Panująca atmosfera była ciągle napięta, a moi współlokatorzy nawet przez chwilę nie myśleli o pokojowym nastawieniu.
- Oszalałaś? Nawet nie wiadomo czy można jej ufać. - wycedziła przez zęby Ariana.
- Nie potrafię tego wytłumaczyć, ale ufam Raven. Uratowała mi życie.
- To, że nie pozwoliła cię zabić, nie jest dla nas żadną gwarancją. - wtrącił również nieufnie Mason.
- Otwórz oczy. Twój kolega doskonale wie, do czego jest zdolny GenTech. Na razie jesteście tu bezpieczni, ale to nie będzie wiecznie trwało. Prędzej czy później wpadną na sposób, jak was wszystkich wyłapać. Sami nie dacie sobie z nimi rady. - westchnęła Raven.
- Dlaczego chcesz nam pomóc? - do rozmowy wtrąciła się cicha jak do tej pory Hannah.
Dziewczyna wypuściła głośno powietrze, po chwili oznajmiając spokojnym tonem.
- Byłam tam. Zamknięta w klatce jak zwierze. Prowadzono na mnie eksperymenty, o których nie jesteście w stanie sobie wyobrazić. Nikt nie zasłużył na to piekło, tylko dlatego, że GenTech po trupach dąży do celu.
- Czego od nas chcą? - spytałam, podpierając łokcie o oparcie siedzenia.
-To proste, nikt laboratoryjnie nie grzebał wam w genach, udoskonalając je, a w jakiś sposób potraficie żyć w najbardziej skażonej strefie. Jesteście dla nich cenni. Gdy tylko dowiedzą się, co powoduje, że jesteście odporni na skażenie, staniecie się dla nich kluczem, dzięki któremu przejmą kontrolę nad całym światem.
- Bez urazy, ale tobie również nie przeszkadza wysokie promieniowanie. Dlaczego nie wykorzystają sprawdzonej metody, która uodporniła twój organizm? - zapytała Ariana.
- Zostałam wyprodukowana w laboratorium. Jak każdy produkt mam okres ważności. Nie jestem idealnym i trwałym rozwiązaniem ich problemu. Za to dzięki waszemu kodowi genetycznemu mogą stworzyć ulepszoną formułę. -szatynka tłumaczyła, nieporuszona jej zawistnym tonem.
- Nie wiem jak was, ale mnie przekonały słowa Raven. - oznajmiłam, przerzucając niespokojnie wzrok po zebranych.
- Mason, tylko na nią spójrz. To chodzący ideał. Maszyna do zabijania i do tego cholernie piękna. -wtrącił Ethan, kontynuując:- Może nam się przydać. Co mamy do stracenia?
W Ethanie najwyraźniej odezwał się testosteron, ale trzeba było przyznać, że miał rację. Piękna uroda dziewczyny i jej niesamowite jasne oczy, sprawiły, że Mason zgrywał twardziela, Ethan zaczął fantazjować, a Jacob w zupełności zamilkł. Szatynka nie tylko zrobiła wrażenie na męskiej części naszej grupy. W Arianie odezwała się zazdrość, a ja czułam paraliż, kiedy jej spojrzenie spotykało się z moim.
- Co będziesz z tego mieć? - spytał brunet, podejrzliwie mrużąc oczy.
- Widziałam, że macie tu laboratorium i spory dostęp do tryptofanu. Na czarnym rynku coraz trudniej go dostać. - z uśmiechem oznajmiła szatynka.
-Po co ci on? - spytała zaskoczona Hannah, wychylając się zza Jacoba.
Na twarzy Ariany ukazał się delikatny uśmiech. Dziewczyna rzuciła obojętne spojrzenie w stronę szatynki, oznajmiając drwiącym tonem.
- Pani chodzący ideał, chyba nie jest tak idealna, jak wam się wydaje. Tryptofan to związek chemiczny z grupy aminokwasów białkowych, który jest odpowiedzialny za wytwarzanie serotoniny. Jej niedobór powoduje depresję, skurcze, drgawki, bóle głowy oraz wzrost ciśnienia tętniczego krwi. Coś wam to mówi?
- Tak, że Raven ma na swoje przypadłości lek, a my ciągle jesteśmy w czarnej dupie. - westchnęła rozżalona Hannah.
- Kochanie to kwestia czasu. - po raz pierwszy do rozmowy wtrącił się Jacob.
![](https://img.wattpad.com/cover/317652291-288-k431947.jpg)
CZYTASZ
Z INNEJ STREFY
RomancePisząc to opowiadanie, przeniosłam się w czasy po apokaliptycznej Ameryki Północnej, w której po wybuchu bomby biologicznej, zbudowano mur dzielący skarżoną strefę od tej zamieszkałej przez ludzi. Opowiadanie jest o młodej dziewczynie o imieniu Broo...