Kiedy szatynka wypuściła mnie z mocnego uścisku, momentalnie odwróciłam się w jej stronę, dokładnie przyglądając się nieznajomej.Jej oszałamiająca uroda sprawiła, że na chwilę odebrało mi mowę. Miałam wrażenie, że nigdy dotąd nie spotkałam piękniejszej kobiety. Dziewczyna była ubrana w czarną skórzaną kurtkę, która minimalnie sięgała do jej kształtnych bioder, ponętnie odkrywając jej wysportowany brzuch. Czarne spodnie uszyte z tego samego materiału, świetnie podkreślały jej zgrabne i długie nogi. Jej ciemnobrązowe włosy lekko opadały na jej ramiona, podkreślając jej delikatne rysy twarzy i szczupły podbródek. Ogromne wrażenie zrobiło na mnie jej kocie i uwodzicielskie spojrzenie. Jej oczy miały niespotykany jasnoniebieski kolor, który kojarzył mi się z odcieniem bezchmurnego, letniego nieba. Kierowana impulsem skierowałam otępiały wzrok na jej pełne i delikatne usta, które bez wątpienia dodawały jej uroku.
- Kim jesteś i kto cię szuka? - spytałam, onieśmielona jej niepowtarzalną urodą.
- To nie mnie szukają tylko ciebie. - odpowiedziała bez emocji, mocno chwytając mnie za przedramię i ciągnąc w stronę łazienki.
Gdy do niej dotarłyśmy, puściła moją rękę, po czym pospiesznie i jak najciszej otworzyła znajdujące się w łazience okno. Do pomieszczenia wlało się chłodne powietrze, powodując, że po moim ciele przeszedł zimny dreszcz.
Ciągle zaskoczona obrotem sytuacji, stałam jak wmurowana, przyglądając się bacznie nieznajomej. Dziewczyna ostrożnie wychyliła się przez okno, rozglądając się na zewnątrz.- Droga wolna. Możemy iść. - oznajmiła, odwracając się w moją stronę i totalnie wytrącając mnie z zamyślenia.
Jej niesamowicie jasnoniebieskie oczy posłały w moją stronę ponaglające spojrzenie, a na twarzy wymalowało się wyraźne zniecierpliwienie.
- Nie stój tak. Musimy uciekać.
- Nigdzie nie idę. - oznajmiłam, krzyżując ręce w geście buntu.
- Oszalałaś prawda? Jeśli żołnierze cię dopadną, skończysz jako królik doświadczalny.
Zdziwiona jej wypowiedzią, odbyłam wojnę w myślach, ciągle nie wiedząc, co mam zrobić.
- Dlaczego mam ci wierzyć? Nie widziałam nikogo.- kontynuowałam, nie czując do niej zaufania.
- Jak już mówiłam, to nie ja jestem twoim wrogiem.
- To nie jest zbyt przekonujący argument. - odpowiedziałam, ciągle nie ruszając się z miejsca.
Szatynka w milczeniu chwyciła mnie za ramiona i bez problemu przesunęła w stronę okna. Byłam pod wrażeniem jej ogromnej siły.
- Pójdziesz po dobroci czy mam ci w tym pomóc? - spytała, a na jej twarzy ukazało się wyraźne zniecierpliwienie.
- Skąd mam pewność, że mogę ci zaufać? - spytałam ciągle niechętna do współpracy.
- Gdyby zależało mi na twojej śmierci, już dawno wypchnęłabym cię przez to okno. - odpowiedziała, przewracając oczami.
- A czy właśnie tego nie próbujesz? - spytałam, marszcząc brwi i robiąc podejrzliwą minę.
Szatynka chciała coś odpowiedzieć, ale w tej samej chwili w mieszkaniu rozległ się wyraźny huk i dźwięk forsowanych drzwi.
- Czy teraz mi wierzysz? - spytała, pospiesznie wychodząc za framugę okna i wyciągając w moją stronę dłoń.
Kiedy głosy z każdą sekundą, zaczęły się przybliżać, podałam jej sportową torbę, w pośpiechu podążając za nią.
- Brać ją! - usłyszałam, głośną komendę dobiegającą tuż przy drzwiach do łazienki.
CZYTASZ
Z INNEJ STREFY
RomancePisząc to opowiadanie, przeniosłam się w czasy po apokaliptycznej Ameryki Północnej, w której po wybuchu bomby biologicznej, zbudowano mur dzielący skarżoną strefę od tej zamieszkałej przez ludzi. Opowiadanie jest o młodej dziewczynie o imieniu Broo...