Podczas wędrówki do schronu panowała między nami krępująca cisza i mimo iż pragnęłam ją przerwać, nie miałam pomysłu, na jaki żaden temat. Ukradkiem spojrzałam na szatynkę, która wydawała się nieobecna, a jej długie rzęsy skrywały miliony tajemnic, które desperacko chciałam poznać. Wciągnęłam głośno powietrze, momentalnie skupiając na sobie uwagę dziewczyny. Raven zmarszczyła brwi, uważnie mi się przyglądając. Przez dłuższą chwilę milczała, wyraźnie poszukując odpowiednich słów. Po chwili przerwała ciszę, mówiąc cichym i niepewnym tonem:
- Dlaczego jesteś przygnębiona?
Przez moment wahałam się z odpowiedzią, ale emocje, które od dłuższego czasu skrywałam, w końcu wzięły górę.
- Może to dziwne, ale już za tobą tęsknię.
Na jej twarzy pojawiło się wyraźne zaskoczenie, które szybko zamieniło się w delikatny uśmiech, jeszcze bardziej podkreślając jej lekkie rumieńce.
Dziewczyna momentalnie zwolniła kroku, pozostawiając moje wyznanie bez komentarza.- Wybacz, jeśli to jednostronne. - dodałam pospiesznie, czując wyraźny zawód brakiem jej odpowiedzi.
- Spokojnie, tylko się z tobą droczę. Lubię widzieć cię w takim stanie.
Przygryzła nerwowo usta, jakby pragnęła dodać coś więcej, ale w jakiś sposób nie mogła się na to zdobyć.
Kiedy naszym oczom ukazała się wielka brama, szatynka momentalnie się zatrzymała, uniemożliwiając mi dalszą drogę.
- Tu się rozstaniemy.
- Nie idziesz ze mną? - spytałam, czując wypełniający mnie smutek.
- Nie mam ochoty na twoich kompanów. Mason działa mi na nerwy, a Ariana za mną nie przepada.
- Rozumiem- odpowiedziałam enigmatycznie, nie mając pojęcia na dalszą część wypowiedzi.
Ponownie zapadła między nami cisza, a zapach latającego w powietrzu piasku i dźwięki bujanych przez wiatr konarów drzew przypominały mi o tym, że nadszedł czas, aby się rozstać. Spuściłam wzrok w leśną drogę, próbując zapanować nad wypełniającym mnie przygnębieniem.
- Do następnego. - westchnęłam i niechętnie odwróciłam się w stronę bramy, mozolnie stawiając kolejne kroki. Chociaż wiedziałam, że to chwilowe rozstanie, za każdym razem przychodziło mi coraz trudniej, a powrót do schronu stawał się dla mnie melancholią.
- Hej Brook!- usłyszałam za sobą ciche wołanie dziewczyny, na skutek którego zastygłam w bezruchu.
Raven podeszła do mnie pewnym krokiem, mocno się do mnie przytulając. Jej ciepły dotyk sprawił, że znów się rozmarzyłam. Jej usta delikatnie musnęły mój policzek, powodując, że w miejscu, które dotknęła, poczułam przyjemne mrowienie.
- A to za co? - spytałam, odruchowo chwytając się za twarz i czując, jak oblewam się purpurą.
- Dziękuję za dzisiejszy dzień. To były moje urodziny. - wyszeptała niepewnie, głęboko patrząc w moje oczy.
- Serio, dzisiaj? Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?
- Ponieważ początkowo nigdy nie były dla mnie ważne, ale teraz zyskały dla mnie większe znaczenie, ponieważ spędziłam je razem z tobą.
Czy ja właśnie się przesłyszałam?
Słowa dziewczyny sprawiły, że przyjemny dreszcz spowił moje ciało, powodując, że na moich ustach momentalnie pojawił się szeroki uśmiech.
- Dziękuję, czuję się wyróżniona. - wymamrotałam, durnie się uśmiechając.
- Uciekaj. - powiedziała pospiesznie, nie przerywając kontaktu wzrokowego, w którym nieświadomie tkwiłyśmy.
CZYTASZ
Z INNEJ STREFY
RomancePisząc to opowiadanie, przeniosłam się w czasy po apokaliptycznej Ameryki Północnej, w której po wybuchu bomby biologicznej, zbudowano mur dzielący skarżoną strefę od tej zamieszkałej przez ludzi. Opowiadanie jest o młodej dziewczynie o imieniu Broo...