Rozdział 26

106 13 6
                                    

Głośny trzask drzwi dobiegający z sąsiedniego pokoju sprawił, że natychmiast poderwałam się z fotela, pospiesznie otwierając zaspane powieki.  Wyrwana ze snu, skierowałam mozolnie wzrok w stronę sofy, na której ku mojemu zdziwieniu nie zastałam śpiącej szatynki.

- Wybacz, jeśli cię obudziłam.

Usłyszałam delikatny głos niebieskookiej dobiegający zza moich pleców. Mozolnie odwróciłam się w jej kierunku, przełykając zaległą w gardle ślinę, kiedy moim oczom ukazał się widok dziewczyny, stojącej w samym ręczniku. Jej mokre włosy swobodnie opadały na jej odkryte ramiona, zdecydowanie dodając jej seksapilu. Zacisnęłam mocno powieki, przecierając je nerwowo wierzchem dłoni i bezsilnie próbując, nie gapić się na szatynkę, która bez cienia wstydu paradowała przede mną w bawełnianym ręczniku.

- Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam. Długo spałam? - wydukałam, usilnie próbując skierować wzrok w przeciwnym kierunku.

To będzie trudniejsze niż mi się wydawało.

Leniwie podniosłam się z fotela, rozciągając zastałe mięśnie i desperacko próbując ukryć zawstydzenie, malujące się na mojej twarzy.

- Nie mam pojęcia. Gdy się obudziłam, ty już słodko spałaś. - odpowiedziała Raven, posyłając w moim kierunku szeroki uśmiech.

- Wybacz. Powinnam nad tobą czuwać. - wycedziłam skruszonym tonem, czując, jak moje policzki oblewają się purpurą.

No i się stało!

- Nie wygłupiaj się. Nie spałaś ponad dwadzieścia cztery godziny. To normalne, że dopadło cię zmęczenie.

- Za to ty wyglądasz o niebo lepiej. Czy ty w ogóle sypiasz?

Raven zachichotała niemal, że natychmiast odpowiadając:

- Dzięki genom rekina nie potrzebuję wiele snu.

- Zazdroszczę. - wyznałam zgodnie z prawdą, nie mając pomysłu na dalszy ciąg rozmowy.

- Mam nadzieję, że nie jesteś bardzo zmęczona? - spytała, przerywając niewygodną dla mnie ciszę.

- Czemu pytasz?- zrewanżowałam się pytaniem, marszcząc brwi i nadal jak ognia unikając jej wzrokiem.

- Muszę się dokądś udać. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, jeśli zabiorę cię ze sobą.

- Jasne, że nie. - odpowiedziałam z entuzjazmem w głosie, ciesząc się z faktu, że niebieskooka lubi spędzać ze mną czas.

Po chwili zniknęła w drzwiach sypialni, a ja natychmiast poczułam wypełniającą mnie otuchę. Flegmatycznie opadłam na fotel, wypuszczając głośno powietrze i nerwowo przeczesując palcami włosy. Byłam wręcz przekonana, że jeszcze chwila i szatynka bez problemu wyczułaby moje zakłopotanie. Bojąc się jej reakcji, z trudem starałam przywołać się do porządku, ciągle mając przed oczami obraz jej nagich ramion i długich nóg, skąpo okrytych kawałkiem bawełnianego materiału. Ponownie wypuściłam powietrze, czując nieprzyjemny i mocny uścisk w żołądku.

Siedziałam na fotelu, analizując wydarzenia sprzed kilku minut, kiedy to do pokoju wróciła Raven. Dziewczyna zdążyła się przebrać i miała na sobie czarne obcisłe spodnie oraz tego samego koloru bluzkę z głębokim wycięciem w dekolcie.  Czerń była zdecydowanie jej ulubionym kolorem. Jej rozpuszczone włosy lekko opadały na jej szczupłe ramiona. Delikatny makijaż podkreślał jej jasnoniebieskie oczy i czerwone jak dojrzałe maliny pełne usta. Niekontrolowanie zatraciłam się w jej spojrzeniu, ponownie dając się ponieść wyobraźni, kiedy z zamyślenia wyrwał mnie jej lekko zachrypnięty głos.

Z INNEJ STREFY Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz