Kiedy obie dotarłyśmy na miejsce, panowała między nami cisza. Nie była ona spowodowana brakiem tematu, ale skupieniem, które musiałyśmy zachować. Każda z nas z uwagą skanowała kolejny metr ogrodzenia, wypatrując czegoś niepokojącego. Miałam dziwne uczucie, że w towarzystwie szatynki nic mi nie grozi. Po raz pierwszy od dłuższego czasu poczułam odprężenie i wypełniające mnie uczucie ulgi.
- Teren czysty. - oznajmiła, odwracając się w moim kierunku i jednym skokiem przeskakując na drugą stronę ogrodzenia.
Z uwagą śledziłam jej poczynania, nie ukrywając podziwu dla jej sportowych akrobacji.
Po chwili znalazła się obok mnie, trzymając w ręku długi, metalowy kabel.- Chyba dorzucili ci do genów DNA wiewiórki. Skoczyłaś przez to ogrodzenie jak jedna z nich. - rzekłam, durnie się uśmiechając.
- Z tego, co wiem, posiadam geny kota i rekina, ale tylko ci w GenTech wiedzą, z czym mnie zmiksowali. - zaśmiała się, odpowiadając.
- Chyba nie chcesz mnie tym udusić? - spytałam, robiąc durną minę i spoglądając na kabel, który trzymała w ręku.
Super Brook zachowujesz się jak Ethan. Gratulacje. - skarciłam się w myślach za bezsensowny komentarz.
- Nie wygłupiaj się. Jest nam potrzebny. Oderwałam go od jednej z kamer i wyrzuciłam za ogrodzenie. Dobrze, że widzę w ciemności, inaczej miałybyśmy poważny problem. - oznajmiła, nie mogąc powstrzymać się od śmiechu.
- Naprawisz to, zanim Mason dostanie zawału?
- Jasne. Daj mi chwilę.
Po tych słowach wyciągnęła z kieszeni niewielki scyzoryk, pewnym ruchem rozcinając powłokę izolującą. Następnie złączyła ze sobą kable, dokładnie je skręcając. Kiedy cały proces został zakończony, odwróciła się w moją stronę, oznajmiając:
- Powinno działać, a teraz będę się zbierać.
- Idziesz już? - spytałam, czując pewnego rodzaju żal. - Jest już ciemno. Możesz zostać z nami. Na pewno nikt nie będzie miał nic przeciwko.
- Umówiłam się z przyjaciółmi. Pewnie będą się martwić, jeśli się nie pojawię.
Jej słowa sprawiły, że momentalnie poczułam zazdrość. Szatynka zdecydowanie prowadziła za murami normalne życie, o którym ja mogłam tylko marzyć. W tej też chwili dotarło do mnie, że tak naprawdę nic o niej nie wiem.
- Zazdroszczę. - rzekłam, nie ukrywając swoich uczuć.
- Chętnie zabiorę cię ze sobą.- powiedziała, posyłając w moim kierunku szeroki uśmiech.
- Naprawdę? - spytałam niedowierzając.
- Jasne, ale najpierw musimy załatwić ci lewe papiery. Skontaktuję się z moim informatorem i zobaczę, co da się zrobić.
- Czemu chcesz to dla mnie zrobić?
- Ponieważ ciągle próbuję znaleźć w sobie cząstkę ludzkości, którą GenTech tak bardzo pragnął mnie pozbawić. Poza tym wiem, jak to jest żyć w zamknięciu i widzę, jak bardzo cię to wypala.
Wyraz jej twarzy w momencie posmutniał, a w oczach zabłysnął smutek. Mimo pozorów Raven również zmagała się z problemami, które skrywała pod powłoką twardej i pewnej siebie dziewczyny.
- Pożegnaj ode mnie wszystkich. Wpadnę do was za kilka dni.
Po tych słowach jednym skokiem znalazła się po drugiej stronie ogrodzenia, wolno niknąc w czerni spokojnej nocy. Oparta o metalową siatkę, odprowadziłam szatynkę wzrokiem, nie mogąc przestać zastanawiać, kim jest tajemnicza nieznajoma.
CZYTASZ
Z INNEJ STREFY
RomancePisząc to opowiadanie, przeniosłam się w czasy po apokaliptycznej Ameryki Północnej, w której po wybuchu bomby biologicznej, zbudowano mur dzielący skarżoną strefę od tej zamieszkałej przez ludzi. Opowiadanie jest o młodej dziewczynie o imieniu Broo...