Mimo iż minęło zaledwie kilka minut, miałam nieodparte wrażenie, że czas stanął w miejscu, a wszystkie kłębiące się we mnie emocje zniknęły, sprawiając, że czułam zupełną pustkę. Dookoła zapadła przerażająca cisza, którą zakłócał mój przyspieszony oddech i głośne uderzenia mojego przerażonego serca. Mając dziwne wrażenie, że utknęłam w zupełnej nicości, z troską nachyliłam się nad szatynką, z której ust wydobyło się ciche tchnienie, wolno przekształcając się w pojedyncze słowo:
- Brook ... - urwała, wskazując drżącą ręką, znajdujący się pod ścianą drewniany stolik i z trudem zaczerpnęła kolejne tchnienie.
- Oszczędzaj sił. - niezwłocznie przerwałam jej wypowiedź, delikatnie przeczesując palcami jej biały jak śnieg policzek.
- Mason zostawił tam jakieś dokumenty. - wyszeptała Raven niemalże bezgłośnie, mimo wszystko ignorując moją prośbę.
Podniosłam zatroskany wzrok we wskazane miejsce, po czym skinęłam głową i pospiesznie udałam się w stronę drewnianego i niewielkiego stolika. Zauważyłam na nim białą aktówkę i w mgnieniu oka chwyciłam ją w ręce, pospiesznie chowając za zapięcie bluzy. Nie czekając sekundy dłużej, wróciłam do szatynki, chwytając w szczelny uścisk jej delikatną i zimną dłoń.
- Musimy stąd uciekać. - oznajmiłam, nachylając się nad szatynką i jak najostrożniej próbując jej pomóc wstać z ziemi.
Raven z trudem zebrała wszystkie siły i oparła się na moim ramieniu, ciągle nie ustępując.
- Uciekaj. - rzekła na jednym wydechu, zaciskając z bólu zęby i posyłając w moją stronę błagalne spojrzenie, pod wpływem którego moje gardło momentalnie się zacisnęło, a serce rozerwało się na milion drobnych kawałków.
- Nie proś mnie o to. Nie zostawię cię tu! - wykrzyknęłam, a z moich oczu popłynęły gorące jak lawa łzy.
Dłoń szatynki znalazła się na mojej, delikatnie ją muskając, a jej błękitne jak ocean oczy błądziły po mojej twarzy. Jej usta, które wcześniej były czerwone jak maliny, teraz przybrały bladego odcienia, walcząc z narastającym bólem.
Nie mogłam oderwać od niej wzroku. Po moich policzkach spłynęły kolejne krople łez, które w żaden sposób nie mogłam powstrzymać. W momencie przypomniały mi się wszystkie chwile, które spędziłyśmy razem. Pragnęłam znów dostrzec jej uśmiech i to niesamowite spojrzenie. Jednak z każdą kolejną chwilą widziałam, jak nieuchronnie ulatuje z niej życie. Mając przed oczami ten przerażający obraz, poczułam, jak cała drżę, a potrzeba krzyku wypełniła każdy skrawek mojego ciała. Niesamowity strach bezwzględnie sparaliżował moje ciało, a obawa, że mogę ją stracić, jeszcze bardziej uświadomiła mi, jak bardzo ją kocham i jak wiele dla mnie znaczy.
Szatynka stała się dla mnie wszystkim i teraz w najtrudniejszym momencie musiałam być dla niej oparciem. Wiedziałam, że musimy jak najszybciej opuścić to miejsce, zanim Mason wezwie posiłki. Kierowana impulsem pospiesznie nawiązałam kontakt z Sethem, bezsilnie próbując opanować przerażenie w moim głosie.
- Seth musisz nas stąd wyciągnąć! Raven jest ranna! - wrzasnęłam do komunikatora, a ton mojego głosu załamał się pod wpływem wypełniającego mnie przerażenia.
- Brook dwie ulice dalej jest opuszczony magazyn, spróbujcie się do niego dostać. - w głosie Setha dało się usłyszeć ten sam lęk, który wypełnił każdą komórkę mojego ciała.
- Raven straciła dużo krwi. Zatamowałam krwawienie, ale nie wiem, jak długo wytrzyma - oznajmiłam na jednym wydechu, mocno przyciągając słabe ciało brunetki do swojego.
CZYTASZ
Z INNEJ STREFY
RomancePisząc to opowiadanie, przeniosłam się w czasy po apokaliptycznej Ameryki Północnej, w której po wybuchu bomby biologicznej, zbudowano mur dzielący skarżoną strefę od tej zamieszkałej przez ludzi. Opowiadanie jest o młodej dziewczynie o imieniu Broo...