16A

19 1 0
                                    

THOMAS POV
Zacząłem się wybudzać, słyszałem jakieś przytłumione hałasy, próbowałem się ruszyć, ale coś mi to uniemożliwiało. Po chwili zdałem sobie sprawę, że moje ręce są przykute do łóżka. Chwila....... Łóżko to gdzie ja jestem.
Otworzyłem oczy i zacząłem się rozglądać, na tyle ile mogłem oczywiście. Po swojej lewej stronie zobaczyłem Teresę, która jak się okazało pobierała mi krew.
- Wiesz gdzie jesteś Thomas?- usłyszałem głos Szczurowatego.- To nasza szalupa, cały świat upada ale my jesteśmy bezpieczni i nie musimy iść na dno statku jak kapitan. Ile jeszcze ?- wytłumaczył i od razu zwrócił się do dziewczyny.
- Już prawie.- rzekła sucho Teresa.
W tym samym czasie zacząłem się szarpać, ale zobaczyłem, że mój brzuch też jest przyszpilony do łóżka. Spojrzałem na Szczura.
- Czemu mnie nie zabijesz?- syknąłem.
- Co proszę? - zapytał jakby nie usłyszał mojej wypowiedzi.- Nie chcemy Cię zabijać. Thomas, Twoja krew to dar, którą każdy powinien mieć, a nie tylko Ty. Wybraniec, bohater. Możesz być spokojny, będziemy się Tobą opiekować. Będziesz żył, ledwo.- po tych słowach znów zacząłem się szarpać.- A w zamian damy życie tym, którym będziemy chcieli dać .- mówiąc to uśmiechnął się wrednie i odwrócił się do mnie plecami.
Wziął od Teresy jakiś niebieski płyn i zaczął pikolić swoje.
- Na reszcie, dzięki Tobie stworzyliśmy to.- pokazał serum.- Pożoga minie, ale jak już to powiedziałem to my będziemy w końcu decydować kto dotrwa do końca a kto nie. Bo widzisz dla wszystkich nie starczy, będzie zrobiona selekcja.- zaśmiał się i włożył serum do aplikatora.
Po czym podciągnął rękaw a ja ujrzałem czarne żyły. Janson nie był odporny.
Spojrzał na mnie
- Twoje zdrowie.- rzekł
Gdy już chciał podać sobie lek Teresa walnęła go jakimś szklanym naczyniem. Szczurowaty upuścił aplikator z serum i zemdlał. Spojrzałem przerażony na Teresę, która zaczęła mnie odwiązywać.
- Wynośmy się stąd.- powiedziała.
Nagle z nikąd pojawił się Janson, rzucił Teresą o stół. Dziewczyna poleciała na ziemie, strącając wszystko co było na stole.
- Nieeeeee!!!- krzyknąłem i zacząłem szarpać się z pasami, którymi byłem związany.
Mężczyzna zaczął z nią walczyć, chciał wyrwać jej serum. Robiłem co mogłem, żeby się uwolnić, gdy się to udało Janson uderzył głową Teresy o stół, ta od razu zemdlała.
- Teresa.- zawołałem i ruszyłem od razu w stronę Szczura.
Taranem w niego wbiegłem, przy okazji rozbijając szklaną szybę, wylądowaliśmy na korytarzu.
Zaczęliśmy okładać się pięściami, nie powiem był silny. Ja już traciłem wszelką energię, ale się nie poddawałem, nie mogłem.
W pewnym momencie oberwałem tak mocno, że aż upadłem ale przez to zebrało się we mnie tyle złości, szybko się odwróciłem i zacząłem okładać zaskoczonego mężczyznę, myślałem o przyjaciołach, których ten gad skrzywdził. To mnie napędzało.
Niestety po chwili Janson znów rzucił mnie na ziemie. Cała moja siła ulotniła się w sekundę, nie miałem jak wstać, już nie mogłem.
- Okej.- usłyszałem Janson'a i zobaczyłem, że celuje do mnie z broni.- Mam już tego dość.- dodał
Nagle z pomieszczenia, w którym przed chwilą byłem wyszła lekko zdezorientowana i oszołomiona Teresa.
Po chwili szyba za Szczurem wybuchła, mężczyzna upadł na ziemie. Razem z brunetką zaczęliśmy uciekać, obejrzałem się za siebie i zobaczyłem jak Janson do mnie celuje, szybko odciągnąłem Teresę i zaczęliśmy uciekać.
Weszliśmy do jakiegoś laboratorium. Nagle poczułem ogromny ból brzucha,spojrzałem w dół, i zobaczyłem jak czerwona ciecz zaczyna wylewać się z mojego brzucha. Osunąłem się po szafce, a dziewczyna do mnie podbiegła łapiąc mnie w ostatniej chwili.
Podniosłem koszulkę, żeby zobaczyć jak bardzo mocno oberwałem.
- O mój Boże, Thomas trzeba Ci to opatrzeć, bo się wykrwawisz.- krzyknęła przerażona Teresa
Jej komentarz mówił wszystko mam przepikolone i to w fluj.
Teresa zaczęła gorączkowo szukać jakichś opatrunków, gdy jej się to udało kazała mocno uciskać ranę, ale ja już powoli odpływałem.
- Teresa, uciekaj stąd.- wydukałem- Uciekaj i to już, zostaw mnie tu, ratuj siebie.- powtórzyłem swoją prośbę.
- Nie.- rzekła ostro- Nie ma takiej opcji. Wyjdziemy z tego, zobaczysz. Nie zostawię Cię tu.
Przez moment patrzyłem jej głęboko w oczy, w tamtej chwili już wiedziałem, że wybaczyłem jej wszystko co nam zrobiła, że to uczucie przed, którym się wzbraniałem na prawdę istnieje.
Nagle usłyszeliśmy jak drzwi się otwierają. Do laboratorium wszedł Janson.
Teresa ukryła mnie między stołem a szafką, a sama biegała, chowała się i strącała ze stołu naczynia chemiczne, żeby Szczur był jak najdalej mnie.
Janson zaczął nas nawoływać, już powili kolejny raz zacząłem odpływać, więc wyszedłem z kryjówki i oparłem się o szafkę, niech się dzieje co chce, dla mnie nie ma już pomocy.
Usłyszałem jak Janson znalazł Teresę, spojrzałem w tamtym kierunku, dziewczyna się cofała, a mężczyzna w nią celował. Próbowałem wstać tak, żeby nie narobić hałasu, starałem się coś wymyślić, żeby uratować brunetkę.
- Oddaj to co jest moje.- rozkazał Szczur
- Chodź i weź to.- rzekła Teresa.
- Nie chodzi mi już o to, gdzie jest Thomas.- rzekł poirytowany mężczyzna
- Jego zostaw w końcu w spokoju.- dodała pewnie
- Co tak właściwie jest między wami co ? Uważasz go za wybrańca, za bohatera. Już raz to powiedziałem, ten gówniarz otrzymał dar natury, nigdy nie musiał o to walczyć, nie zasłużył na to.- Janson mówił to z takim jadem.
- Możliwe.- rzekła spokojnie Teresa, ale ja wiedziałem, że się boi.- Ale to jego dar.- dodała
Nastała chwila ciszy, którą oczywiście przerwał Szczur.
- A Ty Thomas, nic nie powiesz. Podobno taki wygadany jesteś a tutaj panna nastawia za Ciebie karku. Nie masz już wystarczająco dużej ilości krwi na rękach. Wiesz czym się różnimy? Ty nie miałeś i nie masz odwagi żeby strzelić, za to ja nie mam takich hamulców.
- Hej Janson.- zawołałem i rzuciłem w szybę jakimś przedmiotem, idealnie trafiłem.
- Pudło.- powiedział z cwanym uśmieszkiem
- Czyżby? - zapytałem retorycznie i wtedy szyba pękła.
Poparzeńcy, którzy byli za szybą rzucili się na mężczyznę.
Teresa pomogła mi wstać. Zaczęliśmy uciekać, było ze mną coraz gorzej. Na korytarzu z sufitu pryskały iskry. Weszliśmy na schody ewakuacyjne, niestety tam już pojawił się ogień, który odciął nam drogę na dół.
Udaliśmy się na dach, na którym żywioł również szalał. Nie mogłem już tak dłużej, puściłem Teresę i upadłem. Dziewczyna natychmiast znalazła się obok i mnie podtrzymywała.
Dym utrudniał nam oddychanie, Teresa szybko oddychała, a ja dusiłem się, co chwila kaszlałem.
Dziewczyna podała mi serum, które schowałem do kieszeni spodni. Byliśmy brudni i zakrwawieni, to był nasz koniec. Teresa płakała, ja próbowałem po prostu oddychać, ale rana na moim brzuchu bardzo to utrudniała a czasami nawet uniemożliwiała.
- Przepraszam.- zaczęła Teresa.- Proszę wybacz mi. Ja ...... Ja starałam się, na prawdę.
- Wiem.- wyszeptałem
Spojrzałem w jej piękne niebieskie oczy i ją pocałowałem. Ten pocałunek miał w sobie wszystkie emocje, które nami targały od samego początku, od poznania w labiryncie, a może nawet wcześniej.
Nagle usłyszałem znany dźwięk, odwróciłem się razem z Teresą i zobaczyliśmy górolot, który zaczął manewrować, tak by być jak najbliżej nas.
Teresa pomogła mi wstać i zaczęła prowadzić do górolotu. We włazie zobaczyliśmy Bren, Minh'a i Vinc'a.
Nie miałem już siły, Teresa mną rzuciła a Vince i Minho mnie wciągnęli, obok mnie od razu pojawiła się Ama.
- Tommy już jesteś z nami, spokojnie.- powiedziała i mnie przytuliła.
- Newt, to ...... to moja wina.- szepnąłem wykończony.
- Nie, to nie Twoja wina stary, obydwoje o tym wiemy.- mówiąc to Ami zaczęła mnie opatrywać.
- Dawaj Teresa teraz Ty.- zawołał Minho, a ja spojrzałem w tamtą stronę.
Budynek obok właśnie się zawalił poleciał w stronę budynku DRESZCZ'u, gdzie stała Teresa, patrzyłem jej w oczy, w których widziałem co chce zrobić.
- Teresa.- krzyknąłem, ale ona już podjęła decyzje.
Spojrzała na mnie ostatni raz, po czym spadła w otchłań palącego i zawalającego się budynku.
- Nieeeeeee!!!- krzyknąłem.
Dalej nastała tylko ciemność.

Together till the end  - Maze RunnerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz