Spędziliśmy w klubie jeszcze godzinę, a dziwna atmosfera, która unosiła się pomiędzy mną a Raven, ciągle wisiała w powietrzu. Tańcząc na parkiecie z Ewą, od czasu do czasu czułam na sobie palące spojrzenie Raven, której nawet na chwilę nie opuszczał Mateo. Kiedy kolejny bit klubowej muzyki popłynął z głośników, a zmęczenie dawało się coraz bardziej we znaki, nasza piątka skierowała się w stronę stolika, zajmując przy nim miejsce. Panowała między nami cisza, którą po chwili przerwał brunet, podchodząc do szatynki i subtelnie obejmując ją w pasie.
- Robi się późno. Będę się zbierał. -intensywniej spojrzał na Raven, kontynuując. - Dasz się zaprosić na kawę?
Szatynka posłała w jego stronę delikatny uśmiech, przez chwilę zastanawiając się nad odpowiedzią. Miałam wrażenie, że ten moment trwa wieki, a strach przed jej reakcją sprawił, że poczułam, jak każdy mój mięsień boleśnie się napina i z trudem czerpię kolejny oddech. Wolno skierowała na mnie spojrzenie, tak jakby pragnęła wyczytać w moich oczach to, o czym teraz myślę. Po chwili enigmatycznie odsunęła się od Mateo, odpowiadając:
- Dziękuję za zaproszenie, ale będzie lepiej, jeśli skończymy naszą znajomość na dzisiejszej zabawie.
Jej słowa sprawiły, że nie tylko na twarzy bruneta, ale również na mojej pojawiło się niebywałe zaskoczenie. Zacisnęłam mocno powieki, wolno wypuszczając zalegające w moich płucach powietrze. Miałam wrażenie, że z moich ramion spadł ogromny ciężar, sprawiając, że poczułam natychmiastową otuchę.
- Na pewno nie zmienisz zdania? -ponownie zapytał Mateo, nie planując się tak szybko poddać.
- Związek ze mną to jak błądzenie we mgle. - zacytowała, sprawiając, że Eva momentalnie zachichotała, zwracając na siebie uwagę wszystkich zebranych.
- Tak mówią jej byli. Moja dobra rada. Podziękuj za miły wieczór i odpuść. - pospiesznie wyjaśniła ciemnoskóra dziewczyna, nie czując najmniejszej skruchy w stosunku do bruneta.
Posłałam w jej kierunku szeroki uśmiech, mając nieodpartą ochotę, aby ją teraz przytulić i podziękować za jej arogancką reakcję. Uwielbiałam tę dziewczynę. Mimo że spędziłyśmy w jego towarzystwie kilka godzin, ona jako jedyna nie bała się powiedzieć swoich myśli i po prostu go spławiła.
- Skoro tak - przerwał chłopak, szukając w myślach odpowiednich słów.- Mam nadzieje, że jeszcze kiedyś się spotkamy.
- Pożyjemy, zobaczymy. - wtrąciła ponownie Eva, durnie się uśmiechając.
Po tych słowach brunet niechętnie się z nami pożegnał, odchodząc od stolika. Przeniosłam zaciekawione spojrzenie w stronę szatynki, próbując, odgadnąć o czym teraz myśli i czy oby na pewno nie żałuje swojej decyzji. Raven odwzajemniła moje spojrzenie, radośnie się uśmiechając.
- Zbierajmy się. Na dziś starczy mi wrażeń.
- Już myślałem, że nigdy tego nie powiesz- oznajmił radośnie Liam, ledwo trzymając się na nogach.
- A ten znów zaprawił się jak szpadel. - westchnęła Eva, posyłając mu piorunujące spojrzenie i oferując mu swoje pomocne ramię. - Rusz dupę.
Chłopak odwdzięczył się durnym uśmiechem, mozolnie wygrzebując się zza stolika.
Kiedy opuściliśmy klub, chłodny podmuch powietrza okalał nasze ciała, a delikatne promienie słońca przebijające się na horyzoncie zwiastowały o nadchodzącym poranku. Przeszliśmy dłuższą drogę w ciszy, skupiając się na cichych odgłosach budzącego się ze snu miasta. Miałam wrażenie, że każdy z nas oddalił się myślami w inne miejsce, spoglądając na rozciągający się przed nami krajobraz. Po kilku minutowym spacerze dotarliśmy pod apartament Liama, gdzie pożegnałyśmy się z chłopakiem. Kiedy brunet zniknął w drzwiach klatki schodowej, Eva odwróciła się w stronę Raven, pytając:
CZYTASZ
Z INNEJ STREFY
RomancePisząc to opowiadanie, przeniosłam się w czasy po apokaliptycznej Ameryki Północnej, w której po wybuchu bomby biologicznej, zbudowano mur dzielący skarżoną strefę od tej zamieszkałej przez ludzi. Opowiadanie jest o młodej dziewczynie o imieniu Broo...