Rozdział 3

163 19 13
                                    

Przeszywający ból, który jak mantra wypełniał moje zmęczone ciało, powoli spowodował, że odzyskałam kontakt z rzeczywistością. Z mozołem uniosłam ciężkie powieki, a w moich źrenicach odbił się ostry żar jasnego światła dochodzącego z lampy operacyjnej nad moją głową. Przerażona, zaczęłam się szarpać, jednak bez większego sukcesu, ponieważ moje ręce były przywiązane do stołu, na którym leżałam. Kiedy desperacko próbowałam uwolnić się ze skórzanych pasów, do pomieszczenia weszła młoda kobieta o jasnych włosach i niebieskich, jak ocean oczach. Była bardzo zadbana i miała na sobie biały fartuch oraz spódniczkę lekko za kolana. Mimo jej nieskalanej urody jej obecność jeszcze bardziej mnie przeraziła. Szarpnęłam mocno rękoma, ponownie próbując się uwolnić. Każdy mój ruch powodował jeszcze większy ból. Mocno zacisnęłam zęby, próbując z całych sił ukryć to, jak się czuję.

- Przestań. Zrobisz sobie krzywdę.- Usłyszałam przejęty głos nieznajomej, która niczym strzała znalazła się obok mnie, mocno przyciskając moje, obolałe dłonie do łóżka.

Zamarłam zaskoczona jej reakcją, a słowa momentalnie ugrzęzły w moim gardle.

Dziewczyna posłała w moją stronę serdeczny uśmiech, najwyraźniej próbując mnie w ten sposób uspokoić, po czym puściła moje dłonie, oznajmiając:

- Jestem Ariana. Nic ci tu nie grozi.

- Gdzie ja jestem?- spytałam lekko zachrypniętym głosem.

- W bezpiecznym miejscu.

- Dlaczego jestem przywiązana? - Zadałam kolejne pytanie, nie czując się usatysfakcjonowana tajemniczą odpowiedzią nieznajomej

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Dlaczego jestem przywiązana? - Zadałam kolejne pytanie, nie czując się usatysfakcjonowana tajemniczą odpowiedzią nieznajomej.

Młoda kobieta bez pospiechu sięgnęła po krzesło stojące w rogu pomieszczenia i postawiła je naprzeciwko mojego łóżka, wolno na nie siadając.

- Wszystko ci wytłumaczę, ale powiedz mi najpierw, jak się czujesz.

Ton jej głosu ponownie przyjął zatroskaną barwę.

Przez chwilę wahałam się z odpowiedzią, ciągle nie czując się bezpieczna. Jednak ból stopniowo zaczął się nasilać, a obraz przed moimi oczami znów zawirował.

- Chcę ci pomóc. - rzekła, widząc, jak mocno zaciskam powieki.

- Cholernie mnie boli. - wycedziłam przez zaciśnięte zęby.

Blondynka bez słowa podniosła się z krzesła, po chwili podpinając do mojej kroplówki saszetkę płynów.

- Podałam ci kolejną dawkę środków przeciw bólowych. Gdy zaczną działać, możesz zrobić się trochę senna.

- Mam nadzieje, że do tego czasu dowiem się, czemu jestem tu więźniem.

- Nie jesteś więźniem. - zapewniła, uważnie mi się przyglądając.

Jej tajemnicze odpowiedzi coraz bardziej mnie denerwowały i nie mogłam powstrzymać się od komentarza.

- A te pasy to pewnie forma gry wstępnej i zaraz wpadną tu striptizerki. - dodałam zgryźliwie.

Blondynka z trudem powstrzymała się od uśmiechu, spuszczając wzrok w podłogę i odpowiadając.

- To dla twojego bezpieczeństwa.

- Boisz się, że się tu zabiję? - spytałam, robiąc durną minę, po czym dodałam: - Nie bój się jeszcze mi życie miłe.

- To dobrze, bo niebawem twój organizm będzie musiał podjąć nie lada walkę o przetrwanie.

Jej oczy przybrały ciemnego odcienia, a na twarzy pojawił się wyraźny smutek. Zaskoczona jej odpowiedzią oraz reakcją, zadałam kolejne pytanie:

- Co masz na myśli? - spytałam lekko przerażona  jej odpowiedzią.

- W twoim ciele dochodzi do mutacji. W ciągu kilku godzin poczujesz ogromny ból i prawdopodobnie dostaniesz konwulsji. Środki przeciwbólowe przestaną działać. Jeśli przeżyjesz strukturę zmiany materiału genetycznego w twoich komórkach zajdą nieodwracalne zmiany. Jeśli wpływ mutagenu utrudni, odczyt informacji genetycznej zawartej w DNA może dojść do ograniczenia prawidłowego funkcjonowania organizmu, a nawet do śmierci. - pospiesznie wyjaśniła doktorskim sloganem.

W pomieszczeniu zapadła grobowa cisza. Tysiąc myśli wirowało w mojej głowie, a mózg uważnie analizował wszystkie słowa nieznajomej. Nie ważne, o czym myślałam, wszystko sprowadzało się w tej chwili do jednego pytania. Przygryzłam dolną wargę, wypuszczając ciężko powietrze, po czym zapytałam:

- Ile mi jeszcze zostało?

- Może trzy, cztery godziny. - rzekła przyciszonym tonem, zmuszając się do słabego uśmiechu, który miał na celu mnie pocieszyć.

Zimna krew przepłynęła przez moje żyły, a w klatce piersiowej poczułam bolesne ukłucie. Nie byłam gotowa na śmierć. Miałam dwadzieścia sześć lat i pełno pomysłów na przyszłość. To nie był mój czas.

- Nie chcę umrzeć. -rzekłam łamiącym się głosem.

Blondynka spojrzała na mnie czule, ponownie zmuszając się do delikatnego uśmiechu. Jej dłoń znalazła się  na mojej, delikatnie muskając moją skórę.

- Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie. A teraz spróbuj odpocząć. Będę nad tobą czuwać.

Po tych słowach podniosła się z krzesełka i ruszyła w stronę drzwi. Nie wiem dlaczego, ale po raz pierwszy zauważyłam, że było jej naprawdę przykro i że tak naprawdę się o mnie martwiła.

- Jestem Brook.  - rzuciłam, kiedy podeszła do drzwi, a jej dłoń znalazła się na metalowej klamce, swobodnie ją naciskając.

Dziewczyna wolno odwróciła się w moją stronę, posyłając mi promienny uśmiech.

- Miło cię poznać Brook. - odpowiedziała, a na jej twarzy pojawiły się delikatne rumieńce.

- To tak na wszelki wypadek. No wiesz, gdybym nie przeżyła. - wytłumaczyłam się pospiesznie, natychmiast gryząc się w język i żałując ostatniego zdania, które wypowiedziałam.

Jej oczy znów posmutniały. Mimo tego zebrała się na kolejny uśmiech, odpowiadając:

- Obiecaj, że opowiesz mi o sobie więcej, jak już będzie po wszystkim. 

- Nie mogę dać ci słowa, jeśli nie wiem, czy będę w stanie go dotrzymać. - rzekłam zachrypniętym głosem, zdając sobie sprawę z sytuacji, w której się znajduję.

- Rozumiem. Spróbuj chociaż odpocząć. Przydadzą ci się wszystkie siły. - rzekła z troską w głosie, niekontrolowanie przygryzając dolną wargę.

Po tych słowach ponownie odwróciła się do mnie plecami, po chwili znikając za metalowymi drzwiami.

Po chwili pozostawiona samotnie w pustym pomieszczeniu. Leżałam na łóżku, a w mojej głowie kłębiło się tysiąc myśli i obrazów. Zastanawiałam się nad swoim życiem. W myślach  kłębiło się wiele pytań, na które być może już nigdy nie poznam upragnionych odpowiedzi. Przed moimi oczami jak w czarnobiałym filmie pojawiały się obrazy z przeszłości. Myślałam o rodzicach o ich wypadku i pogrzebie. Pomyślałam o Sammy i o tym, że być może już nigdy jej nie zobaczę. Była dla mnie ostatnią, najbliższą osobą. Słone łzy momentalnie spłynęły po moich policzkach, zostawiając za sobą mokre strugi.  Już niedługo miałam stawić czoło czemuś, o czym nic nie wiedziałam. Czułam się bezsilna i wyczerpana. Wróciłam pamięcią do rozmowy z nieznajomą i zaczęłam się zastanawiać, czy kiedyś była w podobnej sytuacji. Instynktownie zapragnęłam, aby wróciła. W jakiś sposób poczułam przy niej spokój. W tej chwili była dla mnie jedynym ukojeniem. Sposób, w jaki ze mną rozmawiała, sprawił, że czułam, iż nie jestem w tym sama. Wpatrywałam się w metalowe drzwi, mając nadzieje, że za chwilę znów się w nich pojawi. Moje powieki z każdą minutą stawały się coraz cięższe, a ciało rozluźnione. Ból odstąpił, a na jego miejscu pojawiło się zmęczenie. Nie próbując z nim walczyć, zamknęłam oczy, po chwili oddając się w ręce nirwany.

Z INNEJ STREFY Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz