocno trzymam ją za uda, a drugą muszę trzymać jej pieprzoną, krótką sukienkę, żeby nikt nie zobaczył jej majtek.

– Co ty wyprawiasz! Puszczaj mnie! – krzyki Rachel jak jej uderzenia trwają do samego wyjścia przed budynek, moja siostra stara się ją uspokoić jednak karzę jej pierwsze zajść do garderoby po ich rzeczy, a ja zajmę się zatrzymaniem taksówki. – Jeśli mnie zaraz nie puścisz obrzygam cię! – grozi mi nadal co po chwilę uderzając mnie piąstką wielkości kurzego jaja w plecy.

– Śmiało. – odpowiadam wiedząc, że to tylko tani pretekst. Jeśli postawię ją na ziemię może mi uciec, a ja nie pozwolę jej zabawiać się z tymi dziadkami. Ci kolesie  mogli by być ich ojcami, kurwa, co im obu przyszło od głowy, żeby się z nimi bawić?

– Czemu nie pozwalasz mi się dobrze bawić? – podnosi na mnie głos podczas kiedy ja stoję przy krawędzi chodnika z wystawioną ręką, jedna taksówka zjeżdża dla nas jednak kiedy dostrzegam kątem oka dwie ledwo trzymające się na nogach brunetki, pozwalam im wsiąść pierwszym.

– Mam ci pozwolić się dobrze bawić w towarzystwie tego typa, który prawie przeleciał cię na środku klubu? – parskam gniewnie pod nosem dodatkowo kręcę głową na boki despotycznie. – Jesteś zajebiście kurwa pijana Rachel, mam zostawić cię samą z tymi typami, którzy kto wie co mogą ci zrobić? – nie mogę uwierzyć, że jest tak lekko myślna, alkohol nie służy jej do podejmowania rozsądnych decyzji.

– I co się to obchodzi?! – mam ochotę postawić ja przede mną i nawrzucać, najbardziej podłymi słowami jakie są w moim słowniku, ale wiem,  że jeśli to zrobię nic do niej nie dotrze bo jest upita.

Kolejna taksówka zjeżdża na pobocze, odwracam głowę w stronę budynku i widzę moją siostrę, która trzyma w dłoniach ich rzeczy. Podbiega otwierając mi przesuwane drzwi, wygląda na przestraszoną za każdym razem kiedy na mnie spogląda, ja zdaję sobie sprawę dlaczego dopiero kiedy widzę swoje naćpane oczy w lusterku samochodowym. Siadam wraz z dziewczynami z tyłu - na moje oko, ośmioosobowego auta - podaję pierwsze kierowcy adres naszego domu rodzinnego, później zajmę się Holt.

– Co ci kurwa przyszło do głowy, żeby zabawiać tych typów? – muszę gdzieś wyładować choć trochę tego gówna, który we mnie siedzi, Katt zagryza wargi błądząc  zaszklonymi oczami gdzieś po suficie pojazdu. Dziewczyna siedząca obok niej beznamiętnie patrzy się na nocny krajobraz za szybą. – Zachciało wam się kurwa bawić w dziewczyny do towarzystwa? – patrzę na nie obie, czekam, aż któraś z nich powie cokolwiek.

– Nie będę ci się tłumaczyć, jesteś naćpany, znów. Chcę wrócić do domu. – śmieję się pod nosem na jej uwagę, zaczesuję włosy bo moja siostra to pieprzona hipokrytka.

– Znów osądzasz mnie? Popatrz w końcu na siebie Katt, kurwa, lecisz w zabawę z typem dla którego mogłabyś być córką! Kurwa mać, aż tak nisko upadłaś? – jeszcze bardziej napędza mnie to, że żadna z nich się na mnie nie patrzy. – Chcesz być kolejnym rozczarowaniem dla Stefanie? Nie uważasz, że jeden wystarczy?! – słysząc moje słowa Katt w końcu na mnie patrzy, jest zaskoczona tym jak sam siebie określiłem, sam jestem, ale to kurwa prawda.

– To po co znów chcesz jej to zrobić co? Po co znów zadajesz się z tymi marginesami? –czuję na sobie spojrzenie Rachel, ja całą swoją uwagę skupiam na tym co mówi moja siostra. – Doskonale wiesz jak wiele przez ciebie przeszła, jak wiele zrobiła, żebyś wyszedł na ludzi, a ty chcesz to wszystko spierdolić? I znów chcesz dać jej przez to przechodzić? – mówi z wyrzutem. Trafia to do mnie zbyt mocno, nie jestem na to dzisiaj gotów, nie potrafię jej odpowiedzieć i moim ratunkiem jest zatrzymujący się samochód.

– Wysiadaj. – mówię kiwając głową w stronę Katt, ona nie obdarowuje mnie spojrzeniem tylko skupia całą uwagę na swojej przyjaciółce.

– Chcesz u mnie nocować? – pyta łagodnie, jakby mówiła do dziecka co wywołuje u mnie parsknięcie.

– Nie, pojadę do siebie. – mówi, głos ma zachrypnięty, twarz pomimo zmęczenia nadal wygląda dobrze. – Ostatni raz, wszystkiego co najlepsze bo na to zasługujesz... – dodaje przytulając moją siostrę, ta odwzajemnia uścisk cicho dziękując.

Katt zatrzaskuje drzwi taksówki, dopiero wtedy podaję kierowcy mój adres mieszkania co powoduje zmarszczone brwi na twarzy Rachel.

– Co ty robisz? – pyta badając moją twarz, samochód ruszył w wyznaczonym przeze mnie kierunku i mam nadzieję, że droga nie będzie się dłużyć bo sam jestem zmęczony.

– Jedziemy do mnie. – odpowiadam stanowczo co jej się nie podoba, nie będzie mi się dzisiaj sprzeciwiać, nie pozwolę jej wrócić do domu bo jeszcze kurwa zadzwoni po tego starego kutasa.

– Może ja nie chcę? Nie przeszło ci to przez myśl? – wywracam oczami na jej głupie pytania, przesuwam się na fotelu tak aby siedzieć na przeciw jej ciała, pochylam się lekko w jej stronę i pomimo tego jak bardzo jestem na nią wściekły, jak bardzo chcę rzucić w nią obelgami to najbardziej chcę ją dotykać, chcę ją mieć tak jak inni już nie mogą.

– Nie. – wzruszam ramionami bo dla mnie wydaje się być to oczywiste.  – Gdybyś nie chciała... – mówię kładąc dłoń na jej gorącym odkrytym kolanie sunąc powoli w górę po wewnętrznej części uda. – ...wymyśliłabyś coś banalnego, żeby kazać kierowcy zmienić kierunek, ale ty... – oblizuję usta patrząc na nią z dołu, widząc jej rozchylone usta i przyśpieszony oddech, czuję satysfakcję. – ...siedzisz tutaj naprzeciwko i dajesz mi się dotykać, tam gdzie tylko ja mogę to robić. – mówię pewnym siebie głosem, kiedy przejeżdżam po koronce jej bielizny dziewczyna przymyka oczy  i teraz sama rozumie, że jej pytania były czystą zagrywką, a nie chęcią.

UNDER THE INFLUENCE {HARRY STYLES FANFICTION}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz