16B

26 1 0
                                    

Polecam włączyć utwór na początku rozdziału ~ Autorka

AMELIA POV
Biegłam ile miałam sił w nogach, byłam już blisko ale budynek DRESZCZ'u jest ogromny.
„Jak ja tu znajdę Tomm'iego"~ pomyślałam
Weszłam do budynku i po prostu kierowałam się instynktem. Doszłam do korytarza, na podłodze ktoś leżał. Podeszłam do tej osoby, była to Ava Paige. Była martwa
„Oby to nie była sprawka Thomasa, jeśli jednak tak to chyba dostanie ode mnie taką pogadankę że nie wiem"~ pomyślałam
Ale najpierw muszę go znaleść. Rozejrzałam się jeszcze po korytarzu i zobaczyłam broń. Znałam ją skądś. Wzięłam ją do ręki i przyjrzałam się jej.
„To broń, którą Thomas zabrał"~ kolejna myśl do mnie dotarła
Ale bardziej niż broń zainteresowała mnie rzecz leżąca obok niej. Podniosłam małą strzykawkę, pomachałam ją i stwierdziłam, że to jakiś środek nasenny. Ale skoro Thomas zabił Paige to po co środek nasenny.
- O mój Boże.- powiedziałam na głos.- Thomas.- krzyknęłam i podążyłam za plamą potu zmieszanego ze łzami, który zobaczyłam na ziemi.
- Mam nadzieje, że zdążę.- powiedziałam do siebie.

THOMAS POV
Zacząłem się wybudzać, słyszałem jakieś przytłumione hałasy, próbowałem się ruszyć, ale coś mi to uniemożliwiało. Po chwili zdałem sobie sprawę, że moje ręce są przykute do łóżka. Chwila....... Łóżko to gdzie ja jestem.
Otworzyłem oczy i zacząłem się rozglądać, na tyle ile mogłem oczywiście. Po swojej lewej stronie zobaczyłem Teresę, która jak się okazało pobierała mi krew.
- Wiesz gdzie jesteś Thomas?- usłyszałem głos Szczurowatego.- To nasza szalupa, cały świat upada ale my jesteśmy bezpieczni i nie musimy iść na dno statku jak kapitan. Ile jeszcze ?- wytłumaczył i od razu zwrócił się do dziewczyny.
- Już prawie.- rzekła sucho Teresa.
W tym samym czasie zacząłem się szarpać, ale zobaczyłem, że mój brzuch też jest przyszpilony do łóżka. Spojrzałem na Szczura.
- Czemu mnie nie zabijesz?- syknąłem.
- Co proszę? - zapytał jakby nie usłyszał mojej wypowiedzi.- Nie chcemy Cię zabijać. Thomas, Twoja krew to dar, którą każdy powinien mieć, a nie tylko Ty. Wybraniec, bohater. Możesz być spokojny, będziemy się Tobą opiekować. Będziesz żył, ledwo.- po tych słowach znów zacząłem się szarpać.- A w zamian damy życie tym, którym będziemy chcieli dać .- mówiąc to uśmiechnął się wrednie i odwrócił się do mnie plecami.
Wziął od Teresy jakiś niebieski płyn i zaczął pikolić swoje.
- Na reszcie, dzięki Tobie stworzyliśmy to.- pokazał serum.- Pożoga minie, ale jak już to powiedziałem to my będziemy w końcu decydować kto dotrwa do końca a kto nie. Bo widzisz dla wszystkich nie starczy, będzie zrobiona selekcja.- zaśmiał się i włożył serum do aplikatora.
Po czym podciągnął rękaw a ja ujrzałem czarne żyły. Janson nie był odporny.
Spojrzał na mnie
- Twoje zdrowie.- rzekł
Gdy już chciał podać sobie lek Teresa walnęła go jakimś szklanym naczyniem. Szczurowaty upuścił aplikator z serum i zemdlał. Spojrzałem przerażony na Teresę, która zaczęła mnie odwiązywać.
- Wynośmy się stąd.- powiedziała.
Nagle z nikąd pojawił się Janson, rzucił Teresą o stół. Dziewczyna poleciała na ziemie, strącając wszystko co było na stole.
- Nieeeeee!!!- krzyknąłem i zacząłem szarpać się z pasami, którymi byłem związany.
Mężczyzna zaczął z nią walczyć, chciał wyrwać jej serum. Robiłem co mogłem, żeby się uwolnić, gdy się to udało Janson uderzył głową Teresy o stół, ta od razu zemdlała.
- Teresa.- zawołałem i ruszyłem od razu w stronę Szczura.
Taranem w niego wbiegłem, przy okazji rozbijając szklaną szybę, wylądowaliśmy na korytarzu.
Zaczęliśmy okładać się pięściami, nie powiem był silny. Ja już traciłem wszelką energię, ale się nie poddawałem, nie mogłem.
W pewnym momencie oberwałem tak mocno, że aż upadłem ale przez to zebrało się we mnie tyle złości, szybko się odwróciłem i zacząłem okładać zaskoczonego mężczyznę, myślałem o przyjaciołach, których ten gad skrzywdził. To mnie napędzało.
Niestety po chwili Janson znów rzucił mnie na ziemie. Cała moja siła ulotniła się w sekundę, nie miałem jak wstać, już nie mogłem.
- Okej.- usłyszałem Janson'a i zobaczyłem, że celuje do mnie z broni.- Mam już tego dość.- dodał
Nagle z pomieszczenia, w którym przed chwilą byłem  wyszła lekko zdezorientowana i oszołomiona Teresa.
- Thomas.- usłyszałem krzyk Amy.- Thomas tu jesteś.- po chwili dziewczyna do mnie podbiegła
- Ami nie powinno Cię tu być.- zacząłem
- Newt żyje, uratowaliśmy go.- wypaliła szybko.- Teresa, dziękuje, gdyby nie Ty Newt by nie przeżył.- mówiąc to spojrzała na dziewczynę która do nas podeszła.
Po chwili szyba za Szczurem wybuchła, mężczyzna upadł na ziemie. Razem z brunetką i farbowaną blondynkom zaczęliśmy uciekać, obejrzałem się za siebie tak samo jak Mela i zobaczyłem jak Janson do nas celuje, szybko odciągnąłem Teresę i Sunshine, zaczęliśmy uciekać.
Weszliśmy do jakiegoś laboratorium. Nagle poczułem ogromny ból brzucha,spojrzałem w dół,  i zobaczyłem jak czerwona ciecz zaczyna wylewać się z mojego brzucha, po chwili usłyszałem syknięcia spojrzałem na Amę, była ranna w ramię. Osunąłem się  po szafce, a Teresa do mnie podbiegła łapiąc mnie w ostatniej chwili.
Podniosłem koszulkę, żeby zobaczyć jak bardzo mocno oberwałem.
- O mój Boże, Thomas trzeba Ci to opatrzeć, bo się wykrwawisz.- krzyknęła przerażona Teresa
Jej komentarz mówił wszystko mam przepikolone i to w fluj.
Teresa zaczęła gorączkowo szukać jakichś opatrunków, a Ama uciskała mi ranę, gdy brunetka znalazła bandaże kazała mocno uciskać ranę, ale ja już powoli odpływałem.
- Teresa, Ami uciekajcie stąd.- wydukałem- Uciekajcie i to już, zostawcie mnie tu, ratujcie siebie.- powtórzyłem swoją prośbę.
- Nie.- rzekła ostro Teresa - Nie ma takiej opcji.
-Nie po to tutaj przyszłam, żeby uciekać bez Ciebie.- dodała Mela, której Teresa teraz bandażowała rękę.
- Wyjdziemy z tego, zobaczysz. Nie zostawię Cię tu.- głos znowu zabrała brunetka.
Przez moment patrzyłem jej głęboko w oczy, w tamtej chwili już wiedziałem, że  wybaczyłem jej wszystko co nam zrobiła, że to uczucie przed, którym się wzbraniałem na prawdę istnieje.
Nagle usłyszeliśmy jak drzwi się otwierają. Do laboratorium wszedł Janson.
Teresa ukryła mnie i Amę, która ciagle próbowała mnie jakoś przytrzymać między stołem a szafką, a sama biegała, chowała się i strącała ze stołu naczynia chemiczne, żeby Szczur był jak najdalej Nas.
Janson zaczął nas nawoływać, już powili, kolejny raz zacząłem odpływać, więc wyszedłem z kryjówki, ale Meli kazałem zostać tam gdzie była i oparłem się o szafkę, niech się dzieje co chce, dla mnie nie ma już pomocy.
Usłyszałem jak Janson znalazł Teresę, spojrzałem w tamtym kierunku, dziewczyna się cofała, a mężczyzna w nią celował. Próbowałem wstać tak, żeby nie narobić hałasu, starałem się coś wymyślić, żeby uratować brunetkę.
- Oddaj to co jest moje.- rozkazał Szczur
- Chodź i weź to.- rzekła Teresa.
- Nie chodzi mi już o to, gdzie jest Thomas.- rzekł poirytowany mężczyzna
- Jego i Amelię zostaw w końcu w spokoju.- dodała pewnie
-Czyli nasza Amelka też tutaj jest, no kto by pomyślał .- zaśmiał się Janson- Co tak właściwie jest między wami co ? Uważasz go za wybrańca, za bohatera. Już raz to powiedziałem, ten gówniarz otrzymał dar natury, nigdy nie musiał o to walczyć, nie zasłużył na to.- Janson mówił to z takim jadem.
- Możliwe.- rzekła spokojnie Teresa, ale ja wiedziałem, że się boi.- Ale to jego dar.- dodała.
Nastała chwila ciszy, którą oczywiście przerwał Szczur.
- A Ty Thomas, nic nie powiesz. Podobno taki wygadany jesteś a tutaj panna nastawia za Ciebie karku. Amielia, może Ty coś powiesz, bo muszę sie przyznać, że uwielbiam Twój głos i z chęcią go usłyszę. A Ty Thomas nie masz już wystarczająco dużej ilości krwi na rękach. Wiesz czym się różnimy? Ty nie miałeś i nie masz odwagi żeby strzelić, za to ja nie mam takich hamulców.
- Hej Janson.- zawołałem i rzuciłem w szybę jakimś przedmiotem, idealnie trafiłem.
W tym samym czasie Mela do mnie podeszła i mogłem się o nią oprzeć.
- Pudło.- powiedział z cwanym uśmieszkiem
- Czyżby? - zapytała Amelia retorycznie i wtedy szyba pękła.
Poparzeńcy, którzy byli za szybą rzucili się na mężczyznę.
Teresa pomogła Amie z wyniesieniem mnie z laboratorium . Zaczęliśmy uciekać, było ze mną coraz gorzej. Na korytarzu z sufitu pryskały iskry. Weszliśmy na schody ewakuacyjne, niestety tam już pojawił się ogień, który odciął nam drogę na dół.
Udaliśmy się na dach, na którym żywioł również szalał. Nie mogłem już tak dłużej, puściłem Teresę i Amę, upadłem. Dziewczyna natychmiast znalazła się obok i mnie podtrzymywała. Sunshine natomiast poszła na kraniec dachu i czegoś wypatrywała.
Dym utrudniał nam oddychanie, Teresa szybko oddychała, a ja dusiłem się, co chwila kaszlałem. Byliśmy brudni i zakrwawieni, to był nasz koniec. Teresa płakała, ja próbowałem po prostu oddychać, ale rana na moim brzuchu bardzo to utrudniała a czasami nawet uniemożliwiała.
- Przepraszam.- zaczęła Teresa.- Proszę wybacz mi. Ja ...... Ja starałam się, na prawdę.
- Wiem. Ama mówiła, że Newt żyje. Uratowałaś go bo powiedziałaś co możemy zrobić. Dziękuję- wyszeptałem 
Spojrzałem w jej piękne niebieskie oczy i ją pocałowałem. Ten pocałunek miał w sobie wszystkie emocje, które nami targały od samego początku, od poznania w labiryncie, a może nawet wcześniej.
- Jest zdążyli.- krzyknęła Ama
Nagle usłyszałem znany dźwięk, odwróciłem się razem z Teresą i zobaczyliśmy górolot, który zaczął manewrować, tak by być jak najbliżej nas. Amelia machała rękami i krzyczała żeby nas zobaczyli.
Teresa pomogła mi wstać i zaczęła prowadzić do górolotu, po chwili dołączyła do niej Mela. We włazie zobaczyliśmy Bren, Minh'a,Vinc'a i ku mojej radości Newt'a
Nie miałem już siły, Teresa i Amelia mną rzuciły a Vince i Minho mnie wciągnęli, obok mnie od razu pojawiła się Bren i Newt
- Tommy już jesteś z nami, spokojnie.- powiedział przyjaciel i mnie przytulił.
- Newt.- szepnąłem wykończony ale szczęśliwy że widzę go żywego 
- Dawaj Teresa teraz Ty.- zawołał Minho, a ja spojrzałem w tamtą stronę.
Ama podtrzymywała brunetkę, po chwili rzuciła nią w stronę Minh'a, który zręcznie złapał miłość mojego życia.
- Tom.- Teresa od razu do mnie podbiegła a Newt podszedł do włazu.
Nagle budynek obok zawalił się i poleciał w stronę budynku DRESZCZ'u, gdzie stała Ama patrzyłem jej w oczy, musi skoczyć.
- Skarbie skacz, ja Cię złapie.- krzyknął Newt
Dziewczyna wzięła większy rozbieg i gdy miała już skakać budynek zaczął się zawalać.
- Dalej Ama.- krzyknęła Teresa
Chyba pierwszy raz słyszałem jak skróciła jej imię, ale to nie było teraz istotne. Ważne było to, by Sunshine skoczyła i była już bezpieczna.
Dziewczyna ponowiła próbę skoku. W ostatnim momencie wyskoczyła. W locie złapał ją Newt i Minho.
- Jest mamy ją.- krzyknął Azjata
Po chwili Mela pojawiła się na pokładzie górolotu.
- Dobra spinkalamy z tego piekła. To koniec, lećmy do domu.- powiedziała Ama i każdego po kolei przytuliła.
Dalej nastała tylko ciemność.

Together till the end  - Maze RunnerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz