Bez słów pożegnania ruszyłam w stronę wielkiej bramy, do której odprowadził mnie w milczeniu Ethan. Widziałam na jego twarzy przygnębienie, które w żaden sposób nie był w stanie ukryć. Miałam z nim najlepszy kontakt i wiedziałam, że jest mu przykro, ponieważ opuszczam schron. Chłopak niechętnie ściągnął z metalowych prętów ciężkie łańcuchy, które uniemożliwiały wejście na teren schronu. Kiedy wielkie wrota zaskrzypiały, odwrócił się wolno w moim kierunku, mówiąc przybitym tonem:
- Bardzo mi przykro. Chcę, żebyś wiedziała, że nie podzielam ich zdania i będę za tobą tęsknił. Jesteś super kumpelą i z nikim stąd nie miałem tak dobrego kontaktu.
Uśmiechnęłam się do niego czule i poklepałam przyjaźnie po ramieniu, mówiąc:
- Wiem. Uważaj na siebie i pożegnaj ode mnie Jacoba i Hannah.
Po tych słowach odwróciłam się w stronę wyjścia i wolno skierowałam się krętą drogą w stronę lasu. Wiedziałam, że Raven jest w drodze, a ponieważ nie chciałam zostać w schronie ani chwili dłużej, zatrzymałam się przy pobliskim drzewie, kryjąc się w jego cieniu przed gorącymi promieniami słońca. Czułam wypełniającą mnie burzę emocji, które przeplatały ze sobą smutek, złość i otuchę. Było mi przykro, w jaki sposób rozstałam się z Arianą. Nie chciałam złamać jej serca. Chociaż po jej reakcji byłam pewna, że nie czuje do mnie żalu, lecz czystą nienawiść. Tak naprawdę w głębi ducha wiedziałam, że to rozstanie nie będzie łatwe, a zachowanie Ariany tylko to potwierdziło. Przez chwilę pomyślałam o Jacobie i Hannah i zrobiło mi się przykro, że nie miałam okazji się z nimi pożegnać. Być może był to ostatni raz, kiedy widziałam Jacoba. Poczułam wypełniającą mnie złość w stosunku do Masona, który wolał poświęcić życie Jacoba i innych bezcelowo. Zmagając się z tymi wszystkimi emocjami i czując wyczerpanie po nie przespanej nocy, usiadłam na ziemi, opierając plecy o masywny konar drzewa. W oddali dostrzegłam smukłą sylwetkę Raven, która szybko zbliżała się w moim kierunku. Gdy dziewczyna zauważyła, że siedzę pod drzewem, przyspieszyła kroku, po chwili zatrzymując się tuż przede mną. Na jej twarzy malowało się zmartwienie, a jej przerażone spojrzenie przeszyło mnie jak strzała. Wolno podniosłam się z ziemi i stanęłam naprzeciw niej, a z moich oczu niekontrolowanie popłynęły łzy. Szatynka bez zbędnych słów czule skryła mnie w swoich ramionach, delikatnie mnie przytulając. Czułam spokojne bicie jej serca, które momentalnie przyniosło mojemu ciału ukojenie. Jej dotyk stał się dla mnie jak balsam, gojący rany. Po dłuższej chwili delikatnie odchyliła mnie od siebie, aby spojrzeć w moje oczy. Jej spojrzenie było pełne troski i zrozumienia niczym lustro odbijające moje wewnętrzne emocje.- Jestem tu- wyszeptała spokojnie, nie odrywając ode mnie spojrzenia. - Wszystko będzie dobrze.
Jej słowa potwierdziły to, co do niej czułam. Nawet jeśli wątpliwości i obawy wciąż mną targały, czułam, że w jej objęciach mogę stawić im czoło. Jej dłonie delikatnie osunęły się po moich ramionach, aby po chwili chwycić moje dłonie. Jej dotyk był subtelny, a zarazem pełen troski. Poczułam, jak wcześniejsze emocje zaczynają wolno ustępować.
CZYTASZ
Z INNEJ STREFY
RomancePisząc to opowiadanie, przeniosłam się w czasy po apokaliptycznej Ameryki Północnej, w której po wybuchu bomby biologicznej, zbudowano mur dzielący skarżoną strefę od tej zamieszkałej przez ludzi. Opowiadanie jest o młodej dziewczynie o imieniu Broo...