Rozdział 10

112 20 4
                                    

Punktualnie o dwunastej zjawiłam się w centrum sterowania, w którym czekał na mnie Mason. Chwilę później dołączył do nas Ethan, niosąc ze sobą czarną sportową torbę, która natychmiast przykuła moją uwagę. Pewnym ruchem położył ją na pobliskim biurku, wyjmując z niej dwa karabiny M4 oraz ekstra magazynki.

- Broń? - spytałam zdziwionym tonem, nie będąc jej zwolennikiem.

- Spokojnie. To w razie ostatecznym. - wyjaśnił Mason, przewieszając przez ramię karabin.

- Dla ciebie mam coś innego. - dodał Ethan, wyciągając z torby niewielkiego kalibru pistolet.

- Ale ja nie umiem się tym nawet posługiwać. - wyjaśniłam, ciągle nieprzekonana pomysłem posiadania broni.

- Dlatego dziś po patrolu, będziesz miała okazję poćwiczyć.

- Rozumiem, że nie ma innej opcji? - spytałam lekko zawiedziona.

- Czasem dzikie zwierzęta przedostają się przez ogrodzenie. Nie możemy pozwolić sobie na to, aby bezkarnie tu grasowały i stały się dla nas śmiertelnym zagrożeniem.- dodał poważnie Ethan, próbując zmienić moje nastawienie.

- Mam strzelać do zwierząt? To sprzeczne z moją naturą.

- Uwierz, że to nie są zwykłe przyjaźnie nastawione zwierzątka, to cholernie groźne drapieżniki, które zaatakują cię nie dlatego, że poczują zagrożenie, ale dlatego, że widzą w tobie apetyczny kąsek.

Sposób, w jaki Mason to powiedział, sprawił, że po moim ciele przeszedł zimny dreszcz połączony z falą paniki.

- Okej, niech będzie, ale to tylko dlatego, że nie mam ochoty figurować w ich menu.

Po tych słowach chwyciłam za kaburę, chwilę mocując się z jej uprzężą. Kiedy uporałam się z nylonowym paskiem, a broń znalazła się w pokrowcu, odetchnęłam, pytając:

- Dlaczego czuję się jak Tomb Rider?

- Brakuje ci warkocza. - wtrąciła Ethan, durnie się uśmiechając.

Przewróciłam oczami, odwzajemniając durny uśmiech. Miałam wrażenie, że zupełnie nie mam bladego pojęcia, na co się piszę.

- Chodźmy. - wtrącił poważnie Mason, tak jak by było to sprawą życia lub śmierci.

Podążyliśmy długim korytarzem w kierunku włazu do wyjścia. Mason przez całą drogę tłumaczył, jak ważne jest zachowanie szczególnej ostrożności. Kiedy wyszliśmy na zewnątrz, ruszyliśmy w kierunku ogrodzenia, przy którym brunet dokładnie tłumaczył, na co powinnam zwrócić uwagę podczas warty.

- Rozpoczynamy patrol przy wejściu główną bramą. Obchodzimy całe ogrodzenie, sprawdzając, czy nie ma w nim dziur lub podkopów. Jeśli na jakieś natrafisz, natychmiast o nich meldujesz, po czym zajmujemy się jego naprawą.

- Przyjęłam. - odpowiedziałam, próbując naśladować jego poważny ton.

- Sprawdzamy również, kamery monitorujące. Ponieważ zostały tu zamontowane na początku lat dziewięćdziesiątych, sygnał nie jest przekazywany drogą IP, więc kamery nie posiadają rutera. Są za to fizycznie połączone przewodem z urządzeniem rejestrującym, dlatego zwracamy na nie szczególną uwagę.

Spojrzałam zdezorientowana w jego kierunku, nerwowo przygryzając wewnętrzną część policzka i czekając na bardziej zrozumiałe wyjaśnienia.

A po ludzku. - pomyślałam, czując lekkie zakłopotanie.

Ethan natychmiast zauważył moje niepewne spojrzenie, dodając:

Z INNEJ STREFY Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz