5

89 1 0
                                    

Dni mijały, razem z George'm odkrywaliśmy coraz to nowsze korytarze labiryntu. Na szczęście nigdy nie musieliśmy walczyć z Dozorcą. Nadszedł ten dzień kiedy pudło przyjeżdżało a z nim pewnie kolejny świeżuch. I tak jak myślałam około południa syreny zawyły. Czekałam na chłopaków pare minut ale nie przychodzili. Widocznie mieli dużo roboty, a całe rozładowanie towaru zostawili na mojej głowie. „Cudownie."~ pomyślałam.
Otworzyłam klapę i wskoczyłam do środka. Zaczęłam się rozglądać tylko skrzynie, pudła i zwierzęta w klatkach.
„Czyżby dzisiaj nikt nie przybył do strefy."~ zaczęłam się zastanawiać.
W pewnym momencie zobaczyłam leżącego dobrze zbudowanego Azjatę. Podeszłam do niego i zaczęłam potrząsać jego ramie, po chwili usłyszałam jęk, a chłopak zaczął się budzić.
- Czy ja umarłem, jak tak to chyba jestem w niebie z samymi przepięknymi aniołami. - mówiąc to patrzył na mnie rozmarzonym wzrokiem.
- Nie umarłeś, a teraz wstawaj bo marnujesz mój cenny czas. - odpowiedziałam ostro.
- Jak sobie życzysz księżniczko. - wstał i puścił mi oczko.
Gdy wyszliśmy już z pudła chłopak chwycił moją rękę i pocałował jak prawdziwy dżentelmen.
- Miło Cię poznać jestem ...... - zaciął się.
Spojrzał na mnie, jego twarz zbladła. Zaczął się rozglądać po całej strefie.
- Gdzie jestem? Co tu robię? Dlaczego niczego nie pamietam? - no i zaczął zadawać pytania.
- Spokojnie zaraz wszystko Ci wyjaśnimy tylko chodź ze mną do reszty. - próbowałam go uspokoić. Niestety na marne.
Chłopak zerwał się do biegu. Byłam w szoku, jednak od razu ruszyłam za nim. Był już blisko wrót na szczęście zderzył się z George'm. Chłopak upadł z wielkim hukiem.
- Oj świeży, ale sobie nagrabiłeś. - mówiąc to przywódca podniósł Azjatę i zaprowadził do Ciapy (taaaa nowy wynalazek Gall'ego, który ma służyć jako tymczasowy areszt).
Po całej akcji z nowym poszłam do kuchni zrobić obiad dla reszty sterferów, jednak w połowie drogi usłyszałam moje imię.
- Lia, ja dzisiaj zrobię obiad a Ty zajmij się świeżym. Odprowadzisz go po strefie i wyjaśnisz co i jak. - zaproponował Geo.
- Przecież Ty jesteś przywódcą! - powiedziałam stanowczo.
- Tsaaa, ale boję się że ten klump może mnie wyprowadzić z równowagi, a poza tym ciągle gada o jakiejś księżniczce. Myślę, że mówi o Tobie, także powodzenia Sunshine. - mówiąc to zaczął iść w stronę kuchni.
- Kiedyś się doigrasz George! - krzyknęłam.
Westchnęłam i ruszyłam w kierunku Ciapy. Usiadłam na przeciwko chłopaka i przez chwilę mu się przyglądałam.
- Mam coś na twarzy albo co gorsza na włosach, że tak na mnie patrzysz? - zażartował brunet.
- Zastanawiam się czy będziesz grzeczny. Jeśli nie będziesz już uciekać to Cię wypuszczę, jeśli nie, będziesz tu siedział do póki nie zmądrzejesz. - powiedziałam z chytrym uśmiechem.
- Ehhhh,no dobra, nie będę uciekał, pod jednym warunkiem. - powiedział stanowczo.- Wyjaśnisz mi wszystko.
- Ogej. - mówiąc to otworzyłam drzwiczki od Ciapy.
Chłopak patrzył na mnie jak na kosmitę.
- To nasz taki slang szybko załapiesz. - wyjaśniłam.
Azjata tylko kiwnął głową. W ciszy ruszyliśmy na zwiedzanie strefy.
Gdy wszystko pokazałam i wyjaśniłam Świeżemu nadszedł czas na zebranie.
- Pamiętasz swoje imię ? - zapytał od razu Gally.
- Nie. - odrzekł chłopak.
- Ja jestem George, dowódca, to jest Alby, mój zastępca ten tu to Gally, a nasza Sunshine ma na imię Amelia. - mój chłopak przedstawił każdego po kolei.
- Zebraliśmy się tutaj by poruszyć dwie kwestie.  - zaczął Al. - Po pierwsze musimy znaleźć Ci zawód a po drugie mamy tu 3 zasady.
• nie wychodzisz za mur, chyba że jesteś biegaczem.
• szanujemy innych sterferów.
• pracujesz tak jak inni, nie chcemy tu darmozjadów.
- Jeśli chodzi o zawód, musimy Cię sprawdzić. - dodał Gally.
- A teraz chodź ze mną, Amelią i Albym. Rozładujemy towar. Gally rozpal ognisko, będziemy świętować przybycie świeżego.- zarządził George.

Podczas opróżniania pudła wpadłam na jakąś skrzynię, zaczęłam się jej przyglądać i zobaczyłam dwie ciekawe rzeczy. Skrzynia była podpisana moim imieniem, co nigdy wcześniej nie miało miejsca, dodatkowo żółtą farbą był napisany dziwny wyraz W.C.K.D. Stwierdziłam że zajmę się tym później, wzięłam moją skrzynie i zaniosłam do mojego pokoju. Zaczęłam rozpakowywać zawartość drewnianego pudła. Ubrania, kosmetyki, lusterko, w końcu będę wiedziała jak wyglądam. Co ciekawe dostałam łuk, kołczan i strzały. Jednak najbardziej zainteresowała mnie mała błyskotka na dnie. Gdy wzięłam ją do ręki zobaczyłam śliczną bransoletkę. Była zrobiona z rzemyków i posiadała trzy zawieszki, strzałę, połówkę serca i literę N. Chciałam się zastanowić o co z tym chodzi ale moje rozmyślenia przerwało pukanie do drzwi.
- Proszę. - powiedziałam i szybko założyłam bransoletkę.
- Hej Ama, ognisko już jest gotowe, czekamy na Ciebie. - w drzwiach stał Greeny.
- Jasne już idę. - mówiąc to wstałam z łóżka i poszłam z Azjatą na ognisko.
Bawiliśmy się świetnie, Gally stworzył jakiś napój, który według mnie miał kilka procentów. Po czym to wiem? A po tym że po 4 słoikach George zaczął tańczyć a Gally śpiewać nie wiadomo co. Siedziałam obok nowego i Alb'iego i przyglądaliśmy się poczynaniom tej dwójki.
- Dobra ja odprowadzę Gall'ego a Ty zajmij się swoim chłopakiem. - powiedział Alby.
- Się robi el presidente, a Ty tu poczekaj jak tylko odprowadzę Georg'a do hamaka przyjdę i pogadamy. - powiedziałam do nowego.
Razem z Alby'm zabraliśmy naprutych sztamaków i zaprowadziliśmy ich do hamaków. Oczywiście nie obyło się bez problemów ale razem z Alby'm ogarnęliśmy tych dwóch klumpów.
- Coś długo Ci to zajęło. - zagaił Azjata, gdy tylko wróciłam do ogniska.
- Tsa, te fluje przewracały się na każdym kroku, ale już sytuacja jest opanowana, Alby ich pilnuje. - odpowiedziałam z uśmiechem.
Nastała chwila ciszy, wpatrywaliśmy się w ognisko gdy chłopak zaczął rozmowę.
- Więc, Ty i George ..... - zaczął mówić zakłopotany.
- Tak, jesteśmy parą. - odpowiedziałam równie skrępowana.
- Mogę zadać Ci kilka pytań? - zapytał cicho.
- Dawaj, w końcu obiecałam, że pogadamy. - zaśmiałam się.
- Co jest za murem? Dlaczego nie mogę tam wchodzić? Jak długo tu jesteście?
- Hahaha, wylaskuj odpowiem Ci na wszystkie pytania ale obiecaj, że ta rozmowa zostanie między nami. - spojrzałam chłopakowi w oczy.
-Obiecuję. - przytaknął.
- To zacznę od początku, jesteśmy tutaj dwa miesiące, znaczy Alby, George i ja. Gally przybył tu miesiąc temu. Za murem znajduje się labirynt, który badamy.
-Badamy? To znaczy kto?
- George i ja - odpowiedziałam. - Dlaczego nie możesz tam wchodzić, to proste jest niebezpieczny.
- Co masz na myśli mówiąc niebezpieczny? - zapytał lekko wystraszony.
- Chodź pokażę Ci ale nie biorę odpowiedzialności za Twoją reakcje.
Poszliśmy do okna. Odsłoniłam krzaki i patrzyliśmy w ścianę. W pewnym momencie pokazał się stwór.
Chłopak zbladł. Spojrzałam na niego, zmartwiłam się jego reakcją dlatego zapytałam:
- Hej Świeży, żyjesz ?
- Mi.....Mi.... Minho.- wydukał. - Pamiętam moje imię, jestem Minho. - dodał już pewniej.
- Witamy w strefie Minho. - z uśmiechem na twarzy podałam Azjacie nóż.
- Po co mi nóż? - zapytał.
- Po to byś wyrył swoje imię na tej oto ścianie. - wskazałam na cześć muru z naszymi imionami.
Minho uczynił to co kazałam, po tym udaliśmy się każdy w swoją stronę by położyć się spać.

Together till the end  - Maze RunnerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz