Słońce przekroczyło linie horyzontu, okalając szare budynki jasnymi promieniami. W powietrzu unosiła się wilgoć, a zmiana temperatury była natychmiast odczuwalna.
Pomimo nieprzespanej nocy nie byłam zmęczona. Wręcz przeciwnie po raz pierwszy od dłuższego czasu czułam, że jestem wolna i żyję. Kiedy przyjaciele szatynki bezpiecznie dotarli do domu, wróciłyśmy z Raven po motocykl, który ciągle stał zaparkowany pod klubem.- O której zaczynasz pracę?- spytałam nerwowo, zatrzymując się przy maszynie.
- Myślę, że zrobię sobie jeszcze jeden dzień wolnego. - odpowiedziała niebieskooka, figlarnie się uśmiechając.
- Jesteś pewna, że to dobry pomysł? Eva mówiła co innego. - spytałam, odczuwając niesamowitą radość na jej słowa.
- Poradzą sobie beze mnie. - zachichotała, odpalając motocykl i przekręcając kilkakrotnie manetkę.
Maszyna wydała charakterystyczny warkot i gdy tylko wspięłam się na siedzenie, ruszyłyśmy w dalszą drogę. Raven bez problemu prowadziła czarny motocykl, płynnie wymijając inne pojazdy, aby po chwili zostawić je daleko za nami. Minęłyśmy centrum handlowe, zjeżdżając w kolejną aleję, na której znajdowały się stare fabryki i niedokończone wieżowce z lat siedemdziesiątych. Po kilku minutach jazdy zatrzymałyśmy się w cichej i opustoszałej dzielnicy pod czteropiętrowym blokiem. Niebieskooka przekręciła kluczyk, powodując, że maszyna gwałtownie zgasła, następnie zdjęła kask, czekając, aż zsiądę.
- Dlaczego się tu zatrzymałyśmy? - spytałam zaciekawiona, schodząc wolno z czarnego motocyklu i rozglądając się po okolicy.
- Musisz coś zjeść. Na pewno umierasz z głodu.
- To miejsce wygląda raczej na opuszczone. - wskazałam na zamknięty lokal po drugiej stronie ulicy, unosząc ze zdziwieniem brwi.
- Chodź- rzekła niebieskooka, pchając swoją maszynę i z trudem powstrzymując się od szerokiego uśmiechu.
Ruszyłyśmy w stronę dużych zielonych drzwi prowadzących do wnętrza czteropiętrowego bloku. Budynek wyglądał na stary i zaniedbany. W niektórych oknach znajdowały się drewniane deski, które zastępowały miejsca popękanym szybom. Ulica była pusta i w pobliżu nie było żywego ducha. Raven otworzyła mocnym szarpnięciem wejście do windy towarowej, po czym wprowadziła do jej wnętrza czarną maszynę, wybierając na panelu numer piętra. Gdy winda ruszyła, przerwałam milczenie, pytając:
- Dokąd nas prowadzisz?
Na jej twarzy ukazał się szeroki uśmiech, poprzedzony tajemniczym spojrzeniem.
- Cierpliwości. -rzekła, unikając odpowiedzi.
Kiedy winda zatrzymała się na piętrze, szatynka otworzyła wielkie drzwi, zgrabnie pchając motocykl przez szeroki korytarz. Po chwili zatrzymała się przed granatowymi drzwiami do mieszkania z numerem trzydzieści pięć. Z wewnętrznej kieszeni kurtki wyciągnęła klucze, otwierając zamek i wprowadzając do wnętrza maszynę.
- Czuj się jak w domu. - rzekła, zdejmując skórzaną kurtkę i rzucając ją nonszalancko na pobliski fotel.
Wolnym krokiem weszłam do pomieszczenia, uważnie rozglądając się po jego wnętrzu. Mieszkanie nie było duże, ale wyglądało schludnie i przytulnie. Białe ściany i minimalistyczny styl wnętrza, dodawała temu miejscu uroku i wprowadzała gustowny klimat. Wolno rozejrzałam się dookoła, ale ku mojemu zdziwieniu nie znalazłam w nim żadnych osobistych zdjęć lub czegokolwiek mówiącego, że mieszkanie należy do Raven.
- Masz ochotę na kawę i wafle? - spytała szatynka, zanurzając się we wnętrzu lodówki.
- Nie pogardzę niczym. - odpowiedziałam, czując po raz pierwszy, że jestem głodna.
CZYTASZ
Z INNEJ STREFY
RomancePisząc to opowiadanie, przeniosłam się w czasy po apokaliptycznej Ameryki Północnej, w której po wybuchu bomby biologicznej, zbudowano mur dzielący skarżoną strefę od tej zamieszkałej przez ludzi. Opowiadanie jest o młodej dziewczynie o imieniu Broo...