TERESA POV
Postanowiłam dzisiaj porozmawiać z Minho, chce żeby zrozumiał, że jego ofiara pomoże uratować wielu ludzi. Siedzę przy stole, gdy nagle drzwi się otworzyły. Strażnicy wprowadzili Azjatę, który nie kontaktował.
- Witaj Minho.- przywitałam się.
Cisza.
- Pewnie zastanawiasz się czemu chciałam z Tobą rozmawiać.- zaczęłam.
Cisza.
- To co Wam robimy pomaga innym ludziom. Jest tu taka dziewczynka, dzięki Twojej krwi jest szansa, że ją uratujemy.- powiedziałam i uśmiechnęłam się do Minho.- Jej wyniki są coraz lepsze, uratowałeś ją Minho.- dodałam.
Cisza.
Chłopak nie odzywał się, patrzył nieprzytomnym wzrokiem gdzieś daleko.
Gdy chciałam już wychodzić złapał mnie na rękę. Spojrzałam na niego.
- Ty.- zaczął zachrypiały.- ZDRAJCA, MORDERCZYMI. Zabije Cię.- krzyknął i rzucił się na mnie. Przerzucił mnie na stół i zaczął dusić.
- Przez Ciebie straciłem wszystkich, których kocham.- wydarł się.
Po chwili do sali weszła ochrona i zabrała Minho, chłopak szarpał się i wrzeszczał.
Byłam przerażona, złapałam się za szyje i ledwo co łapałam oddech. Wyszłam z pomieszczenia cała roztrzęsiona. Nagle usłyszałam alarm. Widziałam lekarzy biegnących w stronę sal z pacjentami. Udałam się w tym samym kierunku. To co zobaczyłam złamało mi serce.
Lekarze próbowali uspokoić Sharon, lek nie zadziałał dziewczynka zamieniała się w poparzeńca z minuty na minutę.
Nagle na ramieniu poczułam czyjąś dłoń.
- Tak mi przykro Tereso, wiem, że byłaś do niej przywiązana. - powiedziała Ava Paige.- Dużo dzisiaj przeszłaś, idź do domu i odpocznij.- dodała z uśmiechem.
Spojrzałam na nią i bez słowa skierowałam się do wyjścia. Idąc ulicą myślałam o wszystkim co mnie spotkało. Zatrzymałam się przed pasami. Czułam, że ktoś mnie obserwuje dlatego podniosłam głowę. Nie wierzę. Po drugiej stronie ulicy stał on.„Thomas"~ pomyślałam.
Nagle ludzie zaczęli przechodzić przez ulicę, spojrzałam na światło było zielone. Spojrzałam w miejsce gdzie był brunet. Zniknął. Postanowiłam za nim pójść.
- Thomas.- krzyknęłam.
Nigdzie go nie było. Nagle zobaczyłam go znowu. Zaczęłam biec za nim.
- Thomas.- krzyknęłam głośniej.
Ten tylko na mnie spojrzał i szedł dalej. Dotarłam do jakiejś pustej ulicy, zaczęłam się rozglądać nie było go, zniknął.
- Hej. - usłyszałam za sobą.
Odwróciłam się i go zobaczyłam.
- Thomas, co Ty tu robisz nie powinno Cię tu być. Wracaj skąd przyszedłeś jeśli Ci życie miłe.- powiedziałam twardo.
- Zanim to zrobię chcę wiedzieć jedno. Żałujesz tego wszystkiego co nam zrobiłaś?- zapytał, a w oczach mijał łzy.
- Czasami, ale zrobiłam to co uznałam za słuszne. Cel zawsze będzie uświęcał środki.- rzekłam szczerze.
- Nasze cierpienie było dla Ciebie słuszne?- kolejne pytanie uderzyło we mnie jak pocisk.- Myślałaś wtedy w ogóle o nas, o mnie?- dodał.
- Tak myślałam o Tobie, nadal myślę.- rzekłam patrząc mu prosto w oczy. - Ale nie żałuję, jakbym miała podjąć jeszcze raz tą decyzje, zrobiłabym to z zamkniętymi oczami. - dodałam.
- Dobrze. Czyli zrozumiesz to co teraz zrobię i nie będziesz do mnie żywić urazy jak ja do Ciebie.- powiedział tajemniczo a jego wyraz zupełnie się zmienił.Thomas spojrzał na coś, lub kogoś za mną. Nie zdążyłam zareagować. Nagle ktoś założył mi coś na głowę. Nastała ciemność , później dwie pary rąk zaczęły mnie związywać. Później ktoś mnie podniósł i zaczął nieść w tylko sobie znanym kierunku. Stwierdziłam, że nie będę się wyrywać. To nie miałoby sensu. Zostało mi tylko czekać na to co dalej się ze mną stanie.
AVA PAIGE POV
Siedzę w moim biurze i patrzę przez okno. Powili czuję że przegrywam. Wirus jest wszędzie, próbowałam uratować świat, jak widać nie wyszło.
Moje rozmyślania przerwało pukanie do drzwi.
- Proszę.- powiedziałam spokojnie.
W drzwiach pojawił się Janson.
- Chciała mnie Pani widzieć.- rzekł mężczyzna.
- Tak podejdź, usiądź i napij się ze mną ten ostatni raz.- powiedziałam melancholijnym głosem.
- Co ma Pani na myśli?- zapytał zdziwiony.
- Wirus jest lotny, jest wszędzie, to tylko kwestia dni, aż dostanie się tutaj.- rzekłam i wstałam z fotela.
- Właśnie przyniosłem świeże wyniki, jest szansa. Potrzebujemy tylko trochę więcej czasu.- mówiąc to podszedł do mnie z tabletem i pokazał wykresy.
- Niestety Janson nie mamy tego czasu.
Nastała cisza, podczas której zaczęłam się zastanawiać czy dobrze postępuje.
- Jeśli zwiększymy badania, jest szansa.- zaczął mężczyzna.
- Te dzieci i tak cierpią, straciły wszystko. Zwiększenie eksperymentów może je wykończyć, wtedy to już na pewno będziemy skończeni.- odpowiedziałam i westchnęłam.- Wiesz czasami się zastanawiam czy dobrze robię, przecież tyle czasu nad tym pracujemy i nic nie odkrywamy. To już chyba nie ma sensu. Mury nie obronią nas przed wirusem.- powiedziałam i chciałam wyjść z gabinetu.
- Zawsze jest cień szansy, przecież niektóre dawki działają. Po prostu nie ma ich dla wszystkich. Zróbmy przegląd, kto powinien dostać dawkę a kto nie.- mówiąc to zatrzymał mnie.
- Janson, mój drogi zrozum, że nie mamy serum, a bez niego wszyscy zginiemy.- rzekłam i odwróciłam się do niego przodem.
- Ty na prawdę się poddajesz. - rzekł z kpiną.
- Ja nigdy nie przegrywam. Po prostu wiem kiedy trzeba odpuścić. I to właśnie zamierzam zrobić. - mówiąc to zaczęłam kierować się do wyjścia.- A i Janson.
- Tak?- mężczyzna się zaciekawił.
- Ciesz się ostatnimi dniami wolności. Jesteś wspaniałą prawą ręką. Zawsze mogłam na Ciebie liczyć. Proszę dopilnuj tutaj porządku.- spojrzałam, uśmiechnęłam się do niego i wyszłam.
CZYTASZ
Together till the end - Maze Runner
Action- Czy ty zawsze musisz robić po swojemu? - zapytałem zdenerwowany. - Tak, znasz mnie i zrobię wszystko żeby was uratować. - odpowiedziała brunetka. - Nie możesz tak ryzykować. Nie przeżyłbym gdybyś nie wróciła z labiryntu. - Oh Newt, o mnie nie musi...